Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma seksu, są humory

oprac. Tatiana Mikułko
Żale kobiet do mężczyzn zaczynają się od najprostszych czynności, np. porozwalanych po podłodze ubrań, a kończą na niezrozumieniu w sypialni
Żale kobiet do mężczyzn zaczynają się od najprostszych czynności, np. porozwalanych po podłodze ubrań, a kończą na niezrozumieniu w sypialni Fot. DigiTouch
- Rozumiem kobiety, które mają wrażenie, że niby żyją w małżeństwie, ale osobno. Jestem w podobnej sytuacji, ale robiłam chyba coś gorszego - napisała Lubuszanka. To odpowiedź na historię, którą opisaliśmy tydzień temu.

Lubuszanka napisała do nas szczery list: "Od samego początku naszej znajomości, a później małżeństwa starałam się dogadzać, jak tylko mogłam, aby mąż był zadowolony. Później pojawiły się dzieci, więc i obowiązków przybyło. Pracowałam zawodowo, po pracy biegiem do domu, codziennie świeże obiadki, opieka nad dziećmi, wyjście na spacerek, wieczorem padnięta zasypiałam. Gdzie miejsce i siły na seks? Hmmm, no właśnie...

Nie mogłam doprosić się męża, aby to on wyszedł czasami z dziećmi na spacer, a ja w tym czasie po prostu bym sobie poodpoczywała. Nie, bo on nie lubi tak spacerować, albo przesiadywać na ławce, aby dzieci bawiły się w piaskownicy. Kiedy dzieci zaczęły chodzić do szkoły, chciałam zrobić coś dla siebie, zapisałam się na aerobik - dwa razy w tygodniu. Przed wyjściem na zajęcia kolacja była przygotowana, a dzieci albo miały swoje zajęcie i się bawiły, albo, gdy wychodziłam na późniejszą godzinę, już wykąpane. I co? Po kilku miesiącach dowiedziałam się od męża, że mnie "ciągle" w domu nie ma...

Czasami wyszłam do koleżanki na "babskie plotki", owszem zgadzał się, ale z taką miną, że ciarki przechodziły. Dzieci zostawały z tatą w domu, a ja siedząc u koleżanki otrzymywałam sms-y, kiedy wrócę, bo one są głodne, a tata im nie robi kolacji. I tu też ja byłam tą złą. Po jakimś czasie zrezygnowałam z jakichkolwiek ćwiczeń, żeby mąż nie był zły i w tygodniu nie wychodziłam już nigdzie. Natomiast zapisałam się na naukę języka obcego, lekcje odbywały się w każdą sobotę od rana do południa. Rano szykowałam śniadanie dla wszystkich i biegusiem goniłam na zajęcia, po zajęciach biegusiem do domu, a w domu? Mąż o godz. 14.00 jeszcze w łóżku przed tv, a dzieci same sobie. I jak tu się nie wściekać? Ale nie jestem typem kobiet, które robią awanturę swoim mężom, ukradkiem ocierając łzy, brałam się za sprzątanie mieszkania, szykowanie obiadu i zajęcia z dziećmi. I tu też po jakimś czasie dowiedziałam się od męża, że wybywam z domu.

Na takie zachowania moja ochota na seks zupełnie zmalała, co oczywiście jeszcze bardziej nie spodobało się mojemu mężowi. Kilka razy zdarzyło się, że dostałam od niego jakiegoś kwiatka tak bez okazji, było to dla miłe i myślałam, że może jednak dostrzega to, że dbam o dom, dzieci, rodzinę, że chcę zadbać o siebie, chodząc na ćwiczenia, że chcę się rozwijać nadal się ucząc. Ale nie, dając kwiatka mąż oczekiwał, że odwdzięczę się .... w łóżku! I to, co robiłam we wczesnych latach naszego małżeństwa, jest właśnie najgorsze, bo gdy mąż miał zły humor, poprawiałam to seksem. Ale mam tego dość, ja też chcę mieć z tego przyjemność, a nie tylko obowiązek i poprawianie humorów męża. Doszło do tego, że gdy nie było seksu, nie było humoru i następowały ciche dni, tygodnie i złośliwości ze strony mojego męża. I zachowania jego są takie, że albo jest aż natrętnie czuły, albo obrażony na maksa.

Próbowałam jemu wytłumaczyć, że w naszym związku chodzi mi o normalność, ale on tego nie rozumie i - tak jak wspomniałam - jest albo zbyt czuły, wręcz robi to się drażniące, albo obraża się i koniec. Doszło do tego, że gdy tylko zbliżał się do mnie, to ja robiłam się sztywna, miałam szybszy oddech. A jak widziałam, że nie spodobała się moja reakcja (nad którą zresztą nie miałam kontroli) to zaciskałam zęby i no dobra... seks.

Mąż zaczął wspominać, że jeśli nie chcę żyć na jego warunkach, to abyśmy wzięli rozwód. Nie wiem, co robić, ale nie mam ochoty na zbliżenia z nim, nie mam ochoty na przytulania, zraziłam się tym odwdzięczaniem czy robieniem "tego", aby było ok. Z drugiej natomiast strony jest mi żal tylu spędzonych lat i szkoda mi dzieci, bo to one najbardziej cierpią. Nie podoba mi się też podejście męża do dzieci, nie angażuje się w pomoc przy lekcjach, ciągle je krytykuje, wyzywa, natomiast teraz, kiedy sytuacja jest nieciekawa (nie rozmawiamy ze sobą) to jest czuły i troskliwy. Jestem w totalnym rozbiciu, czuję, że zaczynam mieć problemy z sercem. I boję się z nim rozwieść, bo wiem, że on mi nie da żyć, wiem, że jego złośliwości będą ogromne, maniupuluje moimi emocjami. Proszę o jakąś radę, co mogę zrobić, jak postąpić, bo ja już sama z tym nie wytrzymam."

ZA TYDZIEŃ

O odpowiedź na list Lubuszanki poprosiliśmy psychologa i seksuologa. Odpowiemy też na maila Moniki, której historię opisaliśmy na "Babskich Wtorkach" tydzień temu.
Jeśli jesteś w podobnej sytuacji - twoje małżeństwo to arena wzajemnych starć i sporów - napisz: [email protected].
Postaramy się pomóc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska