Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasi w Afganistanie: atak na zgrupowanie Bravo

Ppor. Anna Wisłocka (dab)
Wśród zwiadowców są też snajperzy
Wśród zwiadowców są też snajperzy st. szer. Damian Kamyk
Przecierają szlaki, sprawdzają drogi, są wysyłani tam, gdzie inne pododdziały nie dojeżdżają. Taka jest misyjna codzienność zwiadowców 1. plutonu grupy rozpoznawczej (GR) Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie.

Zespół zwiadowców stacjonuje w Warriorze - najbardziej wysuniętej na południe bazie Polskich Sił Zadaniowych (PSZ). Wiele zadań wykonują z żołnierzami zgrupowania bojowego Bravo. Zanim dotrą na miejsca akcji, muszą rozpoznać drogi. Dlatego jadą jako pierwsi.

- Na wszystko trzeba zwracać uwagę, mamy do czynienia z bardzo niesprzyjającymi warunkami. Unikamy głównych dróg i szlaków, nie jeździmy po starych śladach. Staramy się dostrzegać każdy szczegół i element odbiegający od normy - mówił dowodzący pierwszym wozem st. kpr. Rafał Miśkowiec.

Przed kilkoma dniami dowódca zespołu ppor. Dawid Ząbek został wezwany późnym wieczorem do TOC-u (z ang. Tactical Operation Center - taktyczne centrum operacyjne). Dostał zadanie sprawdzenia miejsca, gdzie - według informacji z posterunku obserwacyjnego - rebelianci przygotowywali rakietę do wystrzelenia w kierunku bazy. Czas do wyjazdu, niecałe 30 minut.

Pojechali. Warunki terenowe okazały się znacznie cięższe niż się spodziewali. Wiele przewężeń utrudniających ruch, i głębokich studni, zupełnie niewidocznych w kompletnych ciemnościach nocy. To była długa droga. Ale się opłaciło: znaleźli rakietę wycelowaną w kierunku bazy.

- Zazwyczaj dostajemy pewne informacje, wyjeżdżamy w miejsca gdzie rzeczywiście coś jest. Kiedy ludzie wracają z takiej roboty, wiedzą, że zrobili coś dobrego. To nas niesamowicie motywuje do następnych wyjazdów - podsumował ppor. D. Ząbek.

Walczyli w zasadzce

Wśród zwiadowców są też snajperzy
(fot. st. szer. Damian Kamyk)

Innym razem, tuż po powrocie z patrolu, dostali zdjęcie satelitarne Kalaty (typowa afgańska zabudowa), w której najprawdopodobniej przechowywano pocisk rakietowy z wyrzutnią, bądź moździerz. Pojechali transporterami rosomak, bo są bardziej mobilne na bezdrożach, a zależało im na czasie. Błyskawicznie trafili we właściwe miejsce i przeszukali wskazany obiekt.

Czasami kolejne zadanie dostają zaledwie po kilku godzinach od powrotu do bazy, ale chłopaki z rozpoznania nigdy nie marudzą. - Najpierw myślę o tym co, gdzie i jak mamy zrobić, na ile będzie to trudne. Potem zastanawiam się jak do tego przygotować ludzi i jak im tą informację przekazać, aby ich nie przerazić, gdy jedziemy w miejsce gdzie dzień wcześniej kompania miała kontakt i napotkała silny opór, a my jedziemy w to samo miejsce w nocy, zaledwie kilkoma wozami. Staram się te zadania przekazać tak, aby nie wydawały się nie do wykonania. Jednak 1 zespól to ekipa tak przygotowana i zmotywowana, że kiedy dostajemy zadanie, wiemy, że jest trudne, ale wiemy też, że sobie poradzimy - opowiada ppor. Ząbek.

Zadania grupy rozpoznawczej to też długie i starannie przygotowane akcje. Ostatnio mieli rozpoznać drogę lądową i znaleźć bezpieczny szlak do bazy Giro, w terenie, którego od dawna w tych celach nie wykorzystywano. Akcję przeprowadzili wspólnie z piechocińcami 1. plutonu 2. kompanii zgrupowanie bojowego Bravo oraz saperami amerykańskiego RCP ( z ang. Road Clerance Patrol - patrol rozminowania).

W drodze powrotnej piechocińcy zamykający kolumnę pojazdów zostali zaatakowani przez rebeliantów uzbrojonych w moździerze, karabiny maszynowe i granatniki przeciwpancerne. Polacy szybko odpowiedzieli ogniem, zwiadowcy ubezpieczyli wyjście kolegów z Bravo i wydostali się z zasadzki. Jednak niedługo później znów zostali zaatakowani. Polacy szybko przejęli inicjatywę. Zniszczyli między innymi stanowisko moździerza. Łącznie poległo wówczas sześciu rebeliantów. - To była długa akcja, ale wyszliśmy z niej praktycznie bez żadnych start - podsumował st. plut. Robert Lisiecki, dowódca sekcji.

St. plut. Artur Mielczarek: - Stanowimy zgrany zespół

Czasu wolnego nie zostaje zbyt wiele. Po powrocie najpierw trzeba przejrzeć i oczyścić broń oraz pozostały sprzęt, uzupełnić amunicję. Później są krótkie chwile kontaktu z rodziną, szybki odpoczynek i długie rozmowy zwiadowców.

- Mamy duży stół na zewnątrz przed swoim budynkiem. Siadamy przy nim, słuchamy radia, rozmawiamy, opowiadamy o tym co robiliśmy wcześniej, żartujemy i śmiejemy się. To nam pozwala ładować prywatne "akumulatory". Jesteśmy małą grupą i dzięki temu jesteśmy bardzo zżyci - zapewnia Artur Mielczarek, dowódca sekcji st. plut..

Zespół grupy rozpoznawczej w całości wywodzi się z kompanii rozpoznawczej 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza, wchodzącej w skład "Czarnej Dywizji". Natomiast żołnierze zgrupowania bojowego Bravo są sformowani na bazie 1. batalionu piechoty zmotoryzowanej Ziemi Rzeszowskiej z tej samej brygady.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska