16 czerwca Jarosław Chorąży zjawił się w nowosolskim szpitalu, by poddać się gastroskopii. Zabieg przeprowadził lekarz Błażej Nowak. - Zbadał, przepisał lekarstwa, wytłumaczył - opowiada J. Chorąży. Schody zaczęły się, gdy pacjent wybrał się do apteki, by zakupić przepisane leki. - W aptece usłyszałem, że recepta wygląda jak podrobiona. Była wypisana bardzo nieczytelnie i brakowało tam pieczątki - mówi.
Pan Jarosław następnego dnia wrócił do szpitala, poprosić o wyraźniejsze przepisanie recepty. - Zjawiłem się tam ok. południa. Po dwóch godzinach zjawił się pan Błażej. Zacząłem mu grzecznie tłumaczyć, w czym rzecz. Ale on, zimny jak głaz, spojrzał na mnie, powiedział: "nie mam czasu" i wyszedł - opowiada.
- Wtedy, tak by wszyscy słyszeli, powiedziałem, że trzeba zawołać dyrektorkę szpitala, panią Osińską. Gdy usłyszała to sekretarka, wybiegła i po kilku sekundach wróciła z panem Błażejem. Szedł tak szybko, że aż się wystraszyłem - mówi pan Jarosław. - Był bardzo agresywny. Wyszarpnął mi siłą książeczkę RUM, przybił ze złością pieczątkę i odszedł - nasz czytelnik pokazuje podartą receptę. - Mam żal, że lekarz w takim stanie emocjonalnym obcuje z pacjentami. Jestem facetem i po części go rozumiem, ale on jest przede wszystkim lekarzem - mówi J. Chorąży.
Po całej sprawie, do Małgorzaty Stolarskiej, szefowej działu organizacji i nadzoru nowosolskiego szpitala wpłynęła odpowiedź Błażeja Nowaka na skargę pana Jarosława. Czytamy w niej m.in.: "Gdy zacząłem wypisywać leki, chory poprosił o zapisanie leku Controloc. Pierwszą literę innego leku, który już pisałem, skreśliłem. Poprawki nie parafowałem swoją pieczątką i podpisem. Zapomniałem. Przepraszam". Dalej B. Nowak opisuje sytuację z powrotem J. Chorążego do szpitala celem poprawienia recepty.
- Gdy zgłosił się pan Jarosław Chorąży przebywałem na bloku operacyjnym, gdzie wykonywałem zabieg. Sekretarka przekazała, że pan Chorąży był bardzo agresywny i używał słów obraźliwych pod moim adresem - dureń, debil. Gdy wróciłem, pacjent nadal był agresywny. Nie chciałem kontynuować rozmowy z tym panem i wysłuchiwać jego obelg. Wyciągnąłem rękę po książeczkę, ale nie zdążyłem jej chwycić, gdyż pan Chorąży zabrał rękę. Chory na koniec podał mi książeczkę. Parafowałem ją i oddaliłem się do pracowni. Pragnę dodać, że pomyłki w receptach zdarzają się. Staram się, aby jak najrzadziej. Jednak zachowanie, z jakim się spotkałem ze strony pana Jarosława Chorążego, przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem i jest mi bardzo przykro z tego powodu - wyjaśnia B. Nowak.
Sprawę komentuje główny lekarz szpitala, Mirosław Czyżak. - Nie znam nikogo, kto by się nie pomylił przy recepcie - mówi. - Poza tym problem leży też w relacjach między lekarzami a społeczeństwem, które chce mieć wszystko na szybko. A tamtego dnia pan Błażej naprawdę nie siedział. W natłoku obowiązków takie rzeczy mogą się przydarzyć - mówi M. Czyżak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?