Dane pochodzą z Serwisu Informacyjnego Narkomania wydawanego przez Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Sporządzono je na podstawie informacji z ośrodków leczenia stacjonarnego (czyli ośrodków zamkniętych) za rok 2003. Wynika z nich, że Lubuskie jest w niechlubnej czołówce, jeśli chodzi o problem narkotyków. To u nas najwięcej osób po raz pierwszy trafia na odwyk i to u nas najwięcej osób w ogóle się leczy z uzależnienia. Wśród nich przybywa kobiet (tendencja wzrostowa w tej kwestii jest tylko w województwach lubuskim i mazowieckim).
Nie dziwi nic
Statystyki nie szokują ani nie dziwią Beaty Kotus, kierowniczki oddziału terapii od środków psychoaktywnych w szpitalu w Ciborzu.
- W tej branży pracuję ponad 25 lat. Województwo Lubuskie zawsze było w czołówce pod względem ilości narkomanów - przyznaje. - Kiedyś, gdy królował kompot robiony z makówek, prym wiodła Nowa Sól. Gdy weszła chemia, pałeczkę przejęła Zielona Góra. Sama pytam swoich pacjentów, dlaczego was tak dużo? Nie znajduję prostej odpowiedzi.
Dr Jacek Kurzępa, socjolog, który od lat zajmuje się profilaktyką uzależnień twierdzi, że na statystyki trzeba spojrzeć dwojako.
- Optymistycznie, bo dowodzą temu, że mamy świetnie rozbudowaną sieć lecznictwa i znakomitych specjalistów. Pesymistycznie, bo na liczby złożyło się kilka niedobrych rzeczy: bliskość granicy, rozwinięta sieć dystrybucji narkotyków, opłacalność biznesu, ciche przyzwolenie właścicieli klubów i dyskotek na dilerkę, perturbacje szkół w skutecznym przeciwdziałaniu problemowi - wylicza.
Katarzyna Zborowska, kierownik zespołu ds. przeciwdziałania narkomanii w Urzędzie Marszałkowskim w Zielonej Górze statystyk nie neguje, ale nie bardzo im wierzy.
- Trudno mi przyjąć za pewnik, że jesteśmy niechlubnym liderem w kraju - mówi K. Zborowska. - Takiej oceny można dokonać tylko wtedy, gdy we wszystkich województwach przeprowadzone zostaną badania tą samą metodą badawczą i obejmą tę samą grupę badanych. A z tego, co mi wiadomo, nikt takich badań u nas nie robił.
Specjaliści zajmujący się narkomanią są zgodni w jednym. Zamiast dziwić się liczbom, trzeba zająć się problemem, bo jest bardzo poważny.
Kto bierze, kto handluje
Zdania: "Narkomani są wszędzie" i "Żadna szkoła nie jest wolna od narkotyków" brzmią jak slogany, ale niestety są prawdziwe. Problem naćpanych uczniów nie dotyczy tylko dużych szkół w dużych miastach.
- Trzy razy mieliśmy policyjnego psa w szkole. Chodził i obwąchiwał młodzież. Zatrzymywał się przy tych, co do których mieliśmy podejrzenia, że rozprowadzają narkotyki lub sami je biorą - zdradza Emilia Domagała, pedagog w Zespole Szkół Zawodowych w Szprotawie i pełnomocnik burmistrza ds. rozwiązywania problemów alkoholowych i narkomanii. - Kilka razy w szkolnej ubikacji znajdywałam woreczek z marihuaną. Uczniowie przychodzili do mnie i wprost mówili, co się dzieje u nich w klasie, kto bierze, kto handluje. Mieliśmy też taki przypadek, że jeden z uczniów nie mógł chodzić do szkoły, bo był ścigany za towar.
Dostęp do narkotyków jest łatwy. Wystarczy pójść pod byle jaką szkołę i zapytać. Kiedyś ćpunów można było rozpoznać na ulicy. Zazwyczaj brudni, bez zębów, żebrali o pieniądze. Dziś są zadbani, modnie ubrani i pachnący.
- Kilka lat temu narkomanii robili kompot na swój własny użytek. Sprzedawali tylko to, co im zostało. Jeśli ktoś chciał kupić, musiał ich znaleźć. Dziś dilerem może być kolega z klasy. Zdobycie działki nie stanowi problemu - mówi B. Kotus.
Kora z synami
Obniża się wiek pacjentów ośrodków odwykowych. Przeciętnie mają po 15, 16 lat. Zdarzają się też uczniowie szkół podstawowych. Dlaczego biorą?
- Brakuje im wartości, czują się osamotnieni we własnym domu, rodzice nie mają dla nich czasu, chcą zaskarbić sobie przychylność rówieśników, a żeby to zrobić, muszą zachowywać się tak jak oni - wylicza dr Kurzępa. - Szkoła nie zaproponuje im innej ścieżki, bo jest tylko trampoliną do zdobywania punktów i ocen. Nie otacza opieką. Zresztą uczniowie dzisiaj tego od szkoły nie oczekują.
Pojawia się też tzw. dysonans poznawczy. Z jednej strony młodzież wie, że narkotyki szkodzą, z drugiej ma wokół wielu znajomych, którzy biorą i dobrze żyją.
- Dlaczego sprzedawane są koszulki, czapki, bluzy z liściem marihuany? Dlaczego w kiosku na dworcu w Zielonej Górze, Wrocławiu czy Warszawie kupić można lufki do palenia ziela? - pyta B. Kotus. - Jeden z moich pacjentów powiedział, że to nieprawda, że marihuana uzależnia, bo Kora z synami pali i czuje się dobrze. Dziś Kora jest przeciwniczką narkotyków, ale kiedyś rzeczywiście się do nich przyznawała. A młodzież brała ją i innych muzyków za wzór.
Wiedzę już mają
Od kilku lat miejsc brakuje w trzech naszych ośrodkach leczenia uzależnień: w Ciborzu, Nowym Dworku i Strychach. To bardzo dużo, zwłaszcza że jesteśmy jednym z najmniejszych województw w kraju. Statystyk nie nabijają nam narkomani z innych rejonów Polski, bo leczeni są przeważnie Lubuszanie, choć w Nowym Dworku znaleźć można ludzi zewsząd. Brakuje u nas poradni, które zgodnie z ustawą powinny być w każdym powiecie. Są jedynie w Zielonej Górze i Gorzowie, bo na więcej nie ma pieniędzy. Co jeszcze zawodz?
- Profilaktyka - odpowiada krótko dr Kurzępa. - Jeśli do tej samej szkoły przyjeżdżają kolejni złotouści z tą samą przemową na temat narkotyków, na młodzież to nie podziała. Znieczulają się na gadanie o szkodliwości używek. Tę wiedzę już mają.
K. Zborowska przyznaje, że nie ma czegoś takiego jak strategia walki z narkomanią dla Lubuskiego. Urząd marszałkowski odszedł od ogólnych programów, bo są nieskuteczne.
- Zwalniają od działania - mówi Zborowska. - W każdej miejscowości i w każdej szkole powinien powstać program uwzględniający problemy danej społeczności. My pomagamy lokalnym liderom, osobom, które zajmują się narkomanią, szkolimy ich, wskazujemy odpowiednie programy.
W szkole w Szprotawie, jak w większości podobnych placówek, realizowana jest profilaktyka pierwszego rzędu. Oznacza to, że edukowane są osoby, które z narkotykami nie mają nic wspólnego. Do tych, którzy ćpają, wzywani są rodzice lub policja. Ci pierwsi długo nie chcą uwierzyć, że dziecko ma kłopoty.
Tylko plantacje
Na program przeciwdziałania narkomanii urząd marszałkowski ma 100 tys. zł rocznie. Czasami jest problem, by wydać te pieniądze zwłaszcza na współpracę ze stowarzyszeniami, których w Lubuskiem jest mało. Świetnie układa się za to współpraca z policją. Nie w każdej wojewódzkiej komendzie jest specjalny zespół ds. narkotyków, a u nas tak. Co prawda mamy trzeci w kraju wskaźnik zagrożenia przestępczością narkotykową, ale wynika to z ciężkiej pracy policjantów.
- Problem narkomanii jest poważny i dlatego jest naszym priorytetem - podkreśla Agata Sałatka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
Zdaniem policji bliskość granicy już dawno przestała wpływać na liczbę narkotyków w regionie. Takie używki produkowane są w Polsce, więc nie trzeba ich sprowadzać.
- W Lubuskiem nie ma laboratoriów. Likwidujemy przeważnie plantacje konopi - podkreśla rzeczniczka.
Po prostu rozmawiać
Niepokojące sygnały
Gdy zauważysz u swojego dziecka kilka z wymienionych niżej objawów jednocześnie, bardzo prawdopodobne, że dziecko bierze narkotyki.
Co zatem robić, by nasze województwo przestało przewodzić rankingom narkomanii?
- Uczyć dzieci od wczesnych lat. Wpajać wartości, zachowania społeczne tak, by gdy dorośnie wiedziało, kim chce być i jaką drogą chce pójść. By miało swoją tarczę przeciwko uzależnieniom, złemu wpływowi otoczenia - mówi dr Kurzepa.
Na pewno przydałoby się jeszcze więcej łóżek na oddziałach i więcej pieniędzy na leczenie (na przyszły rok Narodowy Fundusz Zdrowia zaplanował 6 mln 509 tys. 172 zł, to o prawie 200 tys. zł więcej niż mieliśmy na ten rok). Ale, jak mówi B. Kotus, są bogate kraje, które mają duże pieniądze na profilaktykę i leczenie, a mają narkomanów. I dodaje: - To rodzice powinni znaleźć więcej czasu dla swoich dzieci. Przede wszystkim z nimi rozmawiać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?