Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad Niesłyszem wiele się działo. Najstarsza przeprawa i grodzisko, gdzie rządzili krwawi zbójrycerze

Dariuesz Chajewski, oprac. Michał Korn
Niesłysz to największy akwen Pojezierza Łagowskiego. Postanowiliśmy opłynąć to jezioro kajakiem. Jeśli wolicie, możecie skorzystać z roweru lub pieszej wędrówki. Tak czy inaczej wyprawa jest rewelacyjna. P.S. uważajcie na ducha wyłaniającego się z tafli jeziora...

To się nazywa mieć szczęście. Na niesulickiej plaży spotykamy Macieja Borynę, regionalistę. Co prawda myślami jest raczej przy ziemi szprotawskiej, ale kiedy tylko może przyjeżdża nad Niesłysz. Jak się okazuje przed laty, podczas wakacyjnego obozu, na miejscu grodziska odnalazł sporo artefaktów, którymi zachwyceni byli archeolodzy.

- Nad Niesłyszem przez wieki wiele się działo i to naprawdę wspaniałe miejsce dla osób lubiących historię - mówi Boryna.

Ale po kolei. Stawiamy samochód na pierwszym parkingu, maszerujemy obok smażalni ryb. Dochodzimy do ścieżki rowerowej, którą możemy objechać całe jezioro. Ale my stawiamy na kajak, mamy do wyboru kilka wypożyczalni. Jak radzą nam prowadzący je młodzieńcy w weekendy lepiej jednostkę pływającą zarezerwować, w dzień powszedni nie powinno być problemów. Aha, jeszcze na końcu drogi znajdziemy pozostałości po dawnym cmentarzu.

Wsiadamy do kajaka i płyniemy na wprost, kierując się na lewo od widocznej wyspy. Tutaj dopływamy do brzegu. I mamy dwa warte odwiedzin punkty. Jeden z nich to śliczna zatoka, wprawdzie bez wyraźnej plaży, ale za to mamy piękny, żółty piasek na dnie. I woda w tym miejscu jest wyjątkowo ciepła.

Ale my mamy tutaj ważniejszy punkt programu. Przybijamy do zatoki Szary Kamień. Kajak zostawiamy na brzegu i idziemy kawałeczek drogą wiodącą wzdłuż jeziora. Krótką historię grodziska znajdziemy na tablicy. I nawet nie potrzebujemy zbyt wiele wyobraźni, aby uzmysłowić sobie jak przed wiekami wyglądało to miejsce, gdyż układ ziemnych konstrukcji jest bardzo czytelny. Średnica owalu wynosi 300 na 150 m. Potężne wały i głębokie fosy otaczają wnętrze. Droga wejściowa w luce wałów i strome wejście na majdan dawnego grodu zachowały się do dnia dzisiejszego.

Latem 1961 r. na wzgórzu zostały przeprowadzone badania archeologiczne. Odsłonięto wówczas warstwy spalenizny, groty strzał, resztki umocnień obronnych i przedmioty codziennego użytku. Okazało się, że w wieku VII-VIII Słowianie usypali tu pierwsze wały, wnieśli umocnienia i kontrolowali ze wzgórza okolicę. Założycielem grodu było prawdopodobnie któreś z plemion śląskich. Potem gród upadł.

W jednej z warstw z wczesnego średniowiecza odkopano szkielety poległych w walce słowiańskich obrońców grodu. W XIII w. wzgórze zostało zajęte przez nowych właścicieli, którzy odbudowali gród nad jeziorem i przez dwieście lat szerzyli krwawy terror wśród okolicznej ludności słowiańskiej. Po nich to pozostała nazwa wzgórza - Zbójecki Zamek. Rycerzami–rabusiami byli prawdopodobnie bracia Zakonu Joannitów, którzy posiadali również swój gród w niedalekim Łagowie.

Wracamy do kajaka i płyniemy wzdłuż brzegu, ale z historią grodziska jeszcze nie skończyliśmy. Warto chwilę stanąć w dryf w najwęższym miejscu przesmyku, przed zatoką Lazaret, między półwyspem i wyspą. Tutaj potrzeba nieco więcej wyobraźni, aby zobaczyć długi, drewniany most. Został zbudowany ponad tysiąc lat temu (VIII-IX wiek) i łączył wyspę z lądem. To jeden z zaledwie kilkunastu tego typu zabytków w Polsce i w świetle obecnych badań jest uznawany za najstarszy most na w naszym kraju, a przy tym jeden z najbardziej kompletnych i najlepiej zachowanych na terenach słowiańskich. Dokąd prowadził? Najprawdopodobniej na wyspie znajdował się ośrodek kultu.

I znów wiosłujmy coraz dalej brnąc w głąb zatoki, mijamy przylądek Ostrowie. Po prawej zobaczymy pomost i zabudowania. To Tyczyno zwane także Krzeczkowem. Dziś to leśniczówka i ośrodki wypoczynkowe.

My proponujemy popas na pomoście na lewym brzegu. Teraz możemy spokojnie przyjrzeć się jezioru, które Niemcy nazywali Grosse Nischlitzsee. To największe jezioro Pojezierza Łagowskiego. Jak chcą geografowie ten akwen ma dwoistą naturę. Jego północna część, w której teraz biwakujemy, jest pochodzenia rynnowego, a południowa morenowego. Ma powierzchnię – 496,6 ha, 4,7 km długości i 1,7 km szerokości. Jego maksymalna głębokość sięga 35 m. Za sprawą rozbudowanej linii brzegowej, wielu półwyspów i zatok, przypomina trochę rozbudowany kleks. Na jeziorze znajdują się trzy wyspy o łącznej powierzchni 10,4 ha.

Niesłysz zasilają przede wszystkim źródła wód podziemnych oraz trzy dopływy, które łączą go z małymi jeziorkami, leżącymi w bliskim sąsiedztwie. Mamy zatem jeziorko Księży Dół (Księżno), Czarny Dół, Złoty Potok. Dwa ostanie z jezior stanowiły kiedyś całość z Jeziorem Niesłysz. Jezioro ma dwa odpływy: północny w kierunku grupy jezior okolic Lubrzy oraz południowy, do Odry.

Cisza, spokój. Możemy popłynąć dalej, gdzie znajdziemy Zatokę Juliusza i Kanał Niesulicki, który łączy jezioro z miejscowością Mostki. Tutaj możemy zwiedzić fragment umocnień łuku Odry-Warty, samodzielnej Grupy Warownej Lietzmann. W samej wsi znajdziemy kościół o konstrukcji szachulcowo-murowanej, wzniesiony około 1832 roku z neogotycką wieżą z połowy XIX wieku oraz zespół pałacowy z lat 1870-80. Aby znaleźć wieżę widokową, zwaną potocznie Wieżą Bismarcka, będziemy musieli zapytać kogoś o drogę, trudno ją odszukać.

Jeśli nagle ujrzycie wystającą z jeziora dłoń zaciśniętą na welonie, nie należy rzucać się na ratunek. To tylko duch. Bardzo, bardzo złego zbójrycerza Rolanda!

Było to bardzo, bardzo dawno temu, ale niekoniecznie za górami, za lasami.
Na cyplu, nad Jeziorem Niesulickim stał zamek niemieckiego rycerza-rozbójnika Boda. W jego podziemiach znajdowały się lochy, w których więziono ofiary tak długo, aż nie zostały wykupione przez swoich bliskich... W pewną mglistą, wiosenną noc do bram zakołatał młody polski rycerz Radosław, prosząc o gościnę. Podstępny Bodo oczywiście go uwięził. Jednak traf chciał, że Bodo miał córkę, która nie dość, że była piękna i wrażliwa na ludzką niedolę, to dziwnym trafem miała polskie korzenie i na imię... Jadwiga. Wraz z nianią postanowiły młodzieńca uwolnić.

Jadwiga najpierw przyniosła mu jedzenie i gdy go ujrzała, bo chłopak był niczego sobie, natychmiast się w nim zadurzyła. Dziewczę nieroztropnie prosiło złego ojca o uwolnienie młodziana, ale ten nie chciał o tym nawet słyszeć. Mało tego, aby córkę ukarać, postanowił nazajutrz wydać ją za swojego kompana w rozbójniczym rzemiośle, Rolanda. Zakochani, nie chcąc do tego dopuścić, musieli tej samej nocy uciekać. Wszystko szło jak po maśle - Radosław opuścił celę, znaleźli łódkę, którą zamierzali pokonać jezioro. Niestety, rychło ruszyła za nimi pogoń. Doszło do starcia na środku jeziora. Radosław próbował bronić się wiosłem. W tym czasie Roland rzucił się na dziewczynę. Ta krzyknęła i skoczyła do wody, a w dłoni prześladowcy pozostał tylko jej welon.

Sprawiedliwość przyszła w sama porę - w tym momencie piorun uderzył w łódź napastników, wszyscy źle skończyli. A dziewczę przeżyło, Radosław wciągnął ją do łodzi i żyli długo i szczęśliwie, oczywiście po dopłynięciu na brzeg...
Nad Niesłyszem wiele się działo. Najstarsza przeprawa i grodzisko, gdzie rządzili krwawi zbójrycerze


Podobno, w każdą rocznicę tej nocy, w miejscu wypadku – a poznać je łatwo, gdyż widnieje tam ciemna plama na jaśniejszej toni jeziora – dają się zauważyć dziwa. Od głębin słychać szum, szaleją fale, trzciny dygocą jak za podmuchem wiatru, a pozostała część powierzchni wody jest gładka jak lustro. A potem ukazuje się ręka ściskająca welon...

Archeolodzy opowiadają nieco inną historię, która przynajmniej w części z legendą się pokrywa, jednak rozpoczyna się znacznie wcześniej.

My jednak po kąpieli i krótkim popasie wiosłujemy wzdłuż brzegu, aby dotrzeć do Przełazów. Oczywiście zwrócimy uwagę na pałac, który usadowił się na kolejnym półwyspie.

Budynek wygląda interesująco, ale jeszcze ciekawsza jest galeria właścicieli tego półwyspu. Otwierają ją cystersi i junkier von Horne. W XVII wieku są to m.in. dowódca cesarskich wojsk Franz von Kniegge i baron Dankelman. W wieku XVIII władał tu ród von Kalckreuth, a następnie Erazm von Schenkendorff, zaś pod koniec wieku Fryderyk von Rabenau... W roku 1906 majątek przejmuje zaliczany do najwyższej arystokracji europejskiej, frankoński ród hrabiów i książąt Castell, o sięgającej XI wieku genezie. Pierwszym, pochodzącym z tego rodu właścicielem Przełaz oraz pobliskich wsi, był Wolfgang Fryderyk hrabia zu Castell-Rüdenhausen, członek rycerskiego Zakonu Joannitów. W wyniku jego małżeństwa z Aleksandrą von Faber w 1897 roku wyłoniła się istniejąca do dziś w Europie gałąź Faber-Castell... Podczas II wojny światowej w pałacu mieściła się szkoła SS. Neorenesansowy pałac wzniesiony został w pod koniec XIX wieku.

W Przełazach znajdziemy sklep i plaże. I znów do kajaka. Wzdłuż porośniętego lasami brzegu dopływamy do Zatoki Bogenza. Wpłyniecie w nią jest mocno utrudnione. Zarasta i bardzo prawdopodobne, że nawet jej nie zauważymy w przeciwieństwie do kolejnej. To urocza zatoka z intrygującą nazwą Wodne Wcięcie. Teraz wzdłuż brzegu, mijając kolejne plaże i pomosty docieramy do punktu, z którego wystartowaliśmy...

Nad jeziorem Niesłysz jest jedno z największych i najlepiej zachowanych grodzisk wczesnohistorycznych na Ziemi Lubuskiej. Znajduje się ono na wysokim wzgórzu zalesionego półwyspu, wcinającego się w wody jeziora.

Latem 1961 r. na wzgórzu zostały przeprowadzone badania archeologiczne. Naukowcy odsłonili kolejne warstwy spalenizny, groty strzał, resztki umocnień obronnych i przedmioty codziennego użytku. Zgodnie z ich ustaleniami w VII-VIII wieku usypano tutaj pierwsze wały, wniesiono umocnienia. Gdy staniemy na szczycie wzgórza, zrozumiemy, dlaczego wybrano to miejsce. Górowało ono bowiem nad okolicą. Kim byli jego budowniczowie? Prawdopodobnie to któreś ze słowiańskich plemion śląskich. Jednak gród nie przetrwał. W jednej z warstw pochodzących z wczesnego średniowiecza odkopano szkielety poległych w walce słowiańskich obrońców grodu. Gród prawdopodobnie zdobyto i spalono.

Kolejny odcinek opowieści dopisali w 2009 roku archeolodzy specjalizujący się w archeologii podwodnej. Do złudzenia przypomina historię znaną ze „Starej baśni”. Przespacerujmy się na koniec cypla. Za wąskim pasem wody jeziora ujrzymy niewielką wyspę, gdzie znajdowało się sanktuarium. Okazuje się, że ponad tysiąc lat temu - badacze datują to na lata 40. IX wieku - była połączona z cyplem i grodem drewnianym mostem o długości około 100 m i szerokości około 4 m.

Niedaleko mostu nurkowie znaleźli dobrze zachowane wiosło, prawdopodobnie z X w. Na wyspie odnaleziono liczną ceramikę z wczesnego średniowiecza i pradziejową oraz wybrukowany plac w kształcie pierścienia o ok. 20 m. średnicy, który otaczał ziemny wał, obłożony kamieniami...

TEN PRZEKLĘTY GRÓD

Wróćmy jednak na cypel, wdrapmy się ponownie na szczyt grodziska. Uwaga, dawna fosa jest naprawdę głęboka, chociaż dziś powiemy raczej... stroma. W XIII w. wzgórze zostało ponownie zajęte. Gród odbudowano i przez dwieście lat zapracowywał on na miano „zbójnicki zamek”, a przetrwało w legendach, jako miejsce... przeklęte. Mieszkańcami zamku byli „obcy”, którzy szerzyli krwawy terror wśród okolicznej ludności słowiańskiej. Kim byli? Zdaniem historyków bardzo prawdopodobne, że braćmi z Zakonu Joannitów, który władał w pobliskim Łagowie.

To tylko jedna z podobnych opowieści o lubuskich jeziorach, które podwodni archeolodzy od kilku lat eksplorują.

W pobliżu, w okolicy Nowego Dworku nad jeziorem Paklicko, odnaleziono most prowadzący na sztuczną wyspę powstałą na wypłyconej części akwenu, oddalonej od brzegu jeziora około 120 metrów. W jej obrębie, na powierzchni kilkunastu arów, skonstruowano ruszt z drewna dębowego i sosnowego, sukcesywnie nadbudowywany w miarę podnoszenia się poziomu lustra wody.

Na wyspie odkryto liczne przedmioty zabytkowe, przede wszystkim fragmenty naczyń ceramicznych i kości zwierzęce.

Jest to jedyna znana na terenie Polski tzw. osada rusztowa z okresu wczesnego średniowiecza. Wyspa połączona była z lądem drewnianym mostem, który miał co najmniej 80 m długości i 3 m szerokości i jest uznawany za jeden z najbardziej kompletnych i najlepiej zachowanych mostów na terenie całej Słowiańszczyzny. To tzw. wyspa łowców jeleni.

Nazwa pochodzi stad, że odnaleziono tutaj kompletny szkielet jelenia, prawdopodobnie złożonego w ofierze... Tutaj także, prawdopodobnie w X wieku, znajdowała się świątynia. Jakby tego było mało archeolodzy przyjrzeli się jezioru - także w okolicy wyspy - w Lubniewicach. Pod grubym pokładem osadów torfowych stwierdzono występowanie dużej ilości konstrukcji drewnianych stanowiących pozostałość zabudowy przybrzeżnej wyspy, choćby kilkadziesiąt pali wykonanych z drewna dębowego, pochodzących zapewne z konstrukcji nabrzeży i pomostów okalających ten skrawek lądu. W ich pobliżu były liczne naczynia ceramiczne pochodzące z IX-X wieku...

Średnica owalu wynosi 300x150 m. Potężne wały i głębokie fosy otaczają wnętrze. Droga wejściowa w luce wałów i strome wejście na majdan dawnego grodu zachowały się do dnia dzisiejszego.

NIESULICKI GRÓD JAK Z OBRAZKA
To grodzisko typu wklęsłego otoczone niskim wałem zewnętrznym, głęboką fosą i imponującym wałem wewnętrznym. Średnica owalu wynosi 30x150 m. Potężne wały i głębokie fosy otaczają wnętrze. Droga wejściowa w luce i wałów i strome wejście na majdan dawnego grodu zachowały się do dnia dzisiejszego.

Nad Niesłyszem wiele się działo. Najstarsza przeprawa i grodzisko, gdzie rządzili krwawi zbójrycerze


Jak wskazują odkryte tam zabytki miejsce to było zasiedlane przynajmniej dwukrotnie. Pierwsze zasiedlenie miało miejsce we wczesnym średniowieczu (XVII-XVIII w.) oraz na początku pełnego średniowiecza (XIII-XIV w.). Drugiemu okresowi grodzisko zawdzięcza niepowtarzalną formę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska