Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naczelnik pozwał burmistrza

Lucyna Makowska
Burmistrz Wacław Maciuszonek mówił przed sądem o łamaniu procedur przetargowych, za które zwolnił naczelnika. Ewaryst Stróżyna z przysłuchiwał się relacji.
Burmistrz Wacław Maciuszonek mówił przed sądem o łamaniu procedur przetargowych, za które zwolnił naczelnika. Ewaryst Stróżyna z przysłuchiwał się relacji. Lucyna Makowska
We wtorek przed żarskim sądem odbyła się kolejna rozprawa o przywrócenie do pracy Ewarysta Stróżyny, zwolnionego dyscyplinarnie naczelnika infrastruktury. Przesłuchani świadkowie jednoznacznie twierdzili, że E. Stróżyna łamał procedury przetargowe.

Podczas pięciogodzinnego posiedzenia sąd przesłuchał Ewę Bortnik, Joannę Wojak i Artura Staszkowiana. Swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił burmistrz Wacław Maciuszonek. W maju zeszłego roku naczelnik wyleciał z pracy za nieprzestrzeganie procedur przetargowych. Do dyscyplinarnego zwolnienia naczelnika posłużyły między innymi wnioski komisji rewizyjnej, która badała zamówienia publiczne. Z jej raportu wynikało, że miasto podpisywało umowy na bieżące utrzymanie dróg, z pominięciem wymaganych przetargów. Chodziło o Pekom, miejskie przedsiębiorstwo, na którego konto wpływały pieniądze za remonty dróg, chodników i inne inwestycje na terenie miasta. Jednak z ujawnionych przez świadków relacji wynika, że Pekom był tylko pośrednikiem, natomiast faktycznie prace zlecano zewnętrznej firmie. I to ona, zamiast miejskiego przedsiębiorstwa zgarniała pieniądze za wykonawstwo.

Roboty dla prywatnej firmy

- Sprawa nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby pracownicy Pekomu i jego prezes nie przyszli do mnie zbulwersowani tym faktem - zeznała Ewa Bortnik, obecnie naczelniczka wydziału administracyjnego żarskiego magistratu, w maju zeszłego roku pełniąca funkcję kontrolera w urzędzie. - Pojawili się u mnie 20 maja i opowiedzieli o odbytym dzień wcześniej spotkaniu E. Stróżyny z pracownikami Pekomu. Wezwał ich, by poinformować, że prace remontowe kilku ulic będzie wykonywała firma, prywatnego przedsiębiorcy obecnego na spotkaniu. Z przedstawionej przed sądem relacji naczelniczki wynikało, że była to powszechna praktyka i ciągnęła się latami. Ludzie widząc katastrofalną sytuację finansową miejskiej spółki mieli dość takiego traktowania.
- Wiedzieli, że wiele z tych prac mogli wykonać własnym sumptem, lecz to naczelnik decydował, kto będzie wykonawcą - opowiadała sądowi E. Bortnik. - Przeważnie była to jedna firma.

Umowa nie przewidywała podwykonawców

Proceder naruszał ustawę o zamówieniach publicznych, więc E. Bortnik, na polecenie burmistrza od razu wszczęła procedury. Poleciła prezesowi, a on swoim pracownikom napisanie oświadczeń, z których wynikało, co było tematem i treścią spotkania z naczelnikiem. - Nikt do niczego nie był zmuszany - zaznaczyła - po tym zaczęliśmy sprawdzać umowy na bieżące remonty dróg w mieście.
Umowa pomiędzy miastem, a Pekomem nie pozwalała na zlecanie prac podwykonawcom, niestety przez lata nikt się tym nie interesował. Z oświadczeń pracowników dowiedziała się, również iż E. Stróżyna ustalał stawki wynagrodzeń dla tej firmy, choć te zawarte były w umowie.
- Prezes Pekomu mówił, że nie miał wpływu na decyzje i że był tylko marionetką w rękach naczelnika - wyznała na sali sądowej E. Bortnik - był naciskany na zmianę zeznań w tej sprawie. W zamian za to E. Stróżyna miał mu załatwić pracę.

Dołożył inspektor

O wywieraniu wpływu na Krzysztofa Nowakowskiego mówił też Wacław Maciuszonek, który o utrudnianiu współpracy naczelnika z Pekomem i ograniczaniu spółce zadań słyszał też od szefa rady nadzorczej. - Dla Pekomu realizacja tych robót to było "być, albo nie być". To też przyczyniło się do zwolnienia Stróżyny - zeznał W. Maciuszonek. Więcej światła na całą sprawę rzucił Artur Staszkowian, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Jego inspektorzy przypadkiem natknęli się na przebudowę ulicy Mickiewicza w Żarach. - Nie chodziło o remont czy drobne naprawy, ale o dużą inwestycję, nowe zjazdy do posesji, chodniki - relacjonował inspektor.- Nikt nie zgłosił zakresu robót do starostwa. Dokument potwierdzał, iż prace zlecał E. Stróżyna i to przeciwko niemu inspektor złożył doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Postępowanie wciąż jest w toku. Sąd wyznaczył kolejny termin rozprawy na 22 lutego. Wtedy przesłuchany ma być E. Stróżyna.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska