Wielbłądzica Attika miała dziesięć lat, jak wykupiła ją z cyrku 22-letnia Francuzka Edmée. Młoda kobieta postanowiła zwierzęciu zwrócić wolność w Mongolii. Podróż na pieszo z Francji miała trwać pięć lat. Niestety, skończyła się w lipcu 2020 r. w Polsce.

Attika i Edmée w województwie lubuskim
Jesienią 2019 roku podróżniczki przekroczyły granicę polsko-niemiecką w Przewozie. Przeszły razem przez powiat żagański, nowosolski i wschowski. Wszędzie, gdzie Francuzka szła z wielbłądem, było to wydarzenie dla mieszkańców. Chętnie robiono zdjęcia i przekazywano informacje o miejscach, w których podróżniczki mogłyby zanocować. Po zimie w Polsce miały wyruszyć dalej. Najwyraźniej ze względu na pandemię koronawiursa zostały w Polsce dłużej. Ostatnim miejscem było województwo świętokrzyskie.
Attika nie żyje
13 lipca Edmée przekazała swoim fanom smutną wiadomość. "Mój wielbłąd umarł jakiś czas po tym, jak opublikowałam ostatnią wiadomość. Teraz muszę myśleć o przyszłości" - napisała na Facebooku.
To ona pokazała mi, jak być silnym. Zawsze wspierała mnie dużym humorem.
Edmée podkreśliła, jak bardzo wielbłądzica była dla niej ważna. "To ona pokazała mi, jak być silnym. Zawsze wspierała mnie dużym humorem". "Gdziekolwiek jest, zawsze jest ze mną".
Natychmiast zareagowały osoby, które śledziły przygody niecodziennej pary przyjaciółek na Facebooku. Podkreślano w komentarzach, jak bardzo przykra jest to wiadomość, ale też zwracano uwagę, że wielbłądzica miała szczęście, że poznała Edmée. - Będzie na Ciebie czekać za Tęczowym Mostem. Płaczę z tobą - napisała jedna z internautek.
Będzie na Ciebie czekać za Tęczowym Mostem.
- Ogromna strata, ale pamiętaj, że z tobą przeżył wiele dobrego, był zaopiekowany i wolny, miał dobre życie - napisała inna z fanek.
Co się stało wielbłądzicy?
Podczas pobytu w woj. świętokrzyskim Attika którejś nocy uciekła. Szukali jej policjanci, pracownicy Świętokrzyskiego Parku Narodowego, koła łowieckie i straż leśna. Wielbłądzica została znaleziona po trzech dniach w lesie. Wydawało się, że już wszystko będzie dobrze. Właścicielka kupiła konia, który miał dotrzymywać towarzystwa Attice. Wyruszyły w trasę. Pod koniec czerwca jej właścicielka przyznała na Facebooku, że musiały się zatrzymać, bo wielbłądzica potrzebowała pomocy. Dwa tygodnie później opublikowała bardzo smutną wiadomość.
Kobieta opisała w odpowiedzi zatroskanym internautom, że mógł to być ropień, który umiejscowił się w okolicy warg wielbłąda. "Może ropień, może coś innego. Nie mogła jeść, po kilku dniach pić, a potem… oddychać" - napisała na Facebooku. Edmée przyznała, że weterynarze próbowali ratować zwierzę, ale "tak naprawdę nie znają wielbłądów, a objawy były naprawdę późno widoczne, to nie pomogło".
Może ropień, może coś innego. Nie mogła jeść, po kilku dniach pić, a potem… oddychać.
Zobacz ZOO POZNAŃ - zebry i wielbłądy
Polub nas na fb
iPolitycznie - Czy słowa Stefańczuka o Wołyniu to przełom?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?