Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka powinna służyć praktyce?

Grażyna Zwolińska
- Nie robimy badań tylko po to, aby powstał kolejny raport, lecz po to, żeby czemuś służyły – podkreśla prof. Grażyna Miłkowska.
- Nie robimy badań tylko po to, aby powstał kolejny raport, lecz po to, żeby czemuś służyły – podkreśla prof. Grażyna Miłkowska. Grażyna Zwolińska
- Chcemy być blisko życia. Tym bardziej, że to życie podpowiada nam kolejne tematy do naukowej pracy - mówi prof. Grażyna Miłkowska, kierownik Katedry Opieki, Terapii i Profilaktyki Społecznej na Uniwersytecie Zielonogórskim.

- Pani Profesor, często podkreśla Pani, że nauka powinna służyć praktyce…
- Tak właśnie uważam. Nauka nie może zamykać się w murach uniwersytetu. Nie robimy badań po to, aby powstał kolejny raport, lecz po to, żeby czemuś służyły. Z ich wynikami trzeba do kogoś dotrzeć. Kiedy przygotowujemy różne diagnozy społeczne dotyczące dzieci i młodzieży, to nie wyobrażamy sobie, żeby na tym poprzestać. Jeśli np. robimy badania młodych ludzi sprawiających trudności wychowawcze, nie chodzi nam tylko o to, żeby to opisać naukowym językiem, a opracowanie postawić na półce.

- Czy działalność wychodząca poza pracę naukową nie przeszkadza w uprawianiu nauki?
- Skądże! Ja właśnie tak odczytuję swoją rolę. Zwłaszcza tego typu działalność naukowa, jaką my uprawiamy, powinna służyć praktyce. Jak mamy wyniki badań, zawsze pytamy, co dalej. Chcemy być blisko życia. Tym bardziej, że to życie podpowiada nam kolejne tematy do naukowej pracy.

- Tak powstał program profilaktyczny "Słoneczniej"?
- Tak. Od połowy lat 90. dużo zaczęto mówić w Polsce o wzroście niedostosowania społecznego dzieci i młodzieży, o coraz większym poziomie agresji w szkołach. Robiłam badania na ten temat. Potwierdzały istnienie tego problemu także w naszym województwie. Zaczęłam się zastanawiać, co zrobić, żeby uczelnia i studenci mieli swój wkład w przeciwdziałaniu temu zjawisku. I wtedy powstał projekt "Słoneczniej". Zaprosiliśmy do niego pedagogów i młodzież z wszystkich zielonogórskich gimnazjów. Ten program jest przykładem profilaktyki społecznej w środowisku lokalnym. Właśnie zakończyła się jego ósma edycja. W realizację włączyły się, jak zawsze, Urząd Miasta Zielona Góra, Komenda Miejska Policji oraz Fundacja Bezpieczne Miasto. Patronuje przedsięwzięciu Prezydent Miasta. Ogromnie cieszę się, że w te działania coraz bardziej angażują się szkoły. Na początku to my robiliśmy prawie wszystko, teraz jest tak, że my koordynujemy działania, a robią to same szkoły. Cieszy mnie też to, że udaje się zintegrować działania różnych instytucji. Każdego roku na zakończenie w auli uniwersytetu organizowana jest Gimnazjada. Prowadzą ją sami studenci.

- Dzięki programowi studenci mają możliwość szerszej praktyki…
- Oczywiście. Dziś jest za mało praktyk w trakcie studiów. W ramach programu studenci pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej i profilaktyki chodzą do szkół i prowadzą zajęcia z asertywności, poznawania samego siebie, umiejętności budowania relacji, przeciwdziałania konfliktom. To jest ciąg zajęć, spotkań, imprez. Omawiają trudne sprawy ze szkolnymi pedagogami. Nieraz sami angażują się w pomoc konkretnemu uczniowi. Badają też problemy samobójstw, samookaleczeń, narkomanii, nadużywania alkoholu w rodzinach uczniów, zachowań agresywnych. Bardzo dbamy o poziom tych badań. Wyniki przekazywane są potem dyrektorom szkół, pedagogom, żeby mieli pełny obraz. Jak inaczej nauka ma być przydatna?

- Czy można zbadać skuteczność tych działań?
- To trudne. To tzw. profilaktyka pierwszorzędowa. Ona sprawdza się w życiu. My pokazujemy młodym ludziom, że można bawić się nieagresywnie, bez alkoholu i narkotyków. Staramy się wciągać do udziału także tę trudniejszą młodzież. W sztuce Mrożka na przykład znakomicie spisali się uczniowie, którzy wcale nie należeli do szkolnych prymusów.

- Młodzi ludzie coraz więcej czasu spędzają jednak przed komputerem. To już problem?
- Niestety. W ub. roku zrobiliśmy badania, w których młodzież w wieku 12-18 lat pytaliśmy o uzależnienia od Internetu i gier komputerowych. Problem dotyczy już co szóstego młodego człowieka. Jest to kolejne wyzwanie dla nas i dla nauczycieli, przede wszystkim zaś dla rodziców. Niestety, rodzice często myślą, że jak dziecko siedzi w domu, to nikt go na manowce nie sprowadzi. Tymczasem te manowce są w naszych własnych domach. Dzieciaki spędzają przed komputerem po 6-8 godzin. To bardzo niepokojące. Trzeba z tego badania wyciągnąć praktyczne wnioski. Szukamy sposobu na odwrócenie tego trendu.

- Może jeszcze kilka słów na temat waszych badań dotyczących poczucia bezpieczeństwa młodzieży. Takie też Państwo robiliście…
- Jestem członkiem komisji bezpieczeństwa i porządku publicznego w Zielonej Górze. To tam powstała inicjatywa, żeby zrobić diagnozę poczucia bezpieczeństwa uczniów w szkole. Nasi studenci przeprowadzili badania społeczne wśród 2.616 uczniów w wieku od 12 do 18 lat. Mało jest badań obejmujących aż tak duże populacje. Przyczynkiem do nich była konferencja na temat cyber-przemocy. Chcieliśmy sprawdzić, czy także nasi uczniowie używają nowych mediów i technologii do wzajemnego nękania. Raport wysłaliśmy do dyrektorów szkół.

- Co z niego wynikało?
- Wyszło, że 3/4 dzieci i młodzieży czuje się zawsze bezpiecznie w szkole. Wskaźnik poczucia bezpieczeństwa rośnie wraz z wiekiem. Tylko 4 proc. uczniów to uczniowie, którzy żyją w stałym lęku. Nie lekceważymy tej grupy, szukamy odpowiedzi, jak im pomóc. Chcemy do tych działań włączyć samą młodzież i wspólnie poszukiwać sposobów na lepsze funkcjonowanie w środowisku szkolnym. Zaczniemy od konferencji studencko-młodzieżowej.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska