Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie śpię, bo pilnuję drzwi

(mon, kurz)
- Policjanci wyważyli drzwi, które teraz w ogóle się nie zamykają - Barbara Ziętal pokazuje uszkodzenia
- Policjanci wyważyli drzwi, które teraz w ogóle się nie zamykają - Barbara Ziętal pokazuje uszkodzenia
- Oka nie mogę zmrużyć, bo jeszcze ktoś wejdzie - rozpacza pani Barbara. Drzwi i futryna nie domykają się od czasu, gdy do domu siłą weszła policja. - Nie stać mnie na naprawę - mówi kobieta. Na pomoc przyjdzie jej spółdzielnia.

Kiedy w styczniu świebodzińscy policjanci przyszli po 23-letniego syna Barbary Ziętal z Bukowa, kobieta spanikowała. Myślała, że to ktoś z podejrzanego kręgu znajomych syna. Nie otworzyła. Funkcjonariusze sforsowali wejście, niszcząc przy okazji drzwi i futrynę.

- Policjant mówił, że jemu nakaz wejścia nie jest potrzebny, bo ma ustne potwierdzenie od prokuratora - opowiada kobieta. Po tygodniu przyszedł list z sądu rejonowego z zawiadomieniem o tymczasowym aresztowaniu syna.
Katarzyna Wrocławska, rzecznik prasowy komendy policji w Świebodzinie, przyznaje, że prawo przewiduje możliwość wejścia do mieszkania przy użyciu siły. - Policjanci przychodząc pod wskazany adres, dzwonią, czy też pukają. Informują o przyczynie swojego przyjścia. Jeśli osoba rozmawia, ale nie otwiera drzwi, musi się liczyć z tym, że policja użyje siły, wchodząc do mieszkania - komentuje rzecznik i zaznacza, że funkcjonariusze byli w miejscu, gdzie znajdowała się osoba poszukiwana do odbycia kary.

- Od miesiąca nie przespałam normalnie ani jednej nocy, wciąż czuwam, boję się, że ktoś nas napadnie. I cały czas mam zapalone światło - zwierza się pani Barbara. - Między rozwaloną futrynę a drzwi muszę wkładać jakiś ciuch, żeby choć trochę drzwi dały się przymknąć. Jak już muszę jechać do miasta, to syn nie idzie do szkoły, tylko pilnuje mieszkania.

B. Ziętal od trzech lat mieszka w lokalu spółdzielczym. Jest na rencie, cierpi na epilepsję. Do tego wszystkiego ma na głowie komornika. Mówi, że ta sytuacja ją przerasta. - Wpadłam w depresję lękową - dodaje.

K. Wrocławska tłumaczy, że jeśli doszło do jakichkolwiek zniszczeń, to lokatorka powinna osobiście pójść do prokuratora prowadzącego postępowanie. On poinformuje ją o wszelkich formalnościach, jakich trzeba dopełnić w tej sprawie.
B. Ziętal ze smutkiem przyznaje, że jej znajomi, kiedy poprosiła ich o pomoc, powiedzieli, że za 50 czy 100 zł nie podejmą się takiej naprawy, że im się to po prostu nie opłaca. Opieka społeczna też niewiele w tej sprawie może pomóc, bo mieszkanie nie należy do gminy, lecz do spółdzielni. I jak się okazało, to właśnie na spółdzielnię pani Barbara może liczyć. Lech Rakoczy, wiceprezes Lokatorsko-Własnościowej Spółdzielni Kruszyna, zapewnił nas, że postara się pomóc. Zadeklarował, że następnego dnia po naszej rozmowie pojedzie do Bukowa i obejrzy uszkodzone drzwi. - Na pewno je naprawimy, tylko musimy zobaczyć jak wyglądają i poszukać wykonawców. Naprawa może potrwać najdłużej dwa tygodnie - stwierdził Rakoczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska