- Jak to się stało, że została pani prezenterką kablówki?
- Kiedy Spółdzielnia Telekomunikacyjna, a obecnie SpTelek Sp. z o.o., otrzymała koncesję na nadawanie programu telewizyjnego, zrezygnowaliśmy z wydawania miesięcznika "Zbąszynianin", który redagowałam. Zmienił się sposób przekazywania informacji, a ja z dziennikarza prasowego przekwalifikowałam się na telewizyjnego.
- Nie żal "Zbąszynianina"?
- Szczerze mówiąc tak. Pismo miało swoją historię i swoich odbiorców. Jeszcze dziś spotykam się z opiniami czytelników, że brakuje im naszego miesięcznika.
- Pamięta pani swój pierwszy występ przed kamerą?
- Pamiętam i to bardzo dobrze. Emocje podczas nagrania były ogromne, ze zdenerwowania trzęsły mi się ręce. Ciekawa jednak byłam, jak ludzie mnie odbiorą - i okazało się, że nie było najgorzej!
- Czy praca w popularnej kablówce jest trudna? Na czym polega?
- Program "Wiadomości lokalne" tworzą cztery osoby. Leszek Wawrzyński i Wojciech Winiarz są reporterami terenowymi. Nagrany materiał przywożą do biura i tutaj zaczyna się moja praca. Najpierw oglądam wszystkie nagrania, a potem wybieram, przycinam i piszę do nich teksty. Następnie odbywa się nagranie "pod obraz", a potem w studio. Na końcu Krzysztof Rożek montuje kilkuminutowe informacje, które telewidzowie oglądają w domach.
- Skąd czerpiecie pomysły na tematy?
- Część z nich powstaje w naszych głowach, ale korzystamy też z zaproszeń na imprezy w gminie i w sąsiednim Zbąszynku. Co do wyboru wiadomości - to zazwyczaj decyzję podejmujemy wspólnie. Chociaż podobno ja tu rządzę…
- Czy widzowie zgłaszają jakieś uwagi do programu…?
- Oczywiście! Reagujemy na informacje od naszych widzów, które zresztą najbardziej nas cieszą, bo to oznacza, że jesteśmy oglądani. Czasami potrafimy też pomóc w rozwiązaniu trudnego problemu. Dzwonią, podsuwają tematy, czasami nawet chwalą… To właśnie na prośbę widzów, zwiększyliśmy częstotliwość emisji programu.
- Wiem, że starsi mieszkańcy gminy cieszą się z transmisji niedzielnych mszy św. Kto był pomysłodawcą?
- Transmisje się rozpoczęły, gdy do parafii przyszedł proboszcz Zbigniew Piotrowski. Podjęliśmy się tego zadania, bo uważaliśmy, że jest to bardzo dobry pomysł. Chorzy i starsi mieszkańcy mogą na żywo obejrzeć mszę św., która jest odprawiana w kościele. Żałuję, że nie doczekała tego moja babcia…
- Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?