Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nagroda za film o losach aktora

Renata Ochwat
Gorzowscy filmowcy-amatorzy Monika Kowalska i Zbigniew Sejwa dostali pierwszą nagrodę za film o losach Aleksandra Maciejewskiego, cale życie bezpaństwowca.

Tylko najbliżsi przyjaciele aktora wiedzieli, że zmarły w grudniu ubiegłego roku Alik Maciejewski nie ma polskiego obywatelstwa. Nawet na wyjazd do rodzinnego Wilna potrzebował specjalnych wiz. Jego blisko 20-letnia walka o paszport zakończyła się sukcesem, ale aktor nie zdążył się o tym dowiedzieć.

Zdążyli w ostatniej chwili

Losami aktora zainteresowali się Monika Kowalska i Zbigniew Sejwa. Nakręcili dokument "Czerwiak", który zdążył już dobyć nagrody na festiwalu w Zielonej Górze i ostatnio w Ostrołęce. - To była taka historia, obok której trudno było przejść obojętnie - mówią filmowcy.

Kiedy zaczynali, nie mieli kompletnie świadomości, w jak dramatycznych okolicznościach przyjdzie im ten film kończyć i pokazywać. Podczas pracy wyszło nagle, że Alik jest bardzo ciężko chory i rokowania nie były najlepsze. Kiedy aktor umarł 14 grudnia 2007 r. film nabrał zupełnie innego wyrazu.

"Czerwiak" zaczyna się na kazaskich stepach, kończy w Gorzowie i klamrą spina nietuzinkowe losy Alika Maciejewskiego.

Traktowali go jak Ruska

Nagroda za film o losach aktora

- Najbardziej bolało mnie to, że władza traktował mnie jak jakiegoś Ruskiego, co tu chce sobie coś załatwić - mówi w filmie Alik Maciejewski.

Ta dramatyczna historia zaczyna się w 1946 r. Wtedy cała rodzina Maciejewskich wyjeżdża z Wilna, przenosi się do małej pegerowskiej wioski pod Lidzbarkiem Warmińskim. W rodzinnym Wilnie zostaje tylko Stefan, ojciec Alika, który w tym czasie był w szpitalu. Potem nie udaje mu się wyrwać ze Związku Radzieckiego. Przez lata nachodzą go różni aparatczycy i namawiają - podpisz lojalkę, zostań radzieckim obywatelem. On się nie zgadza. - Pod byle pretekstem w styczniu 1955 r. zostaje zesłany do północnego Kazachstanu. W marcu tego roku rodzi się Alik. Dwa lata później rodzina dołącza do ojca. - opowiada Monika Kowalska, współtwórczyni filmu o losach aktora.

Nikt ich nie pilnował

Do Żitigary, małego przysiółka gdzieś na kazaskich stepach, trafia matka Eugenia i jej dwóch synów: starszy Stanisław i młodszy Alik. Wszyscy zamieszkali w kolonii polskich robotników pracujących w podziemnej kopalni złota. - Na dworze było bardzo zimno, a w domu było po prostu zimno - wspomina w filmie aktor. Tam nauczył się rosyjskiego, bo Polakom nie wolno było używać języka ojczystego. Jedyną rozrywką uwięzionych tu ludzi były potańcówki, do których przygrywał beznogi Rosjanin. Trzeba go było za każdym razem na własnych plecach przynieść z innego przysiółka oddalonego o około 7 km. - Nikt nas tu specjalnie nie pilnował, bo wszędzie step. Uciekać nie było gdzie. Wszędzie daleko. Chyba, że do Chin, ale tam też nikomu się nie spieszyło - mówił aktor.

Uratowały ich dwa cudy

Światełko w kazaskim piekle zaświeciło się nagle w końcówce lat 50. - Przyszła informacja, że dziadek mocno zachorował. Mama zaczęła się starać o przepustkę na wyjazd. Było ciężko, to długo trwało, wszystko szło przez Moskwę. Ale w końcu w grudniu 1960 r. wsiedliśmy do pociągu - mówił aktor. Rodzina jechała przez zaśnieżoną Rosję, a pociąg stale się zatrzymywał. I tylko dorośli wiedzieli, że robi się dramatycznie. Mieli bowiem tylko 10 dni na dotarcie do polskiej granicy. Kiedy w końcu zjawili się w Brześciu nad Bugiem zdarzył się pierwszy cud. - Właściwie nie powinni byli przejechać. Ale na granicy po radzieckiej stronie pracował Polak. Popatrzył na ich papiery i tylko mruknął s... - mówi Alik w filmie.

I tak z problemami dotarli do Urbanowa, gdzie nikt na nich nie czekał, bo rodzina już straciła nadzieję, że kiedykolwiek się spotkają. Tu zapadła decyzja - nie wracamy. Ale jakiś usłużny donosiciel poinformował władze, że u Maciejwskich jakieś Ruskie siedzą. Wszak Alik prawie nie mówił po polsku.

Do urzędu pojechała matka. Coś tam tłumaczyła, i wówczas zdarzył się drugi cud. - Gienia, ty mnie nie poznajesz? - zapytał urzędnik. Okazało się, że był to szkolny kolega matki aktora. I tak, trochę nadstawiając własnego karku, wydał im kartę stałego pobytu.

Ciągle odmawiali

Rodzina po powrocie nie mogła poprosić o polskie obywatelstwo. Nadal trwa Związek Radziecki, na ojcu Alika ciążył wyrok i ucieczka z kopalni. W międzyczasie Alik skończył podstawówkę, Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu, wygrał Ogólnopolski Konkurs Recytatorski i za namową wielkiego polskiego aktora Kazimierza Rudzkiego zdał do szkoły aktorskiej w Krakowie. Zresztą szybko go stamtąd wyrzucili, bo zagrał bez zgody władz uczelni w "Zdjęciach próbnych" Agnieszki Holland. I tak zaczęła się jego kariera aktora.

O przywrócenie obywatelstwa zaczął walczyć po 1989 r., kiedy rozpadł się ZSRR. Pisał setki podać, zbierał jakieś papiery kompletnie do niczego niepotrzebne i za każdym razem dostawał odmowę, bo za każdym razem brakował tej nieszczęsnej metryki.

Bolało go, że niemal od ręki polski paszport dostają sportowcy z egzotycznych krajów.

Interweniował dyrektor teatru

Sytuacja stała się nagła, kiedy Alik poważnie zachorował. Wtedy do pomocy włączył się Jan Tomaszewicz, dyrektor Teatru Osterwy. Napisał pismo do kancelarii prezydenta. A kiedy i to nie pomogło, pojechał do Warszawy i przekonywał kogo się tylko dało, że to sprawa życia i śmierci. O upokorzeniu, jakiego wtedy na tych ministerialnych korytarzach doznał nie chce mówić.

Wreszcie jest decyzja. 12 grudnia ubiegłego roku prezydent RP łaskawie przyznał Alikowi paszport. Ale aktor był już wówczas nieprzytomny. Nigdy nie usłyszał, że jego walka skończyła się powodzenie. Aleksander Maciejewski zmarł 14 grudnia w gorzowskim szpitalu.

Prezydent RP odznaczył go pośmiertnie Złotym Krzyżem Zasługi. Wręczył go towarzyszce życia aktora, Kamili Pietrzak w Międzynarodowym Dniu Teatru, 27 marca 2008 r. wicewojewoda Jan Świrepo i publicznie przeprosił za bezduszność urzędników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska