W ostatnich kilku latach minionego tysiąclecia, jak i na początku obecnego wieku, „wybuchła” niczym nieokiełznana przestępczość. Kroniki policyjne każdego dnia zapełniały się wówczas kolejnymi, bulwersującymi opinię publiczną, niecnymi postępkami.
W kilku wydaniach tygodnika przypomnieliśmy niektóre z głośniejszych swego czasu zdarzeń kryminalnych z naszego terenu.
Dzisiaj w naszym cyklu zamieszczamy opowieści o skutkach nadużywania alkoholu w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej, rodzinnej.
Za kółkiem spał pijany młodzieniec
Niespełna dziesięć lat temu, szóstego września 2006 roku, grubo po północy kontrolerzy z sekcji ruchu drogowego świebodzińskiej policji zostali poinformowani, że we wskazanym im miejscu w podłagowskim Gronowie samochód osobowy marki Opel wjechał do przydrożnego rowu, a jego kierowca zionął alkoholem.
Okazało się szybko, że kierowca sam poradził sobie z opuszczeniem feralnego rowu i odjechał przed przybyciem policyjnego patrolu. Niebawem, około godz. 1.00, funkcjonariusze zauważyli w Łagowie na ul. 1-go Lutego, stojący na środku jezdni, przodem w kierunku Sieniawy, pojazd marki Opel Corsa. Auto było pozbawione z przodu tablicy rejestracyjnej, pas przedni był uszkodzony, a przednia szyba popękana. Silnik był jeszcze gorący. Na siedzeniu kierowcy smacznie spał 21-letni mieszkaniec Sieniawy, którego policjanci zobaczyli z zakrwawionym nosem i rozciętą wargą. Młodzieniec miał w wydychanym powietrzu alkohol o stężeniu 0,96 mg/l, czyli prawie dwa promile.
Polonez i chrobry rowerzysta
Tej samej nocy w Podłej Górze, miejscowości leżącej w gminie Skąpe, przy jednej z posesji kierowca poloneza nie zachował się ostrożnie i uderzył w tył prawidłowo zaparkowanego fiata. Do zdarzenia doszło około godz. 2.00, w sytuacji, gdy sprawca kolizji trzeźwiał po spożytym alkoholu. W feralnym momencie miał w oddechu 0,89 mg/l szkodliwego trunku.
Lepszym wynikiem popisał się natomiast pewien 54-mieszkaniec Łagowa, którego policjanci zatrzymali do kontroli na ul. Chrobrego. Rowerzysta nie miał przy sobie żadnych dokumentów tożsamości, ale za to parował z niego alkohol o stężeniu 1,32 mg/l, czyli prawie trzech promili. Funkcjonariusze świebodzińskiej drogówki odwieźli pijanicę do domu.
Niezbędna pomoc niebieskich
Nazajutrz, 7 września, w Świebodzinie pewien miejscowy policjant po służbie udał się z dzieckiem na plac zabaw znajdujący się na osiedlu Kopernika. W trakcie zabawy zauważył samochód, z którego przed placem wysiadł mężczyzna i podszedł do swojego znajomego. Po chwili ich rozmowa przemieniła się w głośną kłótnię i awanturę, podczas której raz po raz wszyscy słyszeli wulgaryzmy i obelżywe słowa.
W feralnym momencie mężczyzna obrócił się na pięcie i postanowił odjechać swoim autem. Wtedy policjant w cywilu spróbował odwieść go od tej decyzji, gdyż w trakcie zajścia zauważył, że mężczyzna jest nietrzeźwy. Perswadował, próbował odebrać kluczyki, ktoś z jego znajomych też starał się pomóc, ale pijany osobnik reagował agresywnie. W tej sytuacji niezbędna okazała się pomoc wezwanego patrolu niebieskich.
Nietrzeźwy peleton za kratami W połowie września 2003 roku, wieczorem, pomiędzy godzinami 18.00 a 19.00, funkcjonariusze świebodzińskiej policji drogowej kontrolowali uczestników ruchu na ul. Głównej w Kosieczynie. W efekcie, grupie miejscowych rowerzystów wydłużyli trasę i przesunęli „metę” aż do Policyjnej Izby Zatrzymań w Świebodzinie. Kolarze, a poprawniej: „golarze”, dostarczyli bowiem w wydychanym powietrzu dowody na swoją nietrzeźwość.
Najpierw premię do sądu przekroczył cyklista ze Zbąszynka, z wynikiem 0,43 mg/l alkoholu, a następnie dwaj mieszkańcy Kręcka, którzy popijali ze sobą, osiągając identyczny rezultat - 0,54 mg/l. Trzeba trafu, że na koniec dnia do feralnego peletonu dołączył czterokołowy „maruder”, czyli 45-letni świebodzinianin - kierujący samochodem osobowym marki Opel Vectra, który miał w sobie ponad dwa promile szkodliwego trunku. Nie posiadał za to prawa jazdy, które utracił pięć lat wcześniej za jazdę na dwóch gazach.
Pechowe niemowlę na bruku
Wszystkich przebił „głupawką” 28-letni mężczyzna, który 4 czerwca 2003 roku wziął wolne z pracy, aby zaopiekować się 8-miesięcznym dzieckiem. Trzeba bowiem trafu, że niefrasobliwie zajrzał tego dnia do kieliszka. W konsekwencji pijane manewry wózkiem spowodowały, że dziecię wypadło na bruk ul. Studenckiej. O zdarzeniu powiadomili pogotowie ratunkowe i policję zszokowani przechodnie. Maleństwo trafiło do szpitala. Na szczęście, obyło się bez urazów i niebawem dzieciątkiem zajęła się matka. Na marginesie dodajmy, że w oddechu lekkomyślnego ojca znajdowały się niemal 3 promile alkoholu. Wytrzeźwiał w policyjnej izbie zatrzymań
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?