Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie pij alkoholu! Wróć żywy do domu! (zdjęcia)

Redakcja
fot. Archiwum
Zobacz, ile osób zginęło przez nietrzeźwych kierowców. Przeczytaj, co dzieje się z Twoim organizmem, gdy wypijesz. Wczytaj się, jak cierpi ktoś, kto prowadził po wypiciu wódki...

[galeria_glowna]
Zaczynamy długi weekend. Karkówka z grilla, jedno piwo, drugie, trzecie, pięćdziesiątka... Po takiej dawce wielu z nas niestety nie powstrzyma się przed prowadzeniem auta. Że pijemy i jedziemy, pokazują policyjne statystyki. Od 2006 r. policjanci zatrzymali 26,5 tys. pijanych kierowców.

Wychodzi 22 dziennie. A ilu nie złapali! Apelujemy więc: Nie siadajcie za kierownicą po pijaku! Gdy widzicie pijanego odpalającego samochód, zabierzcie mu kluczyki! Może komuś uratujecie życie.

Pijany sprawca wypadku

(Był poniedziałek, 20 kwietnia, koło 22.00. Droga z Ulimia do Łagodzina. Kierowca miał 2,2 promila)

- Spotkaliśmy się z kolegą i wypiliśmy przy sklepie. Czy dużo? Jak by mało, to bym nie wsiadał. Alkohol robi swoje. Gdybym wypił mało, to bym pomyślał. Wtedy człowiek jest odpowiedzialny, wie co robi. Do domu daleko, trzeba było jakoś wrócić. Wsiadłem. Pierwszy zakręt, wyskoczyły nam sarny. Że się mi przewidziało? Nie, kolega też widział (leży obok w szpitalnej sali, potwierdza - dop. red.).

Chciałem ominąć sarnę albo psa, spóźniony refleks, złapałem pobocze, pociągnęło nas prosto na akcję. I silnik pomiażdżył nam nogi, mięśnie uda. Czy boli? Mało powiedziane. Cierpię strasznie... Przez swoją głupotę.

Co widziałem na drodze? Nic, fajnie mi się jechało. Droga była szeroka, zero stresu, pełen luz, nic mnie nie obchodziło. Czułem się świeżutki jak rybka.

Nie pamiętam uderzenia. To były sekundy. Jak odzyskałem przytomność, byli przy nas strażacy. Wycinali nas z tipo. Pierwsza myśl? Nic nie myślałem, nie wiedziałem, co jest grane: skąd ta straż, co z nami robią, co my tu robimy. I - dlaczego tak boli. W środku krzyczałem - zostawcie, nie ruszajcie.

Mam zmiażdżone dwie nogi, złamaną szczękę, ledwie mówię, złamany nos, krwiaki, jak widać. Dzięki Bogu głowa cała. No, ale nogi..., od kolana do miednicy to jedna masakra, galareta. Mógłby chwycić stopę i poobgryzać sobie paznokcie.

Czeka mnie co najmniej pół roku w łóżku. Co zrobię, jak poradzi sobie żona? Pójdzie do pracy, dzieci do szkoły. Będę sam. To se miód zrobiłem. Skutki picia wódki. Takie życie, cholera mać.

Nigdy więcej? Już w ogóle nie pojadę. Mam 50 proc. szans, że będę chodził. Jeśli już za kierownicę, chyba tylko w inwalidzkim samochodzie. W trójkołowcu.
Co powiem innym? Jak chcą cierpieć takie bóle jak my, niech piją, niech jadą. Ale polnymi drogami i niech uderzą w pierwsze lepsze drzewo, żeby nie zajechali za daleko i nikogo przez siebie nie skrzywdzili. Jak mają krzywdzić, to samego siebie.

Ofiara pijanego kierowcy

- Wypadek zdarzył się jesienią, 15 lat temu, ale wszystko pamiętam tak dokładnie, jakby to było wczoraj. Byliśmy z kolegą na rybach, w jego stronach, w Lubelskiem. Kolega poprosił, żebym pojechał do jego domu po ubrania, bo chcieliśmy zostać na noc. Około 21.00 wziąłem jego malucha.

Jechałem z 80 km/godz. Wtedy zza zakrętu wyskoczyła ciężarówka jelcz. Zobaczyłem, że jedzie zygzakiem. Chciałem wyhamować, ale nie było jak. Trochę zwolniłem, bo miałem go na uwadze.

Nagle jelcz wskoczył na mój pas, zajechał mi drogę. Co mogłem zrobić?! Uciekłem na pobocze, ściągnęło mnie na prawą stronę. Pamiętam jeszcze, jak uderzyłem w słupek. Droga była na wale przeciwpowodziowym, spadłem w dół. Resztkami świadomości zarejestrowałem pryskającą spod kół w światłach ziemię. I już nic nie pamiętam. Przytomność odzyskałem w szpitalu.

Później okazało się, że koziołkowałem siedem metrów. Maluch musiał spaść na dach, by był całkowicie spłaszczony. Gdyby nie zagłówek w siedzeniu, pewnie odcięłoby mi głowę. Miałem złamaną rękę, wstrząs mózgu, wybitą stopę. Do dziś ręka boli mnie na zmianę pogody. Do dziś pamiętam światła tego jelcza...
Od tamtej pory nie prowadzę samochodu. Pozostał lęk, uraz. Jeżdżę tramwajami i autobusami. Jak wzywam taksówkę, siadam z tyłu.

Kierowcę jelcza policja zatrzymała przed Puławami. Miał 3,5 prom. alkoholu.
Gdybym był na imprezie i widział, że ktoś, kto pił, siada za kierownica, nie pozwolę mu jechać. Zabiorę kluczyki i jeszcze strzelę w pysk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska