Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nic złego nie robimy

DANUTA P. MYSTKOWSKA (68) 324 88 44 [email protected]
- Biedny biednemu rękę podać musi - uważa Robert Mroczek (po lewej). Dlatego przygarnął Kaczkowskich: Grażynę, Marka i ich córki Paulinę, Lawinię oraz Magdę i Patrycję (nie ma ich na zdjęciu - były w szkole)
- Biedny biednemu rękę podać musi - uważa Robert Mroczek (po lewej). Dlatego przygarnął Kaczkowskich: Grażynę, Marka i ich córki Paulinę, Lawinię oraz Magdę i Patrycję (nie ma ich na zdjęciu - były w szkole) Katarzyna Chądzyńska
Jest biedny, ale przygarnął bezdomną rodzinę. - Była noc, stali na ulicy, żal mi się ich zrobiło - mówi.

Paulina rzadko się uśmiecha. I mało mówi. Na pytanie o szczęście wzrusza ramionami. - Bo ja wiem... - odzywa się po chwili. - Szczęście to mieć własny dom, a my go nie mamy...
Ma 16 lat. Od dziesięciu tuła się po świecie. Z matką, ojczymem i trzema siostrami. Wszędzie ich wyrzucają. Bo kto przyjmie pod dach rodzinę z dziećmi? A jak przyjmie, to na krótko. Potem pokazuje drzwi.

Nic złego nie robimy

Ostatnio mieszkali w Piasecznej. Dom stał pusty, więc go zajęli. Ojczym wstawił nowe okna, wyremontował. Potem znalazł się właściciel i kazał iść precz.
- Wyrzucił nas w nocy - Grażyna Kaczkowska, matka Pauliny, wyciera łzy. - Na nic zdały się nasze prośby. Nie zdążyliśmy nawet zabrać rzeczy. Poszliśmy na przystanek. Ale kierowca, jak tylko się dowiedział, że nie mamy na bilet, kazał wysiadać.
Dojechali do Gozdnicy. Była noc, 1 maja. Z tobołkami stali na placu: Grażyna z mężem Markiem i dziewczynkami: Pauliną, Magdą i Patrycją. Czteroletnia Lawinia zasnęła na rękach.
- Dlaczego jest tak, że jak tylko skopię ogródek i z grządek wychylą się pierwsze kwiaty, to musimy iść won?! Dlaczego ludzie nas wyrzucają?! Tak było w Jagodzinie, Żarskiej Wsi, Ruszowie... - Paulina nie może zrozumieć. - Przecież my nic złego nie robimy!

Biedny biednego

Robert Mroczek (czarne włosy, wąs, lat 37) jest złomiarzem. Od kilku lat. Wcześniej pracował w gozdnickiej ceramice. Zakład padł, Robert stracił robotę. Ruszył w Polskę. Przez jakiś czas był bezdomny, mieszkał w komórce. Tułał się od wsi do wsi. Po śmierci rodziców wrócił do Gozdnicy. Zajął ich mieszkanie w bloku przy Kościuszki: trzy pokoje, jasna kuchnia, duży przedpokój. Zadłużone.
- Nie miałem pieniędzy na spłatę tych długów, sam czynszu też nie płaciłem, bo nie miałem z czego. Co uzbieram trochę złomu, to na jedzenie wydaję. Starcza ledwo na chleb. Dług urósł do prawie dwóch tysięcy. Za światło też nie płaciłem, to w styczniu odcięli. Zalegam 350 zł. Ale ja wymagań dużych nie mam - opowiada.
Nocą, 1 maja, Robert Mroczek wracał "ze złomu". Kaczkowskich spotkał w pobliżu domu. Siedzieli skuleni na tobołkach. Grażyna płakała, mąż ją pocieszał. Dziewczynki siedziały cicho. - Jak powiedzieli, że są bezdomni, że nie mają gdzie mieszkać, zabrałem ich ze sobą - wspomina Mroczek - Bez namysłu żadnego. Wiem, co to jest, bo kiedyś też nie miałem dachu nad głową. Rozumiem biedę, bo sam biedny jestem. A biedny biednemu zawsze rękę podać musi. Miejsca u mnie dużo. Odstąpiłem im dwa pokoje, sam zająłem ten przy kuchni. I jakoś sobie radzimy.

Z czerwonym paskiem

Z Markiem dogadali się szybko, bo od dziesięciu lat on też złom zbiera. Do roboty chodzą teraz razem. Na ich powrót czeka w domu Grażyna. - Nigdy nie wiem, czy przyniosą jakieś pieniądze. A jak pieniędzy nie ma, stół jest pusty.
- Rzadko tak jest, bo jakiś grosz zawsze wpadnie - Marek poprawia Grażynę. - Moja w tym głowa, żeby miska była choć do połowy zapełniona.
- Tata zawsze coś przyniesie, nie jest tak źle - dodaje Paulina. Każdego dnia wsiada na rower i jedzie 7 km do gimnazjum w Ruszowie. Uczy się dobrze. Chciałaby zostać technikiem rybackim.
Na rowerach do Ruszowa dojeżdżają jeszcze Patrycja i Magda. - Dziewczynki nam się udały - z dumą mówi Grażyna. - Żadnych kłopotów z nimi nie ma. A Magda kończy szkołę zawsze z czerwonym paskiem.

Odłożony mandat

Tydzień temu do mieszkania Mroczka zapukali policjanci. Przyszli po doniesieniu sąsiadów. - Nie może być tak, żeby w naszym domu mieszkali ludzie bez zameldowania - denerwuje się sąsiad Zygmunt Bąk. - Zresztą, sam Mroczek też mieszka tu nielegalnie, bo bez meldunku.
Zygmunt Bąk wspólnie z Ryszardem Kotowskim tworzą zarząd wspólnoty mieszkaniowej. Wspólnota jest biedna, składa się z sześciu rodzin. Tylko Mroczek nie płaci czynszu. To wspólnotę bardzo denerwuje. - Z jakiej racji ci ludzie mają żyć na nasz koszt? - irytuje się Kotowski. - Niech zalegalizują pobyt, niech płacą za mieszkanie, a my się czepiać nie będziemy.
Policjanci postraszyli Mroczka mandatem. I dali czas na meldunek: - Za tydzień wrócimy i jeśli meldunku nie będzie, wypiszemy dla wszystkich mandat.
Tydzień mija w tę sobotę.
- Nie wiem, co robić - martwi się Mroczek. - Przecież nie wyrzucę ich na bruk. Bo co ze sobą zrobią? A jak mandatu nie zapłacę, bo nie będę miał z czego, to pójdę za kratki. Nie wiem, co robić...
Mroczek przyznaje: też nie ma meldunku. - Załatwiam sprawy spadkowe. Jak wszystko załatwię, to się zamelduję.
Gozdniczanin Henryk G. (prosił o nieujawnianie nazwiska) opowiada: - Sytuacją Kaczkowskich próbowałem zainteresować radnych. Powiedzieli, że tacy ludzie nie są nam potrzebni. A ja ostrzegam, że może dojść do tragedii. Jak ich wyrzucą, to nie zdziwmy się, gdy któregoś dnia zobaczymy ich na drzewie!

100 zł na szczęście

Burmistrz Jan Piotrowiak mówi, że o Kaczkowskich słyszy po raz pierwszy. - W Gozdnicy nie ma mieszkań - rozkłada ręce. - Nie mogę im pomóc. Najchętniej dałbym im sto złotych i życzył szczęścia na drogę. Są różne domy opieki, jest dom brata Alberta, niech tam idą...
Potem burmistrz znajduje rozwiązanie: niech się Mroczek zamelduje na stałe przy Kościuszki, a potem czasowo niech zamelduje tę rodzinę. I problem będzie rozwiązany. - Jak Mroczek przyjdzie do urzędu, to go zameldujemy, bo ma do tego prawo jako spadkobierca - zapewnia burmistrz.

Tylko 15 ton

Marek Kaczkowski ma tylko jedno marzenie: żeby któregoś dnia zobaczyć uśmiechnięte twarze Grażyny i córek. Grażyna też ma jedno marzenie: żeby mieć własny kąt. Dopiero wtedy będzie naprawdę szczęśliwa. Dziewczęta też myślą o jednym: żeby wreszcie skończyła się tułaczka...
Przy Kościuszki stoi pusty dom. Stary, zniszczony. Kilkanaście metrów od domu Mroczka. - Tam moglibyśmy zamieszkać - Marek rozmarzył się. - Właściciele chcą go sprzedać za 6 tys. zł! To tylko 15 ton złomu! Ale jak i gdzie tyle złomu znaleźć!?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska