Prokuratura uznała, że nie ma podstaw, by sądzić, iż doszło do naruszenia prawa w związku z wyborami władz tej partii i odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie doniesień o płatnej protekcji w Platformie Obywatelskiej i kupczenia stanowiskami w KGHM. Przypomnijmy, że śledczy zajęli się sprawą po medialnych doniesieniach na temat tego, co jakoby miało się w dziać wśród działaczy PO tuż przed, w trakcie a także po wyborach w dolnośląskiej Platformie. A konkretnie o obietnicach składanych członkom partii w zamian za poparcie dla Jacka Protasiewycza, walczącego z Grzegorzem Schetyną o przywództwo dolnośląskiej PO. Obiecywano im między innymi pracę w Polskiej Miedzi.
Prokuratura przesłuchała wszystkich bohaterów afery, w tym Norberta Wojnarowskiego, Jacka Protasiewicza, Pawła Frosta, Edwarda Klimkę, Tomasza Borkowskiego i Michała Jarosa oraz Jacka Kardelę. Przeanalizowano również nagrania, a które opublikowały ogólnopolskie media. Wszyscy zaprzeczyli, by składali jakiekolwiek obietnice pracy w KGHM za oddanie głosu na Protasiewicza.
W sprawie pojawił się także wątek głogowski. Prokurator przesłuchał także Pawła Chomiczewskiego, szefa PO w Złotoryi, który zapewniał, że słyszał jakoby posłanka Ewa Drozd zapewniała po wyborach delegatów z Głogowa, że "ugrali to, co im obiecano". - W czasie postępowania sprawdzającego analizie poddano także kwestie dotyczące rozmowy podczas zjazdu wyborczego Platformy Obywatelskiej w Karpaczu, której mimowolnym świadkiem był Paweł Chomiczewski - wyjaśnia rzeczniczka prokuratury Liliana Łukasiewicz. - Stwierdzono, że i w tym przypadku nie można uznać, aby doszło do wyczerpania znamiona przestępstwa. Nie można bowiem jednoznacznie ustalić, ani tego, czy rozmowa faktycznie prowadzona była przez członkinię Platformy Obywatelskiej z terenu Głogowa, ani jakie konkretnie czyniono obietnice. Co ważniejsze nie wiadomo, ze strony którego z kandydatów obietnice miały paść.
Jak zapewniła nas Ewa Drozd, ten wątek i tak znajdzie finał w sądzie, gdyż przygotowała już pozew przeciwko P. Chomiczewskiemu o zniesławianie. - To, co opowiadał Paweł Chomiczewski, to wierutne bzdury - zapewnia Ewa Drozd.
Prokuratura wskazała na jeszcze jeden argument, który miał wpływa na to, że śledztwa nie będzie. Otóż KGHM jest spółką prawa handlowego, nie dysponującą środkami publicznymi, a nie instytucją czy firmą państwową. - A zatem, nawet powołując się na wpływy, w przypadku, gdy dotyczy to jednostki takiej jak KGHM, znamiona przestępstwa płatnej protekcji nie są zrealizowane - zapewnia rzeczniczka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?