Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Perlińska: "Perła" i jej mnóstwo pasji

Jakub Lesiński 68 324 88 69 [email protected]
Natalia Perlińska ma 26 lat, 187 cm. Wcześniej  grała m.in. w Dalinie Myślenice, Karpatach Krosno, AZS Politechnice Śląskiej Gliwice.
Natalia Perlińska ma 26 lat, 187 cm. Wcześniej grała m.in. w Dalinie Myślenice, Karpatach Krosno, AZS Politechnice Śląskiej Gliwice. Tomasz Gawałkiewicz
- Decyzję o podpisaniu kontraktu w Sulechowie uzależniałam od osoby prowadzącego zespół - stwierdziła środkowa Natalia Perlińska.

Jak zostałaś zawodniczką?
- Zawsze byłam aktywna. Moja dobra koleżanka ćwiczyła w rzeszowskim klubie. Namówiła mnie, żebym przyszła obejrzeć jej trening. Miałam wtedy 16 lat i uprawiałam jeszcze piłkę ręczną. Pojawiłam się na tych zajęciach, szkoleniowcy wypatrzyli mnie i stwierdzili, że koniecznie powinnam spróbować sił w nowej dyscyplinie. Broniłem się rękami i nogami, bo wówczas jeszcze nie lubiłam siatkówki. To była niechęć z lekcji wuefu. W końcu musiałam zdecydować, która dyscyplina jest dla mnie ważniejsza. Sprawę ponaglał fakt, że kończyłam jeszcze wtedy szkołę muzyczną. Wszystkiego nie dało się pogodzić. W końcu przekonałam się, wygrała siatkówka, ale jeszcze przez jakiś czas nie zrezygnowałam ze szczypiorniaka.

Jak sobie radziłaś, grając w piłkę ręczną?
- Otarłam się o udział w mistrzostwach Polski juniorek i dostałam propozycję przeniesienia się szkoły mistrzostwa sportowego.

Miałaś trochę przerwy od siatkówki. Ile to trwało?
- Ponownie aktywizowałam się po sześciu latach od pierwotnego rozpoczęcia treningów. To mój czwarty sezon, który gram jako profesjonalistka.

Występowałaś w klubach z Krosna, Myślenic, Gliwic. Szybko się aklimatyzujesz?
- Do tej pory te zmiany wychodziły mi na lepsze. Mam jednak tę zaletę, że bardzo prędko odnajduję się w każdym miejscu, z różnymi ludźmi. W Sulechowie też spotkałam bratnie dusze. Dobrze mi tutaj.

Czym kierowałaś się, trafiając do Rolteksu Zawiszy?
- Może zabrzmi to dość trywialnie, ale przede wszystkim chodziło mi o rozwój. Wiedziałam, że jest to drużyna, który zamierza walczyć o najwyższe cele. Nie ukrywam, że decyzję o podpisaniu kontraktu w Sulechowie uzależniałam od osoby prowadzącego zespół.

Znaliście się wcześniej z Markiem Mierzwińskim?
- To ciekawa historia. Poznaliśmy się, kiedy ja walczyłam z kontuzją barku. Trener prowadził wtedy Piasta Szczecin, a ja szykowałam się do rozpoczęcia studiów w tym mieście. Potrzebowałam ćwiczeń, przyszłam na ich zajęcia. W życiu nie pomyślałabym, że pan Marek mnie jeszcze stamtąd pamięta. Tym bardziej, że byłam wówczas totalnie anonimowa.

Jakim jest trenerem?
- Myślę, że nie będzie to zbyt duże słowo, jeżeli powiem: to mój mentor. Ja nie zjadłam zębów na siatkówce, cały czas się rozwijam. Trener Mierzwiński dał mi szansę, którą staram się wykorzystać. Dużo się od niego nauczyłam i liczę, że przyswoję jeszcze więcej.
Znamy obecną sytuację sulechowskiego klubu, po decyzji burmistrza zmniejszającej dotację. Jest jeszcze szansa na ekstraklasę?
- Wydaje mi się, że osoby z zarządu robią wszystko, aby do tego doszło. Mam na myśli kwestie organizacyjne. Z kolei my, jako zawodniczki dbamy o wyniki. Liczę na to, że te dwie rzeczy spotkają się w końcu na jednej drodze. Wszyscy chcemy osiągnąć ten cel. Ostateczna decyzja odnośnie gry na najwyższym poziomie należy i tak do Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Pochodzisz z Rzeszowa. Przyjechałaś z rodziną?
- Pojawiłam się sama, tylko i wyłącznie ze względów siatkarskich. Nie mam jeszcze męża i dzieci.

Siatkówka to twoje jedyne zajęcie, z którego się utrzymujesz?
- Na pewno wiodące i na tym etapie życia kluczowe. Poświęcam na to obecnie najwięcej czasu. Moją wadą bądź też zaletą jest to, iż staram się podchodzić do swojej osoby poprzez wiele płaszczyzn. Nie zawsze realizuję się tylko przy sporcie, chcę robić coś jeszcze. Akurat w tym sezonie padło na to, że uczę w szkolę. Prowadzę lekcje wuefu w sulechowskiej podstawówce. Do tej pory zajmowałam się też organizacją różnych imprez, konferencji, rekrutacją oraz pracą w branży technologicznej.

Swego czasu wzięłaś udział w castingu do "Top Model"...
- Widzę, że to będzie cały czas za mną krążyło (śmiech). Znalazłam się w odpowiednim momencie i czasie, gdzie akurat przeprowadzano rekrutację. Namówili mnie, ponadto w poprzedniej edycji sił próbowała jedna z moich koleżanek. Moje losy w tym programie jakoś się toczyły. Gdyby nie siatkówka, to kto wie? Na pewnym etapie musiałam zrezygnować, ale była to ciekawa przygoda.

Myślałaś o karierze modelki?
- To też pewna część mojego życia. Wielokrotnie miałam okazję sprawdzić się przed obiektywem i brałam udział w jakichś pojedynczych zleceniach czy kampaniach. Na pewno to jedna z moich wielu pasji. Bardzo interesuje mnie cała branża mody.

Kilka tygodni temu doznałaś kontuzji stawu skokowego. Jak wypełniałaś sobie wolny czas?
- Niekoniecznie był to odpoczynek. Ta sytuacja kosztowała mnie sporo. Chodzi mi o psychiczną odbudowę, walkę z własnym organizmem, która trwa do dzisiaj. Muszę pracować dwa, trzy razy więcej, indywidualnie. Nie jestem bezpośrednio w zespole, muszę ciężko pracować, aby do niego wrócić. Jestem bardzo zdeterminowaną osobą. Ćwiczę na basenie, poddaję się zajęciom z naszym fizjoterapeutą. Przechodzę też dodatkową rehabilitację w innych ośrodkach. W domu czekają na mnie jeszcze specjalne przyrządy do stabilizacji.

Kiedy wrócisz na boisko?
- Gdyby to było takie proste do oceny... Nikt nie chce mi udzielić takiej odpowiedzi, z resztą sama też nie potrafię tego zrobić. Bardzo liczę na występy w play off.

Jak nie grasz to podobno bardzo dobrze sobie radzisz jako komentatorka telewizyjna...
- Kolejna przygoda. Ja nie boję się żadnych wyzwań, ale akurat z tym się nieco wzbraniałam. Chciałam uciec od tej propozycji z TVP, bo wydawało mi się, że może mnie to przerosnąć. Potem jednak pomyślałam: "O nie! Natalia, to nie w twoim stylu!". Komentowałam już trzy mecze z udziałem Rolteksu Zawiszy i jak najbardziej jestem zadowolona, że się na to zgodziłam.
Mamy nowego prezesa PZPS. Paweł Papke to dobry wybór?
- Niekiedy działaczom wiele rzeczy się wydaje, robią coś "na czuja". Za to ten człowiek zna środowisko siatkarskie od podszewki, do tego jest bardzo inteligentną osobą. Wydaje mi się, że może być to bardzo dobra decyzja. To okaże się jednak z biegiem czasu.

Dlaczego obecna reprezentacja kobiet nie może nawiązać do sukcesów "złotek" Andrzeja Niemczyka sprzed kilku lat?
- Można tutaj zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Na przykład jaka jest koncepcja tworzenia zespołu narodowego, ogrywania dziewczyn. Może te siatkarki są jeszcze na tyle młode, że nie potrafią udźwignąć tej presji bycia w kadrze? Nie ukrywajmy, że rywalizacja w lidze wiąże się z zupełnie innym ciśnieniem niż reprezentowanie kraju. Chyba tutaj szukałabym pewnego problemu i braku tego kolektywu, który tworzyła słynna drużyna trenera Niemczyka. Tamta ekipa miała idealny moment. Wiele dziewczyn trafiło z formą, miały świetnego szkoleniowca. Wszystko tam zagrało.

Przyjęło się, że żeńskie zespoły prowadzą głównie panowie. Z czego to wynika?
- Wiadomo nie od dziś, że praca z kobietami jest dużo trudniejsza od tej z mężczyznami. Generalizując można powiedzieć, że faceci są bardziej twardzi. Na pewno mają lepsze podejście i z reguły są zdecydowanie lepszymi szkoleniowcami.

Widziałabyś się w roli trenerki?
- W sytuacji, kiedy przez pewien czas nie trenowałam, miałam możliwość prowadzenia zajęć, asystowania w RSMS Police. Byłam bardzo wymagająca dla podopiecznych. Borykałam się wówczas z problemami zdrowotnymi, ta rywalizacja zawodowa zaczęła się oddalać. To było podczas studiów w Szczecinie. Po czasie dostałam propozycję od ludzi związanych z tą szkołą, aby zostać tam i zająć się trenowaniem młodzieży. Stwierdziłam wtedy, że nie jestem jeszcze wypaloną zawodniczką i to nie ten moment. Co do przyszłości, to nie mówię "tak", ani "nie".

Zobacz też: Pierwszy trening żużlowców Falubazu na stadionie przy W69. Sezon za pasem! (zdjęcia)

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska