- Jak się pani czuje jako uczestniczka igrzysk olimpijskich w Paryżu?
- Czuć już dreszczyk emocji, wszyscy mnie o nie zresztą pytają. Miałam jednak czas, by się z tym oswoić, bo kwalifikację wywalczyłam znacznie wcześniej. Ochłonęłam już i przyzwyczaiłam się do myśli, że będę reprezentował Polskę, ale faktycznie nie mogę się doczekać startu. Jestem przygotowana do tej imprezy mentalnie.
- Startuje pani w konkurencji trzy postawy. Jak ona wygląda w szczegółach?
- To jest konkurencja karabinowa. Strzelamy na 50 metrów z broni kulowej, a więc jest tam amunicja. Mamy trzy postawy: klęczącą, leżącą i stojącą. Każda z nich ma 20 strzałów. Maksimum można zdobyć 600 punktów.
- Czy fakt, że kwalifikacja była wywalczona przez panią wcześniej ułatwił przygotowania do tej imprezy?
- Myślę, że to było pozytywne w kontekście przygotowań do igrzysk. Gdy zdobywasz ją w ostatniej chwili, nie ma się nią kiedy nacieszyć. Miałam komfort, że kwalifikacje wywalczyłam rok temu. Mogłam złapać oddech i spróbować różnych technik tym bardziej, że sezon jest szybki i nie ma czasu na szlifowanie formy. Emocje buzują, a ja miałam możliwość pewnych niezbędnych korekt, które - mocno w to wierzę - zaprocentują.
- Jak wyglądają pani przygotowania do największej imprezy czterolecia?
- Mieliśmy mocno startowy czas, bo za mną mistrzostwa Europy, później Puchar Świata i mistrzostwa Polski. Można było sprawdzić, czy wszystko gra. Do tego mieliśmy zgrupowanie kadry narodowej w górach w Zakopanem. Wróciłam i teraz jest już tylko strzelanie pod kątem występu w igrzyskach. Myślę, że forma jest, byle ją dociągnąć do samej imprezy.
- Jaki cel pani sobie stawia?
- Myślę, że jadę po to, by zwieńczyć czterolecie dobrym startem. Takie jest moje założenie. Chciałabym zejść ze stanowiska i powiedzieć po zawodach: „Tak, było super, wszystko zadziałało tak, jak chciałam”. Jestem przygotowana na awans do finału, ale o medale w bezpośredniej rywalizacji walczyć będzie tylko osiem najlepszych zawodniczek. Gdy uda się awansować do finału, można nawet wygrać i zdobyć złoto.
- Stawka jest pewno bardzo wyrównana?
- Na pewno tak. Kiedyś było tak, że liczyły się kwalifikacje, ale teraz jest to wyzerowane i finał zaczynamy od nowa. Sama się zastanawiam, czy to jest dobre rozwiązanie, ale chyba fajne jest to poczucie, że można walczyć od nowa, bo każdy dzień może przynieść coś nowego. Poza tym finał zawsze jest rozgrywany na innej strzelnicy, więc tam już mogą być inne warunki. Tych czynników, decydujących o wyniku jest naprawdę sporo. Niektóre stanowiska są uprzywilejowane, ale są też takie, na których mocno wieje. To są detale, które mają wpływ na końcowy wynik.
- Nie wszyscy wiedzą, że strzelcy nie będą rywalizować w Paryżu, ale w Châteauroux - miejscowości oddalonej od stolicy Francji o prawie trzysta kilometrów.
- Rzeczywiście, to jest nasze miejsce. Byłam tam już na zgrupowaniu. Strzelnica jest imponująca, nowoczesna i duża. Strzelnice w Europie są wiekowe, ale ta jest „nówką”. Do tego, gdy dojdą elementy olimpijskie, całość będzie robiła gigantyczne wrażenie. Strzelam 1 sierpnia, przyjeżdżamy 19 lipca, więc będzie trochę czasu, by się oswoić i pokibicować innym strzelcom.
- Będzie pani miała okazję poczuć prawdziwie olimpijski klimat i spędzić choć chwilę w wiosce?
- Organizator nam zaproponował, by na dwa dni przyjechać do Paryża i zobaczyć to miejsce. To jedyna impreza, kiedy wszystkie dyscypliny są w jednym miejscu.
- Jak się przygotować do takiej imprezy?
- Są trzy filary przygotowań. Pierwszy to trening na strzelnicy. Jesteśmy na niej codziennie a nawet dwa razy dziennie. To jest technika, odpowiednie postawy. Do tego dochodzi część fizyczna. Strzelamy w różnych krajach, często jest gorąco, więc to przygotowanie jest szalenie ważne. Najistotniejszy jest w tych obciążeniach kręgosłup. Do tego dochodzi przygotowanie psychiczne, bo utrzymać koncentrację przez długi czas. To wielki wyczyn.
- Sama dyscyplina może na igrzyskach tylko zyskać. Czy pani zdaniem jest większe zainteresowanie strzelectwem niż jeszcze kilka, kilkanaście lat temu?
- Myślę, że jest ono coraz większe. My, zawodnicy, to dostrzegamy, ale zdajemy sobie doskonale sprawę z faktu, że jest jeszcze sporo do zrobienia, jeśli chodzi o marketing i dotarcie do kibiców. Kiedyś tego nie było. Nasi najwięksi fani, czyli rodzice, mieli problem, by uzyskać jakiekolwiek informacje na temat naszych występów. Dziś jest zdecydowanie lepiej, imprezy są fajnie pokazywane. Wiadomo, że najpopularniejsza jest piłka nożna. Tam są największe pieniądze i zainteresowanie, ale my jednak nie chcemy zostawać w tyle.
Czytaj również:
Gala Sportu Lubuskiego 2024. Natalia Kochańska znów wśród laureatów. Szykuje się do najważniejszych startów w tym roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?