Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie głosowałeś? Nic dziwnego, że frekwencja jest niska...

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Sylwia Friedel
Zdaliśmy egzamin z demokracji? Tak, ale na trzy z dużym minusem. Zadania domowego nie odrobiła połowa Polaków, która w niedzielę nie poszła głosować.

"Bojkot wyborów w Kostrzynie nad Odrą" - taka grupa została założona na portalu społecznościowym Facebook. "Gdyby wybory mogły coś zmienić, zostałyby zakazane. Bojkotuj wybory!" - to z kolei treść plakatów, które ktoś rozwiesił w mieście.

- Nie głosowałem. Nie dlatego, że w niedzielę nie miałem czasu. Miałem go masę. Ale po co mam głosować, skoro tak naprawdę nie ma na kogo. Nie znam przypadku, żeby polityk zrealizował w pełni swój program - mówi Krzysztof Chałoński, 24-latek z Gorzowa.

Z drugiej strony mamy Jurka Owsiaka, Monikę Brodkę i Macieja Stuhra, którzy zachęcali nas do pojawienia się przy urnach. - Głosujcie na kogo chcecie i idźcie na wybory - mówił ten pierwszy. - Nie chcę patrzeć w przeszłość, chcę być częścią przyszłości - dorzucała Brodka.

Podobnego zdania w niedzielę była niespełna połowa uprawnionych do głosowania Polaków. Frekwencja wyniosła 48,9 proc. To dużo mniej, niż np. w Niemczech, czy Francji. Tam w wyborach brało udział 70 proc. uprawnionych. To również mniej niż na Łotwie (65 proc.), czy na Ukrainie (58 proc.).

Do głosowania zachęcali wszyscy politycy. Jednak naprawdę nie wszystkim ugrupowaniom zależało na tym, żeby jak najwięcej Polaków postawiło w niedzielę krzyżyk na karcie wyborczej. Przedwyborcze sondaże wskazywały, że jeśli frekwencja będzie wysoka i wyniesie około 57 proc., to Platforma Obywatelska będzie mogła rządzić samodzielnie. Z drugiej strony, niższa frekwencja to więcej głosów dla PiS-u.

- Tak było w przypadku LPR-u i Samoobrony - mówi dr Waldemar Urbanik, socjolog z gorzowskiej Wyższej Szkoły Biznesu. Niższa frekwencja sprzyja bowiem partiom, które mają silny i jednorodny elektorat. Tyle teorii. W praktyce część polityków do niskiej frekwencji potrafi podejść samokrytycznie. - Hańbą dla klasy politycznej jest frekwencja w Lubuskiem, zwłaszcza w Gorzowie - uważa Marek Surmacz z PiS-u, który kandydował na senatora.

9 października przy urnach pojawiło się około 15 milionów Polaków. Drugie tyle uznało, że głosowanie ich nie obchodzi. Niektórzy są zdania, że absencja wyborcza odbiera możliwość krytykowania polityków.

- Jeśli ktoś nie ruszył tyłka z domu, żeby zagłosować, to znaczy, że nie interesuje go, kto będzie rządził naszym krajem. A skoro go to nie interesuje, to nie ma prawa krytykować rządzących, opozycji i polityków w ogóle - uważa pani Janina, mieszkanka Gorzowa. Do wyborów poszła z trojgiem swoich wnuków. - Tłumaczyłam gdzie i po co idziemy. Za kilkanaście lat sami będą mogli głosować. I wierzę, że nie zmarnują tej szansy - mówi kobieta.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska