Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie taki miał być finał...

(pat)
Zamiast radości, gorycz, smutek i żal. Zamiast złota, "tylko" srebro. Nie takiego zakończenia sezonu spodziewali się fani KSSSE AZS PWSZ Gorzów. Tytuł dla Lotosu ma jednak głęboką szramę.

Gdy po dwóch meczach w Gorzowie akademiczki remisowały z gdyniankami 1:1, stało się jasne, że rozbudzone nadzieje na pierwsze mistrzostwo Polski uratuje jedynie sukces w Trójmieście. Planem minimum było jedna wygrana, ale nasze nie były bez szans na dwa zwycięstwa i świętowanie lauru na wyjeździe już w sobotę. Tymczasem ambitny cel najlepszej drużyny zasadniczej rundy został mocno skorygowany już w piątek.

Kto wie, jak potoczyłaby się weekendowa rywalizacja, gdyby nie kontuzja Rosjanki Ludmiły Sapowej, której doznała po zaledwie kilkudziesięciu sekundach gry w pierwszym spotkaniu. Bez niej było nam strasznie ciężko. - Wiele zagrań mieliśmy rozpisanych na Ludę. Niestety, uraz jest na tyle poważny, że nawet jutro nie będziemy mogli z niej skorzystać - mówił po zakończeniu pierwszego spotkania w Trójmieście trener Dariusz Maciejewski.

Mimo to w piątek gorzowianki starały się dotrzymywać kroku Lotosowi, który od tego momentu stał się faworytem finału. Ambicja połączona z nieustępliwym charakterem, który doskonale znamy, mógł przynieść powodzenie naszym. Choć cały czas górą były gdynianki, które skrupulatnie budowały kilkupunktową przewagę, KSSSE AZS PWSZ nie odpuszczał. Gonił wynik, był blisko, a nawet prowadził, tak jak choćby w 17 min, gdy po trafieniu Samanthy Richards było 30:29 dla gości. Jeszcze radośniej zrobiło się po trzeciej kwarcie, gdy przyjezdne miały już cztery "oczka" zapasu (53:49).

Ale kryzys spowodowany zmęczeniem (wszak wypadła nam kluczowa zawodniczka do rotacji) musiał w końcu przyjść. Ostatnia "ćwiartka" była kontynuacją popisu jednej aktorki: Marty Urbaniak. 23-letnia gdynianka miała, jeśli chodzi o skuteczność zza linii 6,25 m, dzień konia. Celnymi trójkami skaleczyła nas w tym fragmencie trzykrotnie (w całym meczu aż siedmiokrotnie). Lotos sukcesywnie więc odjeżdżał i w końcówce pozostało jedynie pogodzić się z drugim sukcesem gospodyń. Ale zamiast lizania ran, trzeba było mocno szykować się na rewanż. Wszak stan rywalizacji 2:1 dla miejscowych stawiał przed sobotnim meczem KSSSE AZS PWSZ mocno pod ścianą.

Decydujący o złocie pojedynek od początku był twardą walką w obronie. Choć znów katastrofalnie zagrały nasze środkowe, to dzięki fantastycznej postawie Richards, gorzowianki przez długi czas pewnie prowadziły. Gdy po pierwszej połowie było 38:33 dla naszych, odżyły nadzieje na piąty mecz. Australijka kończyła większość naszych akcji, ale coraz bardziej opadała z sił. Lotos zaczął więc odrabiać dystans i odzyskał prowadzenie.

Końcówka to już istny horror. Niestety, słabo wykonywane rzuty wolne i złoto wymykało się z rąk. Szansa pojawiła się 4 s przed ostatnią syreną, ale międzynarodowi arbitrzy zamiast trzech osobistych przyznali po faulu na Sidney Spencer, która rzucała zza linii 6,25 m, tylko dwa. Kompromitacja! Maciejewskiego ogarnęła wściekłość, a po chwili nasze marzenia o tytule odeszły do lamusa...

LOTOS GDYNIA - KSSSE AZS PWSZ GORZÓW 75:68 (21:17, 14:15, 14:21, 26:15) i 60:58 (21:20, 12:18, 15:5, 12:15) - stan rywalizacji (do trzech zwycięstw) 3:1

LOTOS: Wright 14 i 10, Phillips 14 i 17, Leciejewska 14 i 10, Matovic 7 i 6, Tomiałowicz 0 i 0 oraz Urbaniak 21 i 5, Hodges 5 i 7, Halvarsson 0 i 3, Jujka - i 2, Sosnowska 0 i 0.
KSSSE AZS PWSZ: Anosike 11 i 5, Durejka 8 i 4, Dźwigalska 3 i 0, Żurowska 2 i 9, Sapowa 2 i oraz Richards 20 i 30, Spencer 12 i 6, Piekarska 8 i 0, Kaczmarczyk 2 i 4.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska