Grażynę Markowską życie doświadczyło bardzo mocno. Najpierw w wypadku samochodowym zginęła jej najstarsza córka Urszula. Dzisiaj miałaby 36 lat. Kilka lat później na raka twarzy w wielkim cierpieniu zmarła najmłodsza - Natalia. Dzisiaj miałaby 26 lat. - Za każdym razem, gdy pogrążona w bólu traciłam kontakt z rzeczywistością, do życia przywoływały mnie dzieci - mówi. - Najpierw, po śmierci Urszulki, były to moje dwie młodsze córki - Agnieszka i Natalia. A później wnuki.
Urszula to było kochane dziecko. Zdolna, mądra. Zawsze pomocna, bardzo często zajmowała się młodszymi siostrami Agnieszką i Natalką, bawiła się z nimi. Taka dobra starsza siostra. Dziewczynki były wpatrzone w nią jak w obraz, niecierpliwie czekały na jej powrót ze szkoły. - Dla mnie była nie tylko kochanym dzieckiem, ale właściwie przyjaciółką. Mogłyśmy rozmawiać szczerze o wszystkim.
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym, papierowym, wydaniu Gazety Lubuskiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?