W sobotę na placu Garnizonowym w Świętoszowie pożegnaliśmy największą grupę żołnierzy wylatujących na tę trudną misję. Nie brakowało łez najbliższych, czy czułych pożegnań. - Tata, gdzie jest mój tata - płakał malutki chłopczyk, patrzący z oddali na defilujących żołnierzy.
- To trudna misja, ale jesteśmy do niej bardzo dobrze przygotowani - zapewniał w sobotę sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Czesław Piątas.
Minister Piątas zapewnił, że polskie wojsko może liczyć w Afganistanie na najlepszy sprzęt, jakim dysponuje nasza armia. - Wszystkie nowe transportery Rosomak w pierwszej kolejności trafiają do Afganistanu - podkreślił. - Gdy dwa lata temu dokonano cięć w budżecie resortu, nie dotyczyły one kontyngentu afgańskiego. On jest najważniejszy dla ministerstwa.
Piątas podkreślił, że pozostające w kraju rodziny żołnierzy będą otoczone troskliwą opieką. - Także w sytuacjach tragicznych. Rząd zagwarantował w takim wypadku pomoc - mieszkania, renty, stypendia dla dzieci uczących się. Ale oczywiście życzymy im, by wrócili cali i zdrowi - mówił minister.
Z oficjalnej strony MON możemy dowiedzieć się, że odszkodowanie w wypadku śmierci żołnierza to 200 tys. zł. Ubezpieczenie z tytułu uszczerbku na zdrowiu w wyniku nieszczęśliwego wypadku - 1.000 zł za każdy 1 proc. uszczerbku.
Do Afganistanu wylatuje połowa żołnierzy z 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie. W tym gronie będzie 40 pań. Całością dowodził będzie dowódca 10. BKPanc. gen. bryg. Andrzej Reudowicz. - W czasie naszego pobytu na misji w Świętoszowie będzie działało centrum pomocy rodzinie. Odnowiliśmy linie telekomunikacyjne do mieszkań, w klubie garnizonowym będą telefony, internet. Nie będzie problemu z komunikacją - zapewnia rodziny gen. Reudowicz.
W sobotę po defiladzie spotkaliśmy na placu m. in. starszego szeregowego Andrzeja Kanickiego z żoną Anną i dwuletnim synkiem Bartoszem. - Obawy? Chyba tylko zimno. Choć z drugiej strony ostra zima będzie naszym sprzymierzeńcem. Przy temperaturach dochodzących do minus 40 stopni, ryzyko ataków ze strony przeciwnika spada - zapewnił nas A. Kanicki.
- Nie chciałam, żeby mąż jechał na misję. Ale on najpierw się zapisał, a dopiero potem mnie poinformował - wspominała pani Anna. Zapytaliśmy, co da mężowi przed wyjazdem. - Na pewno nasze zdjęcia. Nie jestem przesądna, więc niczego specjalnego na szczęście nie dostanie. Oczywiście oprócz całusa - zapewniła.
Pan Andrzej o planach wyjazdu powiedział żonie siedem miesięcy temu. Ale nie wszyscy postąpili tak samo. - Niektórzy moi koledzy mówili nawet, że jadą na półroczny poligon, albo przywieźli żony na pożegnanie do Świętoszowa i one tutaj dowiedziały się, gdzie jadą ich mężowie - opowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?