Od ponad 20 lat Krzysztof Kochan pracuje w Międzyrzeckim Towarzystwie Budownictwa Społecznego. Naprawia lokatorom krany, cieknące kaloryfery i przyłącza wodno-kanalizacyjne. - W tym fachu wciąż się trzeba uczyć. Zmieniają się materiały i technologie ich obróbki. Na przykład jeszcze nie tak dawno nikt nie słyszał o lutowaniu miedzi, a teraz to standard. Tak samo jak montaż i konserwacja wanien z masażami wodnymi. To robota dla fachowców, którzy są na bieżąco z wszelakimi nowinkami - mówi.
Niektórzy lokatorzy wyręczają fachowców i sami usuwają drobne usterki, bo w obiegowej opinii naprawa cieknącej rury, to żadna sztuka. Ponoć zna się na tym prawie każdy Polak. Tak jak na medycynie i polityce. A potem są tylko kłopoty. Niekiedy takie samodzielne próby kończą się zalaniem mieszkania, albo podtopieniem sąsiadów. Domorośli hydraulicy zapominają o uszczelkach, stosują niewłaściwe części i partaczą robotę, którą potem muszą po nich poprawiać fachowcy.
W odróżnieniu od budowlańców, hydraulicy najwięcej pracy mają zimą. Zamarznięta woda rozsadza rury położone w ziemi, niszczy instalacje w domach i mieszkaniach. Niekiedy ich praca przypomina robotę archeologa. W Międzyrzeczu wiele kamienic na ponad sto lat, równie zabytkowe są żeliwne i kamionkowe rury, które doprowadzają do nich wodą i odprowadzają ścieki. Teraz takie instalacje robi się z miedzi i tworzyw PCV.
Uszkodzone wodociągi to jednak mały problem w porównaniu z zapchaną kanalizacją i ściekami, które potrafią wybić w piwnicy, albo nawet w mieszkaniu. A to też robota dla hydraulika.
- To ciężka i niewdzięczna praca. Ale ktoś to robić musi - mówi Kochan.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?