Rok temu Stal przegrała ze Startem na inaugurację ligi. Oprócz Ruuda i Klingberga wszyscy pojechali kompromitująco słabo, a nasi kibice wszczęli awanturę. Jednak od niedzieli mamy nowe wspomnienia związane z Gnieznem...
O wiele bardziej miłe. Stal bowiem rozgromiła Start 66:26, mimo że miejscowi, zmobilizowani zmianą szkoleniowca, zapowiadali walkę na maksa. Tym samym nasi żużlowcy prawie skopiowali wynik z Gorzowa, kiedy zwyciężyli 67:26.
Warto być prezesem
- Wyciągnąłem wnioski z tamtej porażki - powiedział tuż po meczu trener Stanisław Chomski. - Wiem, gdzie popełniliśmy błędy w przygotowaniu sprzętowym podczas meczu. Wtedy w złą stronę poszliśmy z regulacją silników. Dziś już nie było pomyłki.
- W drużynie jest monolit. Bardzo dobrze pojechał Paweł Hlib. Joonas Kylmaekorpi udowodnił, że nie pomyliliśmy się, zapraszając go na ten mecz. Kiedy dojdzie do nas w pełni zdrowy David Ruud, nikogo nie powinniśmy się bać - komentował zadowolony prezes Stali Władysław Komarnicki. - Warto działać dla tego klubu, choćby po to, aby usłyszeć, jak zawodnicy dostają brawa od naszych kibiców.
Trudne mecze dopiero przed nimi
Postawa Hliba i Kylmaekorpiego przesądziła o tak wysokim zwycięstwie, bo pozostali pojechali na swym poziomie. Klasą dla siebie znów byli Szwed Magnus Zetterstroem i Duńczyk Jesper Jensen, którzy przeciwnikom nie dali się pokonać. Do dobrej dyspozycji po kontuzji dochodzi również Piotr Paluch. - Mecz do jednej bramki. Rywal był słaby i nie ma się co cieszyć, że ich tak rozjechaliśmy - tonował trochę euforię po zwycięstwie kapitan. - Prawdziwym sprawdzianem dla nas będą kolejne spotkania: w Grudziądzu i u siebie z Lotosem Gdańsk.
- Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pierwszy bieg. Jechałem z drugiego pola, a Adrian z pierwszego, bardziej przyczepnego. Start wygrałem, ale zabrakło mi dosłownie kilku centymetrów, aby "założyć się" na niego - relacjonował przebieg wyścigu młodzieżowego Hlib. W pozostałych startach junior wygrywał lub zdobywał bonus.
Gomólski i... przepaść
Oczywiście zupełnie inne nastroje panowały w drużynie z Gniezna. Start jest najsłabszą drużyną pierwszej ligi, przegrywa mecz za meczem i nie widać, aby w drużynie miało dojść do przełomu. - Katastrofa - skomentował krótko i dosadnie występ swych zawodników Tomasz Fajfer, który niedawno zastąpił na stanowisku trenera Jana Krzystyniaka. - Mamy problemy z obcokrajowcami, nasi nie jadą. Kto choć się trochę zna na żużlu, widzi jak rozgrywają pierwszy łuk. Bez wiary, przymykają gaz. Nie wiem, czy dają z siebie choćby 50 procent możliwości. Jedynym zawodnikiem, który nie zawodzi jest Adrian Gomólski. Ten chłopak wkłada serce w to, co robi. Pozostali powinni brać z niego przykład.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?