Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz Czytelnik walczy z sąsiadami, którzy palą w klatce schodowej

Aleksandra Łuczyńska
Paląc papierosa pamiętaj, że dym może przeszkadzać innym
Paląc papierosa pamiętaj, że dym może przeszkadzać innym fot. Aleksandra Łuczyńska
Z sąsiadem każdy chciałby żyć dobrze, a przynajmniej bezkonfliktowo. Co zrobić, kiedy ten pali papierosy w klatce schodowej, a pety rzuca na ziemię? - To walka z wiatrakami - mówi pan Andrzej, który opowiedział nam o swoim problemie

Pan Andrzej mieszka w jednym z bloków osiedlu Moniuszki. Wprowadził się do niewielkiego mieszkanka wraz z żoną i dzieckiem, niespełna rok temu. Po pewnym czasie zauważył, że w klatce schodowej często czuć dym papierosowy.

- To niby nic takiego, są ludzie, którym to nie przeszkadza, ale mnie owszem. Nie tylko dlatego, że nie lubię dymu. Kiedy wychodzę z mieszkania w korytarzu jest dosłownie siwo, szczególnie w taką pogodę, kiedy na dworze nikomu się nie chce kopcić, bo zimno - tłumaczy żaranin. - Nasza córka jest alergiczką i nie może wdychać takich smrodów, dlatego unikamy zadymionych pomieszczeń. Gdy zobaczyłem, co dzieje się w bloku, w którym mieszkam, postanowiłem wytoczyć walkę palaczom.

Jak się okazało, walka była nierówna. Pan Andrzej zaczął od tego, że za każdym razem, gdy wyczuł dym papierosowy w korytarzu, otwierał okno. Szybko jednak sąsiedzi zaczęli zwracać mu uwagę, że jest zimno, więc wietrzenie zimą jest wykluczone
- Uparłem się jednak, chociaż jeden z sąsiadów raczył mnie poinformować, że zakazu palenia w klatce nie ma. Załatwiłem to w spółdzielni. Informacja o zakazie pojawiła się niemal natychmiast - wspomina mężczyzna. - Kiedy zobaczyłem faceta z papierosem na schodach, kulturalnie mu powiedziałem, żeby go zgasił, bo jest zakaz. W odpowiedzi usłyszałem, że mam się w d... pocałować. Z kolei inny sąsiad przyczepił się, że na piśmie ze spółdzielni, wywieszonym przy drzwiach wejściowych, nie ma pieczątki. Jak już się pojawiła, to i tak niczego nie zmieniło.

Pan Andrzej z rezygnacją pokazuje parter w klatce bloku, w którym mieszka. Na podłodze można doliczyć się kilkunastu petów rzuconych niedbale przez miłośników nikotyny. Co robić w takiej sytuacji? Czy walka z palaczami, którzy nie tylko zatruwają innym powietrze, ale też bezmyślnie zaśmiecają własne otoczenie, ma sens?
Stanisław Hałabura, prezes spółdzielni mieszkaniowej przy ul. Wieniawskiego powtarza słowa pana Andrzeja.

- Tak naprawdę to w wielu przypadkach jest prawdziwa walka z wiatrakami. Co prawda, jest przygotowywana ustawa o paleniu w miejscach publicznych, ale w naszym wewnętrznym regulaminie takich obostrzeń jeszcze nie ma - tłumaczy. - Nie oznacza to jednak, że jeśli mieszkańcy zwrócą się do nas z problemem, to im nie pomożemy. Taki zakaz możemy wywiesić i robiliśmy to już kilka razy, jednak to nie zawsze pomaga. Problemem są nie tylko palacze. Są klatki, w których często spożywa się alkohol. To prawdziwa plaga, szczególnie w budynkach położonych niedaleko sklepów - mówi prezes, który przyznaje jednocześnie, że nawet zamontowanie domofonu nie daje gwarancji, bo często się zdarza tak, że nie tylko ludzie z zewnątrz, ale sami mieszkańcy "urzędują" w klatkach.

- Można wezwać straż miejską, ale tylko wówczas gdy mamy do czynienia z zakłóceniem porządku, zaśmiecaniem miejsc, takich jak na przykład klatka schodowa - wyjaśnia komendant straży miejskiej, Marian Fularski. - Oczywiście mowa tu o przypadkach, kiedy stoi grupa ludzi, którzy palą papierosy, rzucają śmieci. Wtedy grozi mandat w wysokości 100 zł. To, czy można palić w korytarzach budynków, regulują przepisy zarządców, my możemy interweniować tylko w przypadkach ewidentnego zakłócania porządku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska