Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naukowiec z Zielonej Góry odnalazł skarb w bibliotece

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
- Zbiory w Świdnicy to największe archiwum luterańskie na Śląsku. Prawdziwy skarb - mówi dr Adam Górski z Uniwersytetu Zielonogórskiego.
- Zbiory w Świdnicy to największe archiwum luterańskie na Śląsku. Prawdziwy skarb - mówi dr Adam Górski z Uniwersytetu Zielonogórskiego. fot. Mariusz Kapała
"Boże, skoro pozbawiłeś mnie miłości, dając męża, ześlij chociaż przyjaciela" - takie życzenie dr Adam Górski z Uniwersytetu Zielonogórskiego znalazł w biblii z 1650 r. Była ukryta wśród innych notatek o życiu jej właścicieli.

- Biblia to księga, która cały czas przebywała w rodzinie, przechodząc z pokolenia na pokolenie. Oprócz celów religijnych, służyła za swoistą kronikę - tłumaczy Górski. - Na okładkach i w wolnych miejscach zapisywano najważniejsze wydarzenia. Odnotowywano śluby, urodziny, pogrzeby, kupno lub sprzedaż majątku. Życzenie pani Doroty Hentzschel z domu von Breslau zostało przemycone pomiędzy takimi informacjami. Mąż pewnie nigdy tego nie przeczytał.

Ta biblia pochodzi ze Wschowy. Podobne zapiski Górski znalazł w Świdnicy. Ale nie tej pod Zieloną Górą, lecz na Dolnym Śląsku. To było sensacyjne odkrycie. Na tyłach plebani Kościoła Pokoju znajduje się niezwykle cenna biblioteka z prawdziwymi skarbami, do których przez kilkadziesiąt lat prawie nikt nie zaglądał. I poza pastorem nikt o niej nie słyszał. Co się w niej znajduje, sprawdzili dopiero naukowcy i studenci z UZ.

A wszystko zaczęło się na cmentarzu. Bo Górski dużo czasu spędza na różnych nekropoliach. Jest epigrafikiem. Odczytuje stare napisy, wyryte m.in. na nagrobkach, dzwonach czy kielichach. Za nim po lapidariach i cmentarzach wędrują studenci z UZ oraz z Poznania, Krakowa czy Szczecina. Bo w Zielonej Górze jest jedyna uczelnia w Polsce z pracownią epigrafiki.

I tak studenci trafili do Świdnicy. To miejsce szczególne. W XVII w. wzniesiono tu tzw. Kościół Pokoju. Wtedy Śląsk należał do katolickiej monarchii austriackiej. Po wojnach religijnych pozwolono na wybudowanie kilku takich kościołów. Nie mogły być stawiane z trwałych materiałów, zakazano używania gwoździ. Stały za murami, a główne wejście nie mogło być skierowane na wjazd do miasta. Taka świątynia nie miała prawa przetrwać. Ale w Świdnicy przetrwała. Jest uważana za jeden z cudów Dolnego Śląska.

- Otacza ją olbrzymi, zabytkowy cmentarz. Znajduje się na nim około 1.000 nagrobków - opowiada Górski. I to nagrobki najbardziej zaciekawiły zielonogórskich studentów. Chodzili po nekropolii i czytali. To wywołało zaciekawienie pastorowej Bożeny Pytel. Rzadko się zdarza, by ktoś zdołał odczytać i zinterpretować te napisy.

- Tak rozpoczęliśmy współpracę z parafią dwa lata temu. Jeździliśmy na obozy naukowe i opisywaliśmy grób po grobie. Zrobiliśmy pełną dokumentację cmentarza - wspomina Górski. - Teraz wprowadzamy ją do internetu. Każdy grób będzie zaznaczony na wirtualnej mapie. Klikasz i widzisz zdjęcie i dokładny opis.

Dopiero po roku współpracy pastorowa zaprosiła Górskiego do magazynów na zapleczu plebani. -
Spodziewałem się jakiegoś niewielkiego zbioru dokumentów - przyznaje naukowiec. - Gdy zobaczyłem, co tam jest, to zatkało mnie z wrażenia. Prawdziwy skarb. Cud, że przetrwał. Nie ma większego takiego luterańskiego archiwum na Śląsku. Wyjątkowość polega na ciągłości. Są prawie wszystkie dokumenty od 1654 roku, kiedy powstała parafia.

Bo świdnicki kościół ominęły wojenne zawieruchy. Zazwyczaj kiedy miejscowość zmienia kraj i wyznanie, w niepamięć idzie przeszłość i stare dokumenty niszczeją. Tu było inaczej, bo świątynia przez 350 lat nieprzerwanie jest ewangelicka. I położona z dala od wojennych szlaków. Tak zapomniana, że nikt nie myślał o cennych zbiorach. - Znaleźliśmy około 8.000 starych książek, 40 starodruków i 400 ksiąg rękopiśmiennych - wylicza Górski. - A to nie wszystko. Są jeszcze muzykalia, które trzeba przejrzeć. Czeka nas sporo pracy.
Gdy Górski to wszystko zobaczył, najpierw chwycił się za głowę. Bo trzeba coś z tym zrobić. Zbiory stały na wielkich regałach. Nikt nie wiedział, co tu zmagazynowano. Nie było jakiegokolwiek spisu. Ani zrobionego teraz, ani przed 100 czy 200 laty. Tylko grzyby miały się dobrze. - Trzeba to było wszystko zinwentaryzować i... zagazować - tłumaczy. - Stare dokumenty trafiły do specjalnych komór we Wrocławiu, gdzie gazem zniszczono grzyby. Teraz książki są bezpieczne. Badający je ludzie również.

A jest co badać. Chociażby biblie. W Świdnicy jest ich 300. Różnych wydań z różnych epok. Często z notatkami właścicieli. Do pracy przystąpiła 11-sobowa ekipa z Zielonej Góry pod naukowym kierownictwem prof. Joachima Zdrenki. Potrzebni też byli informatycy do wprowadzenia danych. Wszystko ma się znaleźć na stronie www.kosciolpokoju.pl/biblioteka.

Trochę zakrawa to na szaleństwo, bo zielonogórzanie zabrali się za księgi metrykalne, w których odnotowuje się urodziny, śluby i zgony. Już wprowadzili 100 tys. tzw. rekordów. A przekładając to na ludzki język? - Opracowaliśmy już sześć takich ksiąg. Znajduje się w nich 25.000 nazwisk - wyjaśnia Górski. Czegoś takiego nikt u nas jeszcze nie robił.
- A ile jest takich ksiąg? - pytam.
- Około 100...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska