Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie terroryzowałam pracowników

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Jolanta Kaczmarek: Przyznaję, że miałam problem ze znalezieniem dobrej kadrowej.
Jolanta Kaczmarek: Przyznaję, że miałam problem ze znalezieniem dobrej kadrowej. Dorota Nyk
Zaburzenia lękowe, stan przedzawałowy, a także inne problemy zdrowotne - to podobno przydarzyło się byłym pracownicom Domu Pomocy Społecznej. Prokuratura sprawdza, czy dyrektorka stosowała wobec nich mobbing.

- Przeprowadziliśmy czynności sprawdzające w tej sprawie i zdecydowaliśmy, że trzeba wszcząć dochodzenie. Prowadzi je policja pod naszym nadzorem - poinformował prokurator rejonowy Marek Wójcik. Prokuratura zainteresowała się tą sprawą po anonimie, który do niej trafił. - Było to doniesienie, że dyrektorka placówki narusza prawa pracownicze części podwładnych - wyjaśnia Wójcik. - W anonimie podano, jakie osoby zostały skrzywdzone i w jaki sposób. Z pisma tego wynika, że wydział finansowy był przez panią dyrektor faworyzowany, a wydział kadr traktowany znacznie gorzej. Przeprowadziliśmy wstępne rozpoznanie i stwierdziliśmy, że jest podejrzenie, że doszło do przestępstwa.

W anonimie jest wyjaśnione, że poszkodowane osoby były gnębione np. przez to, że miały zbyt dużo zadań, za dużo pracy, zbyt krótkie terminy jej wykonania, że dyrektorka nie wyrażała zgody na urlopy.

- Całą sytuację w mojej firmie przypłaciłam załamaniem zdrowotnym - opowiedziała nam jedna z kobiet. - W 2010 roku z DPS odeszło osiem kadrowych. To były dobre pracownice, fachowcy. Przecież w dzisiejszych czasach nikt nie odchodzi z byle powodu. Nie wytrzymały presji, terroru psychicznego, a potem tych notatek służbowych, że praca jest źle wykonana. Nie wytrzymały tych konfliktów, poniżania, krytyki.

Dyrektorka Jolanta Kaczmarek tę sytuację tłumaczy trudnościami ze znalezieniem fachowca w dziedzinie prowadzenia kadr. Przyznaje, że w zeszłym roku odeszło kilka osób. - Nie miałam szczęścia do kadrowych - mówi. - Jednak nie uważam, że kogoś skrzywdziłam lub naruszyłam czyjeś prawa. Podkreślam też, że żadnej kadrowej nie zwolniłam, same odeszły. Nie mogę wręcz uwierzyć, że ktoś, kto od nas odszedł, skończył na przykład na leczeniu. Może po prostu nie radził sobie w pracy i musiał odejść?

Dyrektorka podaje kilka przykładów "wpadek" kadrowych. - Na tym stanowisku trzeba się wykazać kompetencją, w DPS jest zatrudnionych 180 osób i nie można pozwalać sobie na błędy, a takie się zdarzały - podkreśla. J. Kaczmarek twierdzi, że ma dokumenty poświadczające nieprawdę, które jedna z kadrowych podsunęła jej do podpisania.

Opowiada, że podczas kontroli Państwowej Inspekcji Pracy inna kadrowa... zniknęła z biura. Jeszcze inna zabrała do domu klucz do swego gabinetu i nie pojawiła się w pracy, nie odbierała telefonów. Zdarzyło się, że jedna poszła na zwolnienie lekarskie i już nie wróciła, nie rozliczywszy się ze swojej pracy. Była też pani, która nie potrafiła pracować na komputerze i nie chciała się nauczyć.
Obecnie trwają przesłuchania świadków w tej sprawie. Za kilka tygodni, po ich zakończeniu, prokuratura ma podjąć decyzję, czy umorzyć dochodzenie, czy też postawić zarzuty złośliwego lub uporczywego naruszania praw pracowniczych.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska