Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze tramwaje potrzebują pieniędzy, a nie miłości!

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
ELŻBIETA NIEWRZAŁEKMa 59 lat. Jedna z najsłynniejszych motorniczych w mieście. Pracowała w MZK od 1972 r. Jeździła na wszystkich liniach. Przez lata fotografowała miasto i rosnące osiedla. Teraz przygotowuje kronikę Gorzowa z perspektywy motorniczego.
ELŻBIETA NIEWRZAŁEKMa 59 lat. Jedna z najsłynniejszych motorniczych w mieście. Pracowała w MZK od 1972 r. Jeździła na wszystkich liniach. Przez lata fotografowała miasto i rosnące osiedla. Teraz przygotowuje kronikę Gorzowa z perspektywy motorniczego. fot. Tomasz Rusek
- Wszyscy powtarzają, jak bardzo kochają komunikację tramwajową. Cudownie. Ale ta miłość jak każda wymaga, by o nią dbać, a nie tylko gadać - mówi w walentynki o tramwajach legendarna motornicza Elżbieta Niewrzałek.

- Czym przyjechała pani do redakcji na rozmowę?
- Jak to czym? Tramwajem! Z mojego osiedla, z ul. Gwiaździstej, to jedyny i najlepszy sposób na dojechanie do centrum. Korzystam z tramwajów bardzo często.

- Wyobraża sobie pani Gorzów bez tramwajów?
- Absolutnie nie. I nie chodzi tu wcale o miłość, przywiązanie i symbolikę, choć tego nie można przekreślić. Kocham tramwaje. Ale od tych, którzy w mieście coś znaczą i podejmują decyzje, oczekuję nie miłości do tramwajów, tylko konkretnych działań. Ta miłość jak każda wymaga, by o nią dbać, a nie tylko gadać. Tymczasem czytam wypowiedź byłego prezydenta Henryka Macieja Woźniaka, który tak pięknie pisze o tramwajach, stawia śmiałe tezy... I próbuję sobie przypomnieć, co on jako prezydent dla nich zrobił? A teraz proszę, jaki wizjoner.

- MZK tłumaczy alarm prostym rachunkiem ekonomicznym: na remonty i nowe wagony potrzeba 200 mln zł, a pasażerów ubywa. Pani pamięta inne czasy?
- O, tak. Jeździłam od 1972 r. To był czas, gdy Stilon i Silwana kwitły. Gdy wiozłam ludzi do pracy przy ul. Walczaka, wagony niemal pękały od naporu tłumu. Mój mąż zawsze żartował, że ludzie rozsmarowani na szybach wyglądali jak pszczoły poprzylepiane do miodu. Tylu ich jeździło! Wsiąść się nie dało czasami! A teraz? Firmy upadły, nie ma więc pewnego i stałego grona pasażerów. Tego nie przeskoczy nikt.

- Więc jak uratować tramwaje?
- Zgadzam się z prezydentem Tadeuszem Jędrzejczakiem. Trzeba iść do przodu. Pomyśleć, czy wszystkie trasy mają sens i zdecydować się na budowę linii przez ul. Piłsudskiego i Górczyńską. To plan na lata, kosmicznie drogi, ale trzeba podjąć decyzję: robimy to czy nie. Stanie w miejscu oznacza powolną degradację komunikacji tramwajowej.

- Pracowała pani jako motornicza od 1972 r. do 1997 r. Wtedy też mówiło się o rozbudowie sieci?
- Oczywiście (uśmiech). Na Piaskach pętla miała być przeciągnięta dalej, za wieżowiec. Były też plany, że jedynki i trójki będą kończyły bieg nie przy Walczaka, ale pojadą aż do Różanek. Naprawdę nam to mówiono. Ale nic z tego nie wyszło. Choć cieszę się, że mogłam być świadkiem rozbudowy trakcji, która w latach 70. poszła na Piaski i Górczyn.

- To jeszcze na chwilę wróćmy do dyskusji o przyszłości komunikacji szynowej: nie przekonują pani tłumaczenia, że tramwaje są dużo droższe niż autobusy?
- Oczywiście, że przekonują. Ale proszę zwrócić uwagę, że do dziś jeżdżą tramwaje, którymi kierowałam w latach 70., a autobusów w tym czasie firma kupiła, przejechała i sprzedała albo zezłomowała ile? Kilkadziesiąt? Tak się moim zdaniem liczy rzeczywiste koszty: cena, utrzymanie i długość użytkowania! Tu tramwaje są bezkonkurencyjne.

- Nie prowadziła pani wagonu od 1997 r. Można za tym tęsknić?
- Bardzo. I się stęskniłam. Gdyby ktoś mnie przyjął, natychmiast bym się zgodziła jeździć.

- Dziękuję.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska