Większość osób, która pracuje lub mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie banku, nie miała pojęcia jakie sceny rozgrywają się w placówce. Uwagę nowosolan zwróciły dopiero policyjne radiowozy, które pojawiły się na miejscu.
Więcej od innych widział zza witryn swojego kiosku Jan Hanusz, u którego schroniła się jedna z przerażonych kasjerek. Oboje widzieli, jak złodziej wychodzi z banku i odjeżdża na rowerze. Rabuś skręcił na tyły banku, w podwórko za kamienicami. Daleko jednak na nim nie zajechał, bowiem porzucił go na rogu ulic Muzealnej i Wojska Polskiego, po czym wsiadł do zaparkowanego samochodu i odjechał. Za kierownicą pojazdu czekał już jego partner z odpalonym silnikiem.
Skąd pomysł by pierwsze 200 metrów po rabunku uciekać na rowerze? Oprócz oczywistej przewagi nad pieszym pościgiem mogło też chodzić o zmylenie psów tropiących.
- To było wszystko wyreżyserowane, oni wiedzieli kto, kiedy się zmienia, kiedy kasetki wynoszą do skarbca. Bo tam przecież nikt pieniędzy na wierzchu nie trzyma! - komentuje J. Hanusz.
Policja, ze względu na dobro śledztwa, też nie ujawnia zbyt wielu szczegółów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że samochód, którego użyli złodzieje to toyota yaris na wrocławskich numerach rejestracyjnych lub innych zaczynających się od „DW”.
Więcej w środowym 24 lutego papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z Nowej Soli i okolic oraz na plus.gazetalubuska.pl.
Tak uciekał złodziej po napadzie na bank w Nowej Soli
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?