- Schudł pan niesamowicie. Jak to się robi? - Po pierwsze, mniej żreć, po drugie, mniej żreć i po trzecie, mniej żreć. Tak robię, a jak jem, to warzywa, sałatki, owoce morza i ryby.
- Od kiedy się pan odchudza? - Od października zeszłego roku.
- A dlaczego zdecydował się na dietę? - Ważyłem jak mały mastodont (ssak kopalny przypominający słonia - dop. red.). To było straszne, gdy kolejne poszerzane koszule okazywały się za ciasne. Ciężko prowadzić program, gdy człowiek się dusi.
- Ile pan zleciał? - Nie wiem, bałem się wejść na wagę, by siebie nie dołować. Niedawno, żeby się dowartościować i umocnić w postanowieniu dietetycznym, założyłem stary garnitur. I wyglądałem jak klown. Mam z tego powodu wielką radochę.
- Ciężko tak nagle przestać jeść? - Bardzo ciężko. Pierwsze tygodnie są kluczowe. Jeśli człowiek je przetrzyma i się nie złamie, później pójdzie.
- Co pan w ogóle wyrzucił z diety? - Zero chleba, słodyczy, ziemniaków, żadnego ryżu, makaronu.
- Alkohol? - Tego sobie nie odmawiam, ale staram się to kontrolować. Inaczej: jak już decyduję się wypić alkohol, zagryzam sałatą, pomidorem. Prawie nic nie jem. Jak człowiek pije, lubi przekąszać. Nie robię tego, piję na czysto. Ale co ciekawe: odkryłem, że jak człowiek nie je, szybciej trzeźwieje. Naprawdę. To jest podobno wytłumaczalne naukowo. Organizm bowiem najpierw trawi składniki odżywcze, czyli jedzenie, a alkohol zostaje.
- Dużo pan kupił nowych ciuchów? - Trochę. Ale jaką miałem przy t
ym frajdę
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?