TAK SIĘ PRZEDSTAWILIŚMY
TAK SIĘ PRZEDSTAWILIŚMY
- Anna i Wojciech Nowiccy
- mamy umowy o pracę na czas nieokreślony
- zarabiamy po 3 tys. zł brutto (trochę więcej niż średnia krajowa)
- to daje 2,2 tys. na rękę, 4,4 tys. na parę
- stałe wydatki (wynajem mieszkania, czynsz, rachunki) to 2 tys. zł
- na życie zostaje nam 2,4 tys. zł
- potrzebujemy 150 tys. na 30 lat na nowe 45-metrowe mieszkanie
Frank szwajcarski szybuje, banki narzekają na dłużników, deweloperzy na banki, ci, co już mają kredyty - na rosnące raty, a ci, co chcą wziąć kredyt - na bariery. W piątek nasi reporterzy udający małżeństwo sprawdzili w pięciu bankach, jak jest naprawdę.
O frankach zapomnijcie
Centrum Gorzowa to bank na banku, wchodzimy do Deustche Bank. Elegancko, cicho, przestronnie. Jedna miła pani kieruje nas do drugiej miłej. Ta zaprasza do stolika i wypytuje: jakie ma być to nasze mieszkanie, ile zarabiamy, gdzie pracujemy, czy w spółkach kapitałowych, czy zatrudniono nas na stałe, czy mamy inne kredyty, ile osób liczy nasze gospodarstwo domowe, a nawet które z nas jest starsze.
Cały czas pani z banku klika w komputerze, aż w końcu obwieszcza nam radosną wiadomość: mamy zdolność kredytową! Nie dostaniemy pożyczki w najtańszych frankach, bo nie posiadamy żadnego wkładu własnego. - Wolimy złotówki - mówimy. Pani dalej klika i daje nam wydruk, z którego wynika, że za 150 tys. zł kredytu po 30 latach zapłacimy ponad dwa razy tyle.
Pani objaśnia jeszcze inne liczy i tabelki z wydruku, ale niewiele z tego rozumiemy. Na szczęście możemy to sobie zabrać do domu, żeby na spokojnie przeanalizować.
Bierzcie i spłacajcie
W Eurobanku pytają o karty kredytowe - nie mamy. Jakieś inne zadłużenie? - Nie mamy. To chyba dobrze? - dopytujemy. - Też tak kiedyś myślałam. Ale skoro nigdy niczego państwo nie spłacali, to nie mogę sprawdzić waszej historii kredytowej. Nie dostaniecie całej kwoty - mówi miła pani. - Ale mamy niezłe zarobki - walczymy, a ona: - Zarobki to nie wszystko.
My, żeby wypaść wiarygodnie, kombinujemy na głos, że coś pożyczymy od rodziców, może ,,żona" sprzeda auto. Tymczasem pani z banku liczy, sprawdza i oznajmia: możemy dostać najwyżej 120 tys. zł. Zerkamy na wydruk - oddamy niemal 200 tys. zł.
W GE Money Bank uśmiechnięty pan wykrzykuje, że trafiliśmy we właściwe miejsce i do właściwej osoby, ale prosi o dowód osobisty któregoś z nas... Wydałoby się, że żadne z nas małżeństwo, rozstajemy się więc w przyjaźni. W mBanku trafiamy na bankowca - kumpla. To taki typ, co i pożartuje, i niby w tajemnicy przed przełożonymi powie więcej niż powinien, a w ogóle to sam spłaca kredyt, więc zna ten ból. Ta cała zasłona dymna ma nam złagodzić wyrok: za te nasze 150 tys. zł po 30 latach spłacimy jeszcze raz tyle samych odsetek! Na osłodę w kosztach kredytu mamy ubezpieczenie od nieszczęść wszelakich.
A z czego żyć?
W Polbanku z powodu dochodów i braku innych kredytów znów nie chcą nam dać tyle, ile potrzebujemy. I jeszcze jedno - ponieważ nasze rzekome mieszkanie nie jest gotowe, to pieniądze (bankowcy mówią "środki") dostaniemy dopiero, gdy będziemy mieli notarialny akt własności. Korzystniej będzie też dla nas, jeśli zdecydujemy się przenieść nasze konta właśnie do tego banku, żeby w przyszłości mógł on swobodnie zabierać sobie raty z naszych pensji.
A skoro już o ratach. We wszystkich bankach wychodzi nam, że miesięcznie będziemy spłacać około 1 tys. zł. To by oznaczało, że na życie zostanie nam 1,4 tys. zł. Jednak żaden z doradców nie zwrócił nam to uwagi. - Przez ostatnie miesiące warunki zaostrzono, ale cały czas klient chętny na kredyt jest mile widziany, a dla doradcy najczęściej oznacza on sporą prowizję - tłumaczy doświadczony bankowiec od kredytów hipotecznych.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?