Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie poszło jak w zegarku, czyli spór klienta z zegarmistrzem

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
- Po "naprawie” dostałem zepsuty zegar, nie z moim wahadłem - pokazuje Józef Chrostek
- Po "naprawie” dostałem zepsuty zegar, nie z moim wahadłem - pokazuje Józef Chrostek fot. Kazimierz Ligocki
Nasz Czytelnik oddał do naprawy wielki zegar, który kupił za ponad 1,2 tys. zł. - Gdy go odebrałem, w jedną noc pomylił się o pięć godzin! - mówi. Zegarmistrz na to: - Ten pan opowiada bajki.

Dla Józefa Chrostka z osiedla Słonecznego potężny czasomierz to wyjątkowa pamiątka. Klasyczny zegar z wahadłem był w domu od lat. I kosztował małą fortunę. Gdy przestał chodzić, natychmiast pojechał z nim do zegarmistrza. - Fachowiec obejrzał go i ocenił, że da się naprawić. Ustaliliśmy cenę na 250 zł - mówił nam wczoraj pan Józef.

Jest gorzej!

Jednak po tygodniu, gdy pojechał odebrać zegar, okazało się, że jest... gorzej! - Od razu poznałem, że doczepiono inne wahadło. Moje było eleganckie, porządne, a w tym tkwiły jakieś gwoździki! Ale zapłaciłem i pojechałem do domu - wspomina. Po nocy powtórnie zjawił się u rzemieślnika, bo zegar pospieszył się aż o pięć godzin. - Nowa zębatka, którą zamontowano, miała zbyt mało ząbków, więc pracowała szybciej - mówi Czytelnik.
Jedyne, co utargował, to zwrot części pieniędzy. Ale i tak ostatecznie wyszło, że za "naprawienie" zegara zapłacił 50 zł. Na tyle rzemieślnik wycenił czyszczenie i nasmarowanie mechanizmów. - Nie chciał jednak oddać mi mojego wahadła. Dostałem tylko niektóre części, w tym zębatkę, dzięki czemu wiem, że jest mniejsza od oryginalnej. Ten pan nadal jednak wmawia mi, że to zabite gwoździkami coś, to jest oryginalne wahadło? - pyta pan Józef.

Nic mu nie pasowało

W rozmowie z nami zegarmistrz (dane do wiadomości redakcji) natychmiast skojarzył, o którego klienta chodzi. - Kłótliwy, nic mu nie pasowało, nie zrobiliśmy więc interesu i pieniędzy za naprawę nie wziąłem - mówi. Zapewnia, że wszystkie oryginalne części oddał. - Wahadło jest dokładnie to samo - mówi rzemieślnik. Dodaje jeszcze, że zepsuty zegar już wcześniej się spieszył. A nie naprawił go bo? - No... Nie naprawiłem. I tyle. Bo z tym panem nie chciałem mieć już do czynienia - twierdzi zegarmistrz, który od lat 70. naprawił tysiące czasomierzy. Przekonuje: - Nie zawiniłem. A wahadła nie oddam, bo go nie mam!
Rzecznik konsumentów Andrzej Wawrzyński przyznaje, że podobne spory nie zdarzają się często. - Gorzowianie nie wiedzą, że usługi też można reklamować - tłumaczy nasz ekspert. Informuje, że zgodnie z przepisami każda część z naprawianego sprzętu należy do właściciela. - Jeśli pan Józef czuje się poszkodowany, powinien wysłać pismo z żądaniem wydania wahadła, a jeśli to nie poskutkuje, wybrać drogę sądową - mówi Wawrzyński. Przypomina też, że nie musimy płacić za niewykonaną usługę. Płacimy za efekt, a nie starania danego fachowca. - W tym wypadku zegar powinien działać prawidłowo. Skoro nie działa, pieniądze się nie należały - mówi rzecznik konsumentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska