Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najmłodsza ofiara katastrofy autokaru pod Berlinem miała tylko 13 lat

Marcin Barnowski Jakub Roszkowski [email protected]
Wypadek polskiego autobusu miał miejsce  26 września br., na autostradzie niedaleko Berlina
Wypadek polskiego autobusu miał miejsce 26 września br., na autostradzie niedaleko Berlina fot. Andrzej Szkocki
- To była śliczna, wysoka jak na swój wiek dziewczynka. Miała tylko 13 lat - Daniela Dominiak ze Złocieńca wspomina Karolinę, najmłodszą ofiarę katastrofy autokaru pod Berlinem. W niedzielę zginęło tam 13 osób.

Czytaj też: Koszmar na niemieckiej autostradzie. W wypadku polskiego autokaru zginęło 13 osób. 30 jest rannych (wideo)

- Znałam ją bardzo dobrze, bo odwiedzała często swoich dziadków i pradziadków. O tu, zaraz w tej klatce blokowej, mieszkają Szylakowie. To właśnie jej pradziadkowie - pokazuje pani Daniela. - W niedzielę zadzwonił do mnie znajomy z Łodzi, że jakiś autobus ze Złocieńca się roztrzaskał. Pytał, czy może ktoś znajomy nim nie jechał. Wiedziałam, że Karolinka pojechała z Marią, jej babcią. Nogi mi się aż zatrzęsły.
Wieczorem kobieta już wiedziała, że 13-latka zginęła na miejscu, a jej babcia w ciężkim stanie leży w szpitalu pod Berlinem.

Czytaj też: Makabryczny wypadek polskiego autokaru na niemieckiej autostradzie. 13 osób nie żyje (wideo, relacja na bieżąco)

- To dla mnie takie straszne chwile, że nie wiem, co mam ze sobą począć - Józefa Szylak, prababcia Karoliny, skrywa twarz. - A wiecie, że ona w niedzielę, w dniu wypadku, urodziny miała? - płacze starsza pani. - To było takie kochane dziecko. Takie mądre, takie rezolutne...
Karolinę na wycieczkę do Hiszpanii zabrała babcia Maria Zborowska, córka pani Józefy. W nagrodę za to, że 13-latka świetnie się uczyła. Była najlepsza w klasie. W przeddzień wyjazdu dostała jeszcze piątkę z języka angielskiego. Bardzo się cieszyła. Wychowawczyni powiedziała, że taka zdolna dziewczynka na pewno szybko nadrobi zaległości.
- I dlatego pozwoliła jej jechać - pani Józefa mówi już nieco spokojniej. - A teraz? Nie wiem, jak my sobie poradzimy. Czy ja przeżyję, gdy tu przywiozą jej trumnę?
Rodzice dziewczynki są zrozpaczeni. Matka została w domu. Opiekuje się rodzeństwem Karolinki. To 11-miesięczne bliźnięta. Ojciec jeszcze w środę był w szpitalu w Berlinie, przy swojej mamie. Kobieta wciąż jest w ciężkim stanie. Czasami jednak wraca jej przytomność. Wtedy pyta o wnuczkę. Na razie nikt nie powiedział jej prawdy...

Czytelnicy stron internetowych niemieckojęzycznych mediów są wstrząśnięci rozmiarami tragedii, która wydarzyła się na obwodnicy. We wtorek na portalu popularnego dziennika "Berliner Zeitung" ukazał się wstrząsający artykuł: "Wnuczka zmarła, babcia jeszcze tego nie wie". To rzecz o dramacie pani Marii. Kobieta przez wiele godzin była operowana w szpitalu w miasteczku Koenigs Wusterhausen. Lekarzom udało się poskładać jej połamane w wielu miejscach kości. Będzie żyła! Ale najgorsze dopiero przed nią. Gdy poprawi się jej stan zdrowia, będzie musiała poznać straszną prawdę: że jej ukochana wnuczka Karolina, która podczas podróży siedziała tuż obok, nie żyje.
W komentarzach, przynajmniej na początku, pobrzmiewała też inna nuta. Gdy nie było jeszcze wiadomo, że sprawczynią najprawdopodobniej była Niemka kierująca czerwonym mercedesem 190, niektórzy internauci wpisywali: "No tak, znowu polski pojazd". W tym kontekście wypowiedzi, że Brandenburgia od lat nie przeżyła takiej tragedii, mogły być odbierane jako zawoalowana pretensja. Bo na niemieckich forach często można spotkać negatywne opinie o kierowcach polskich ciężarówek i autobusów oraz o stanie technicznym samochodów z naszymi rejestracjami. Wynikają m.in. z takich doniesień prasowych, jak to z 10 sierpnia, kiedy pod Monachium drogówka zatrzymała polski autokar liniowy. Kierowca nie tylko rozmawiał przez komórkę. Kontrola tacho wykazała, że w nocy autobus pędził 130 km/h tam, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80. Ponadto nie miał ogranicznika prędkości do 100 km/h, w który zgodnie z prawem unijnym, powinien być obowiązkowo wyposażony najpóźniej 1stycznia 2007.

Na portalu Berliner Morgenpost cytowany jest Cezary Kramek, drugi kierowca autokaru i współorganizator wycieczki. Mówi, że czerwone auto osobowe jechało zdecydowanie za szybko. Podkreśla, że tego typu mercedesy, z napędem na tył, są bardzo podatne na poślizgi w takich właśnie sytuacjach: na łukach i przy śliskiej nawierzchni. A serwis express.de zaznacza, że na pasie wjazdowym na autostradę, którym poruszał się samochód, obowiązuje ograniczenie do 40 km/h.

Do księgi kondolencyjnej, wystawionej w Urzędzie Miasta w Złocieńcu, wpisał się Radosław Kotarski. Jest synem Zenona, również tragicznie zmarłego w wypadku po Berlinem. - Drugiego takiego człowieka już nie będzie, a ja dopilnuję, by nikt nie zapomniał o nim i o reszcie ofiar - napisał pan Radosław. - Jest mi bardzo ciężko. Proszę o wyrozumiałość. Potrzebuję tylko spokoju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska