Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nam myśleć nie kazano

LESZEK KALINOWSKI
Nauczycielom brakuje elementarnej wiedzy, by mogli uczyć dzieci czytania i pisania. Nie są w stanie wyjaśnić żadnej reguły gramatycznej i jeszcze biorą za to pieniądze. Język polski jest wykorzystywany do zabijania logicznego myślenia...

Prof. dr hab. Bronisław Rocławski z Uniwersytetu Gdańskiego wypowiada te słowa w wielu miejscach w kraju. Zwykle nauczyciele oburzają się; przecież cały swój czas poświęcają uczniom. W soboty, niedziele dokształcają się na studiach podyplomowych, kursach. Jednak zdaniem prof. Rocławskiego, w większości przypadków pedagodzy biegają na uniwersytety nie po wiedzę, lecz zaświadczenie. Do tego zmusiła ich reforma oświaty, którą profesor określa przymiotnikiem ,,papierowa".
- Cieszyłem się, że będzie wieloprogramowość i co z tego wyszło Namnożyło się ponad 140 byle jakich programów podkreśla prof. Rocławski. Nie przygotowano nauczycieli do ich budowania. A przecież dla nich program to świętość. To z realizacji programów są rozliczani.
Niektórzy pytają, jaki program powinni wybrać. Wtedy profesor podpowiada: Ty wpisz, że pracujesz na programie 135, a ty 56 i... rób swoje. W sposobie podejścia do ucznia nic się nie zmieni, dopóki nie zmieni się sposób oceniania nauczycieli. Obecne zarządzenia zniechęcają do pracy z uczniem słabym.
- Oświata nie lubi ucznia. Na murach szkół powinny zawisnąć szyldy: Wy psujecie nam statystykę! mówi prof. Rocławski. Dlatego nauczyciel dziś nie naucza. Stał się selekcjonerem: ty pójdziesz do poradni na badania, tobie potrzebne są korepetycje, a ty nauczysz się tego w domu. Jeśli słaby uczeń będzie miał odpowiednie zaświadczenie, to nie zaszkodzi ocenie pracy nauczyciela.
Biznes terapeutów
W jednym z renomowanych, warszawskich liceów połowa uczniów ma zaświadczenia, że są dyslektykami. Polonistka zastanawia się, co zrobi, jeśli wszyscy przyniosą podobne dokumenty.
- Gdyby się do mnie zgłosili, podpisałbym wszystkim takie orzeczenie. By doprowadzić do sytuacji, że 100 proc. uczniów miałoby dysleksję. Może wtedy przyszłoby opamiętanie zastanawia się prof. Rocławski.
Jedna z poradni w Trójmieście masowo wystawiała zaświadczenia, w których stwierdzano dysortografię i dysgrafię u dzieci w zerówkach, gdzie nie uczono pisania. Dyrektor placówki nazwał to wypadkiem przy pracy.
Zdaniem profesora, kształci się teraz mnóstwo terapeutów, specjalistów i każdy musi się czymś zajmować. Dysleksję wykrywają zaraz po urodzeniu dziecka, zanim nauczy się mówić, czytać i pisać. Od razu można takie dziecko wysłać do gabinetu. I prowadzić do matury. To jest wielki biznes!
Niedawno Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało książkę ,,MEN o dysleksji czyli specyficznych trudnościach w nauce". Wynika z niej, że przyczyna tych trudności tkwi w uczniu. A przecież są i inne poglądy naukowe.
- Dyslektykami nazywam dorosłych, którzy się zajmują tą tematyką i mówią tylko o dziurach w mózgu, nie wspominając ani słowem o nauczycielach podkreśla prof. Rocławski.
Dwa różne światy
Jakże cieszą się rodzice, gdy ich dziecko wypowie pierwsze głoski, słowo ,,mama"! Biją brawo, głaszczą po głowie, uśmiechają się. Potem za brzydkie pisanie dziecko dostaje szturchańca.
Po wielu latach badań prof. Rocławski twierdzi, że przyczyna niepowodzeń dzieci w czytaniu i pisaniu tkwi w braku elementarnej wiedzy nauczycieli. Nie potrafią odpowiedzieć na pytanie: Czy pani uczy pisma ideograficznego A może alfabetycznego Nie znają historii, rodzajów pisma. Podczas spotkań z nauczycielami pada polecenie: Proszę podzielić wyraz ,,zima" na głoski. Jedna nauczycielka dzieli tak: ź + m + a. Druga ją poprawia: z + i + m + a. Trzecia, która podałaby poprawną odpowiedź, się nie zgłasza.
Podstawową umiejętnością, którą dziecko powinno sobie przyswoić przed przystąpieniem do czytania i pisania, jest umiejętność składania wyrazów z głosek. Nauczyciele nie znając świata głosek podają do składania nie głoski, a litery. Nie potrafią też wymawiać głosek w izolacji. Do spółgłosek dodają samogłoskę y. Do dziecka nie dociera więc jedna głoska, lecz dwie. Zamiast m, s, t my, sy, ty. Niektórzy uważają, że wymawiają poprawnie, bo krótko. Nie o to chodzi. Dziecko i tak odbiera dwie głoski, a powinno jedną. Słyszy: my + a + my + a. Łączy to w wyraz, powstaje myamya. Nie wie, co to jest myamya. Tymczasem nauczycielka tłumaczy, że podała głoski z wyrazu mama.
Niektórym dzieciom w drodze do ,,mamy" pomagają litery. Zauważają one, że w wyrazie ,,mama" są cztery litery i cztery głoski. Jest tak, jak widzi świat dziecko, a nie nauczycielka, która z wyrazu czterogłoskowego czyni wyraz sześciogłoskowy. Inni uczniowie brną zaś dalej w niewiedzy, zastanawiają się, o co tu chodzi. Denerwują się, zniechęcają do nauki.
Błędy córki Wałęsy
Często dzieci bez opanowanej syntezy zmusza się do wydzielania głosek w wyrazach. Nie opanowały składania wyrazów z głosek i rozkładania wyrazów na głoski. Nauczycielka zaczyna jednak wprowadzać litery. Bez znajomości liter czytanie i pisanie będzie bardzo trudne. Nie pozostaje wtedy nic innego jak tylko oglądanie obrazków graficznych i ich przerysowywanie. Pismo alfabetyczne zostaje zastąpione pismem ideograficznym. Nauka jest trudna i trwa wiele miesięcy, a nawet lat.
W czytaniu pojawiają się te same problemy, jakie miało dziecko podczas ćwiczeń przygotowujących do czytania i pisania. Jeśli uczniowie nie opanowali umiejętności składania głosek z wyrazów, podstawiają pod litery pseudogłoski np. dy + ly + a. Składają i pytają: Co to jest dylya Takie dziecko staje się coraz bardziej nerwowe. To dobry kandydat na dyslektyka.
Z pisaniem też nie jest lepiej. Wiadomo, żeby posługiwać się pismem alfabetycznym, trzeba umieć dzielić wyrazy na głoski. Uczeń nie zrobi tego, jeśli nie potrafi sprawdzić podziału. Do tego z kolei potrzebna jest umiejętność składania wyrazów z głosek. Tego dziecko nie opanowało.
- Gdy przeglądałem zeszyty córki Lecha Wałęsy, bo mnie poproszono, były tam takie błędy jak ,,żcie" (życie), a potem ,,dyno" (dno) przypomina sobie prof. Rocławski.
Terroryzm ortograficzny
Nauczycielka mówi: Pisz rz po p, b, ch, t, d, k, g, w, j, wylicza wyjątki pszenica, kształt, pszczoła... I dzieci starają się tę regułkę stosować. Piszą ,,krzogrzutrz".
- Orzeczono by głupol, a ja że to kandydat na Einsteina podkreśla profesor.
Dziecko pisze ,,wrzyscy". Pani podkreśla błąd.
- Proszę pani, dlaczego to jest błąd pyta uczeń.
- Bo to wyjątek wyjaśnia nauczycielka.
- To dlaczego nie podała pani tego wyrazu dyktując nam wyjątki ciągnie dalej dziecko.
- Przestań zadawać głupie pytania ucina dyskusję pani, która nie rozumie zasad gramatycznych. Bo w tej zasadzie nie chodzi o litery, ale o głoski.
Tymczasem trzeba zacząć od rozbudzenia świadomości ortograficznej. Zestawić świat liter ze światem głosek i zobaczyć problemy. Np. że głoska f może być realizowana w piśmie w postaci litery w lub f.
Nauczyciel prowokuje błędy mówi prof. Rocławski. Zmusza dziecko do ich popełniania poprzez dyktanda. Jakie ono ma szanse, jeśli jest źle uczone Dyktanda w tej sytuacji to przejaw terroryzmu ortograficznego, czego efektem jest demoralizacja młodzieży, która np. pisze rż, ni to ż, ni to rz. To my zmuszamy uczniów do takich zachowań.
Jeśli dziecko ma ogląd całości, a nie osobne zestawy głosek i liter, łatwiej pokona wszelkie trudności.
Czerwone i czarne
- W naszych publikacjach wyróżniliśmy litery podstawowe, oznaczone czarnym kolorem, i niepodstawowe, czerwone tłumaczy profesor. Problem ortofoniczny polega na tym, że dziecko ma literę i nie wie, jak ją przeczytać. Litera g może być odczytana jako g (gamoń) lub k (wróg). W języku polskim wystarczy zmienić jedną głoskę, by mieć dwa różne wyrazy (pada bada). Jak dziecko ma czerwone cz, czyta jak dż.
Każda litera niepodstawowa mówi jestem związana z głoską, uważaj na mnie! Na późniejszym etapie można skorzystać z reguł gramatycznych, które dzieci same odkrywają. To z kolei rozwija myślenie. Tymczasem większość lekcji języka polskiego to zabijanie logicznego myślenia. A potem dziwimy się, że uczniowie mają problemy na matematyce.
Chodzi więc o to, by kształcić specjalistów od języków: polskiego i jednego obcego. Nauczycieli, którzy potrafią nauczyć czytać i pisać także dzieci z trudnościami. Zajmuje się tym glottodydaktyka. Można się z nią zapoznać w ramach studiów podyplomowych, kursów, a także dzięki Akademii Wirtualnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska