- Muszę komuś pomagać, inaczej nie mogę żyć - opowiada pani Zofia, która mieszka w bloku w centrum Głogowa. Przed laty pracowała na kolei, była kierowniczką pociągu. Miała swoich dwoje dzieci, a jeszcze wychowywała sześcioro z domu dziecka.
Teraz wszystkie są już dorosłe. Mają swoje rodziny. A ich mama jest emerytką i zajęła się kotami. Kocią mamę zna wielu głogowian. Ostatnio to do niej przyszli po pomoc, kiedy w pudełku koło wejścia do jednostki wojskowej, przy ul. Sikorskiego, zamieszkała kocia rodzina. Na śniegu i mrozie. Ludzie się tym przejęli i... wezwali panią Zofię.
- Zadzwoniłam po policję. Tam było sześć kociąt. Wcale nie wzięłam ich do domu, jak mówiła na waszych łapach przedstawicielka Amicusa. Kocięta gdzieś zniknęły, pewnie ktoś je wziął - uważa. Rzeczywiście, teraz w tym miejscu stoi puste pudełko.
Pani Zofia mówi, że ze swoimi problemami musi sobie radzić sama. Nikt jej nie pomaga, czasami jedynie schronisko dla zwierząt we Wrocławiu. - Ale tam wielka bieda jest, zwierzęta dostają jeść raz dziennie - opowiada.
Teraz ma w domu trzy koty. Wszystkie to oczywiście znajdy. Ośmioletnia kotka Sara ma... chorobę sierocą. Tak, koty też na nią chorują. Jest nieufna, smutna, wymaga szczególnej opieki. Boi się ludzi, nie bawi się z innymi zwierzętami. Wszystko wskazuje na to, że przez poprzednich właścicieli była bita. Pani Zofia twierdzi, że ktoś wyrzucił ją przez okno. Uciekła i mieszkała w piwnicy. Pani Zofia ją stamtąd zabrała.
- Robię wszystko, żeby wyzdrowiała - mówi. - Jest pod opieką weterynarza. Szukam dla niej opiekuna, który odda jej serce.
Podobnie jak niej, głogowianka także szuka opiekunów dla dwóch innych kotów. Czteromiesięcznych, Kajtusia i Broniusia. Ktoś je zostawił na targu, w klatce. Zabrała je do domu.
- Kot, który nie ma domu, znajduje u mnie schronienie, nic na to nie poradzę - tak dyktuje mi serce - mówi pani Zofia. - Znają mnie weterynarze, są tacy, którzy nawet nie biorą ode mnie pieniędzy. Zna mnie także policja. Jak tylko po nią zadzwonię, to przyjeżdża i pomaga.
Pani Zofia dziwi się, że są ludzie, którzy nie lubią kotów. Kiedyś jeden z sąsiadów powiedział jej, że dla niego to są diabły. Jak któregoś dorwie, to zabije. - Przecież czasem koty są lepsze niż ludzie. Potrafią być miłe, wdzięczne. Poza tym leczą różne dolegliwości, uspokajają, koją nerwy. Jak się ma kota, to się prawie nigdy nie choruje. Nie pamiętam już kiedy grypę miałam - właśnie dzięki kotom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?