Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie chcieliśmy żyć w zaścianku

DANUTA PIEKARSKA
Rozmowa z KAZIMIERZEM ROJOWSKIM, artystą malarzem, współorganizatorem lubuskiego środowiska plastycznego i Złotego Grona, autorem wystawy otwartej w Galerii Nowy Wiek Muzeum Ziemi Lubuskiej

- Co skłoniło absolwenta Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, rodzinnie związanego z Wieliczką, żeby w 1954 r. przenieść się do Zielonej Góry
- Lucjan Motyka, którego znałem jeszcze sprzed wojny, bo też był z Wieliczki, jako wiceminister kultury zainicjował akcję osiedlania artystów na Ziemiach Zachodnich. Obiecano nam mieszkania dla całych rodzin, pracownie, stypendia osiedleńcze... To pojechaliśmy. Z Marianem Szpakowskim i Reńkiem Zaborowskim łączyły mnie studia w pracowni malarskiej prof. Hanny RudzkiejCybisowej i przyjaźń.
- Pamięta pan pierwszy dzień w Zielonej Górze
- Styczeń. Siarczysty mróz. Piąta rano. Wysiedliśmy głodni, zziębnięci na dworcu, którego zresztą prawie nie było widać, bo to był taki mały baraczek. Zjeść nie było gdzie o tej porze. Rozgrzewaliśmy się, pamiętam, gorącym kakaem owsianym (prawdziwego wtedy nie było). I tak doczekaliśmy godzin otwarcia urzędów.
- Gdzie władza czekała artystów z otwartymi ramionami
- Szczerze mówiąc: była zaskoczona naszym przyjazdem. Pierwsze noce spędziliśmy w hotelu Pod Orłem. A potem znaleźliśmy sobie kwaterę na ul. Ludowej.
- Jak to: kwaterę!...
- Mieszkania miały być... później. Na razie wynajęliśmy ze Szpakiem pokój, który robił za pracownię, salon, kuchnię i sypialnię. Spaliśmy zresztą w jednym, za krótkim dla mnie łóżku. Ale tylko na takie starczyło nam desek, z których sami zbiliśmy posłanie. Z obietnic na początek były tylko stypendia. Skromne. Ale na życie w barze mlecznym starczyło.
- Nie myśleliście o powrocie do Krakowa
- Nie było do czego wracać. Wyjazdem spaliliśmy możliwość zaangażowania się czy to na uczelni czy do innej pracy, która by zostawiła czas i energię na malowanie.
- Spytam inaczej: co was trzymało w Zielonej Górze
- Na pewno nie warunki bytowe. Krótko potem zamieszkałem w Cigacicach.
- Czemu akurat w Cigacicach
- Był pomysł stworzenia tam wioski artystycznej. Witold Nowicki zaczął jeździć do Cigacic na plenery, a Ignacy Bieniek tam zamieszkał. Znaczy wynajął mieszkanie. Ja też znalazłem pokój u gospodarza, który jak się wtedy mówiło przyjechał zza Buga.
- Znalazł pan tam natchnienie
- Owszem. Malowałem np. dęby nad Odrą. Milicjant przyszedł i pyta, co ja tu robię. Tłumaczę, że artysta, że po akademii w Krakowie. ,,Ile to teraz tych akademii narobili" pokiwał głową. Surowo zabraniając malowania mostu. Bo most jako obiekt strategiczny był ściśle tajny... W Cigacicach spędziłem prawie rok. Bardzo mi tam brakowało kontaktu ze środowiskiem. Do Zielonej Góry jeździłem najczęściej rowerem. Bieniek mi pożyczał. Do dziś pamiętam ten rower z gwoździem zamiast urwanego pedału.
- Mógł pan siedzieć w Cigacicach i malować.
- Malowałem. Ale ciągnęło mnie do kolegów, żeby pogadać. Wtedy w Zielonej Górze było już sporo plastyków, którzy przyjechali z różnych miast, po różnych uczelniach.
- Przepraszam, z czego żyli
- Na pewno nie ze sprzedaży obrazów. Bo nie było ich komu kupować. Żyło się z plansz, gazetek, z różnych zleceń. Ludzie dzielili się robotą tak, żeby każdemu starczyło choć na bar mleczny.
- I gdzie tu miejsce na pomysł Złotego Grona przeglądu sztuki współczesnej
- Nie mieliśmy nic do stracenia, a byliśmy strasznie zafascynowani tym, co działo się w sztuce na świecie i u nas. Działo się dużo i ciekawie. Obrazów nie było gdzie i komu sprzedać, to chciało się je choć pokazać. Pomysł, żeby zrobić Złote Grono, był Szpaka. On zawsze był od pomysłów. Ja chodziłem bardziej po ziemi. Pomagaliśmy wszyscy. Marian miał kontakty ze środowiskami plastycznymi Krakowa, Warszawy, Londynu; zresztą każdy miał jakieś kontakty. Na pierwsze sympozjum, które odbyło się w sali kolumnowej Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, zaprosiliśmy Artura Sandauera i Juliana Przybosia. W pierwszej wystawie Złotego Grona w 1963 r. wzięło udział prawie stu artystów z całej Polski.
- Tadeusz Brzozowski, Józef Gielniak, Marian Kruczek, Alfred Lenica, Jan Młodożeniec, Jan Tarasin... A potem Roman Opałka, Józef Szajna. A u ich boku lubuscy artyści. Nie obawialiście się konfrontacji
- Baliśmy się zamknięcia w zaścianku. Chcieliśmy się konfrontować z najlepszymi. Wypadaliśmy zresztą w tej konfrontacji nie najgorzej.
- Wśród laureatów Złotego Grona powtarza się pana nazwisko. Nagrody odbierali też Marian Szpakowski, Klem Felchnerowski. Wydarzeniem w sztuce polskiej okazało się III Złote Grono z wystawą ,,Przestrzeń i wyraz"; ,,pierwsze tego rodzaju i na taką skalę założenie eksperymentalne", jak pisano o przekraczaniu barier między różnymi dziedzinami sztuki. O zielonogórskiej imprezie zrobiło się głośno w Polsce i na świecie. Jak tworzoną przez was sztukę odbierano na miejscu
- Nasze wystawy odwiedzali głównie aktorzy, dziennikarze, architekci, lekarze. Wszyscyśmy się wtedy trzymali razem. Tzw. przeciętny odbiorca oczekiwał od nas sztuki bardziej tradycyjnej malarstwa typu matejkowskiego. Żeby trochę zmienić te upodobania, angażowaliśmy się w pracę ognisk plastycznych, które działały pod skrzydłami Lubuskiego Towarzystwa Kultury. Razem z Ignacym Bieńkiem prowadziliśmy zajęcia w zielonogórskiej bibliotece, w Nowej Soli, jeździliśmy nawet do Wschowy. I nasi wychowankowie przychodzili potem na wystawy. A niektórzy, jak np. Eugeniusz Get Stankiewicz ze Wschowy wyjeżdżali na studia, żeby zostać artystami.
Pytała pani, co nas tu trzymało. Tysiąc różnych rzeczy. Między innymi i to, że ,,Gazeta Zielonogórska" piórem Ireny Kubickiej pisała wtedy o nas! ,,nasi młodzi plastycy".
- Spędził pan w Zielonej Górze 25 lat. Który okres wspomina pan najcieplej
- Lata sześćdziesiąte. Wszystko wtedy zaczynaliśmy od nowa, tworząc własnymi siłami i środowisko, i związek plastyków, i Złote Grono. Budowa przyszłej siedziby BWA zaczęła się od dokumentacji, społecznie przygotowanej przez architektów i plastyków. Nie mieliśmy wtedy nic do stracenia.
- A dużo do zyskania
- Nie. Do zrobienia dużo.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska