Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie poddamy się tej podstępnej chorobie!

Anna Białęcka
Mieczysław Zajączkowski (od lewej), Mieczysław Skrzyczyński i Bogusław Ciechanowicz przekonują, że nie można poddawać się stwardnieniu rozsianemu.
Mieczysław Zajączkowski (od lewej), Mieczysław Skrzyczyński i Bogusław Ciechanowicz przekonują, że nie można poddawać się stwardnieniu rozsianemu. Fot. Anna Białęcka
- Najważniejsze jest, żeby nie poddawać się chorobie - mówi szef stowarzyszenia chorych na stwardnienie rozsiany Mieczysław Zajączkowski. - Robimy wszystko by ludzi wyciągać z domu i dopingować do rehabilitacji.

- Na spotkania naszego stowarzyszenia przychodził Mieczysław Zajączkowski - opowiada Mieczysław Skrzyczyński, od lat borykający się z chorobą. - W końcu udało się nam go przekonać, by został prezesem. To był świetny wybór.
M. Zajączkowski jest zdrowy, jednak problemy chorych na stwardnienie rozsiane są mu bardzo bliskie. - Mama mojego zięcia zachorowała, pomagałem jej jak mogłem - mówi głogowianin. - Ale żeby pomóc, trzeba coś wiedzieć o chorobie. Więc czytałem, interesowałem się.

I faktycznie dziś wie dużo, z czego bardzo cieszą się członkowie stowarzyszenia. - Ma tę zaletę, że jest sprawny fizycznie, w przeciwieństwie do wielu z nas - mówi Bogusław Ciechanowicz, który ze stwardnieniem boryka się od około dwóch lat. - Dzięki temu jest mu łatwiej poruszać się i załatwiać nasze sprawy.
A spraw jest sporo. - Organizujemy wyjazdy rehabilitacyjne, wejścia do kriokomory w Radzyniu, wyjścia na rehabilitacje na pływalnię Chrobrego, wyjścia na basen. Robimy także wyjazdy integracyjne.

Bo, jak przekonują członkowie stowarzyszenia, nie można poddawać się chorobie, trzeba być ciągle aktywnym, ćwiczyć, pływać, po prostu żyć. - To jest bardzo podstępna choroba, która chce zrobić z każdego z nas roślinkę - mówi Mieczysław Skrzyczyński. - Ze mną już prawie się jej udało, byłem na wózku. Ale rehabilitacja sprawiła, że znów mogę sam chodzić.

- W leczeniu SM ważne są nie tylko leki, ale także fizykoterapia i psychoterapia przekonuje prezes. - Ludzie chorzy często mają tzw. doła, są bliscy depresji. Nie można pozwolić na to, by się podali, więc ciągle ich dopingujemy, do rehabilitacji i do zwyczajnego wchodzenia z domu.

Działalność stowarzyszenia jest finansowana głównie z 1 procenta, przekazywanego przez podatników. W ubiegłym roku było to 25 tys. zł, miasto też pomaga przekazując kwoty na wybrane programy rehabilitacyjne. Chorzy liczą na dalszą pomoc. - Wystarczy wypełniając PIT w polu 124 wpisać nasz nr KRS 0000243712 - zachęca M. Zajączkowski. - To nic nie kosztuje, a chorym może bardzo pomóc. Więcej na www.sm.glogow.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska