"Rozszerzone samobójstwo" na Świętym Marcinie
W połowie lipca 2023 roku doszło do mrożącej krew w żyłach strzelaniny w samym centrum miasta — na Świętym Marcinie. Mikołaj B. podszedł w jednej z restauracji do siedzącej tam pary, po czym zastrzelił działacza społecznego Konrada Domagałę, kilka chwil później popełniając samobójstwo. Wydarzenie to sprawiło, że ponownie rozpoczęto debatę nad pojęciem rozszerzonego samobójstwa.
Sprawa Ewy Tylman
Ciągnąca się ponad 2 lata sprawa Ewy Tylman to najgłośniejsza poznańska afera ostatnich lat.
Choć po dziś dzień nikt nie wie, czy młoda kobieta faktycznie została zamordowana, 23 listopada 2015 roku uznaje się za datę jej śmierci.
Głównym podejrzanym był Adam Z., z którym Tylman była po raz ostatni widziana w okolicach mostu św. Rocha. Z powodu braku dowodów mężczyzna został ostatecznie uniewinniony, choć wyrok nie jest prawomocny i niedługo rozpocznie się proces apelacyjny.
Zabójstwo Jarosława Ziętary
Jest to sprawa nam wyjątkowo bliska, bo dotycząca redakcyjnego kolegi. We wrześniu 1992 roku Jarosław Ziętara wyszedł z budynku przy ul. Grunwaldzkiej i słuch o nim zaginął.
Prokuratura zakładała, że do samochodu przypominającego radiowóz zaprosić go mieli Mirosław R., ps. Ryba i Dariusz L., ps. Lala. Miało mieć to związek z materiałem przygotowywanym przez Ziętarę na temat działań mafii. Swoje trzy grosze w sprawie miał dodać też rzekomo podżegający do zabójstwa senator Aleksander Gawronik.
Dziś Ryba, Lala i Gawronik żyją dalej. Sąd ich uniewinnił, ale wciąż trwa proces apelacyjny. A po Ziętarze została jedynie ulica położona przy budynku naszej redakcji.
Zabójstwo pracownicy szkoły nauki jazdy
Pod koniec grudnia 2010 roku doszło do morderstwa w jednej ze szkół nauki jazdy w centrum miasta. Bartosz P. wdarł się do budynku, w którym natrafił na sekretarkę, 36-letnią Beatę K.
Kobieta znalazła się w złym miejscu w złym czasie. Morderca najpierw ją udusił, a potem wrzucił do wanny z wodą, gdzie znalazła ją jedna z kursantek. Początkowo Bartosz P. przyznał się do winy, lecz później utrzymywał, że zrobił to po zastraszeniu przez policjantów. Ostatecznie skazano go na 15 lat więzienia.