Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie zdobyliśmy Layli, bo było za ciepło

Renata Ochwat
Grzegorz Kukurowski. Gorzowianin, ma 31 lat, jest absolwentem I LO oraz politologii i filologii germańskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecnie mieszka i pracuje w Poznaniu. Innym jego hobby poza wspinaczką jest bieganie.
Grzegorz Kukurowski. Gorzowianin, ma 31 lat, jest absolwentem I LO oraz politologii i filologii germańskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obecnie mieszka i pracuje w Poznaniu. Innym jego hobby poza wspinaczką jest bieganie. fot. Archiwum Grzegorza Kukurowskiego
Rozmowa z Grzegorzem Kukurowskim, gorzowskim alpinistą.

- W lipcu wraz z innymi gorzowskim alpinistami ze Speleoklubu Gawra usiłowałeś zdobyć liczącą 6,2 tys. m n.p.m. Laylę w północnym Pakistanie. Dlaczego się nie udało?- Było za ciepło. Temperatury w plusie były nie tylko w bazie, ale i wysoko w górze. Padał deszcz, topniał śnieg. Szczyt niemal cały czas przesłaniały chmury. Potem nagle przychodził mróz i góra oblewała się lodem. To zdecydowanie spowalniało wspinaczkę, bo wymagało asekuracji, a ta jest czasochłonna. Kiedy do szczytu pozostaje jeszcze kilkaset metrów, to liczy się każda minuta. Z kolei wspinaczka bez asekuracji jest zbyt ryzykowna.

- Cały czas mieliście takie warunki?- W pierwszym tygodniu podczas wyjść aklimatyzacyjnych pogoda była bardzo dobra. Świeciło słońce, było bezwietrznie - byliśmy optymistami. Potem się pogorszyło. Nawet ostatni wspólny atak dwóch połączonych zespołów - z Jarkiem Skowronem z Barlinka, kierownikiem wyprawy Jarkiem Woćką i Danielem Cieszyńskim - prowadziliśmy przy topniejącym śniegu i padającym deszczu. Ostatnią noc przed akcją spędziliśmy w namiocie na przełęczy na wysokości 5,4 tys. m n.p.m. Tak nami targało i sypało śniegiem, jakbyśmy za chwilę mieli odlecieć.

.

Gorzowska ekipa pod Laylą. Stoją od lewej: Daniel Cieszyński, Jarek Woćko - kierownik wyprawy, Maciej Łuczyński, Mikołaj Babiszkiewicz - lekarz wyprawy, Grzegorz Kukurowski, Piotr Pilecki. W przysiadzie od lewej: Jarek Skowron, Wojtek Szulc, Zofia Plust.
(fot. fot. Archiwum Grzegorza Kukurowskiego)

- Kto zdecydował, że nie idziecie dalej?- Głośno pierwszy powiedział o tym Jarek. Ja już od jakiejś godziny myślałem, że dalsza droga jest coraz bardziej ryzykowna i niebezpieczna. Ostateczną decyzję jednak podjęliśmy wspólnie. W końcu byliśmy związani jedną liną.

- Trudno się wycofać tak blisko celu?- Bardzo trudno. Nie chodzi o czas, pieniądze i wysiłek włożony w organizację wyprawy, ale o samą satysfakcję wejścia na piękny i trudny szczyt, na którym było niewielu ludzi, w tym żadnych Polaków. Im bliżej szczytu, tym decyzja jest trudniejsza. Jeśli na szali jest własne życie, trzeba jednak zachować rozsądek.

- Dlaczego wchodziliście właśnie na Laylę?- To jeden z najpiękniejszych szczytów. Kiedy człowiek ją widzi, to się w niej zakochuje. Tak było podczas wyprawy Jarka Woćki i Sylwii Bukowickiej na Gasherbrum II (8035 m n.p.m.) w 2003 r. Od tej wyprawy zaczęli myśleć o wejściu na ten szczyt. Ważne było też, że to szalenie trudna góra. Bardzo stroma, skalno-lodowa iglica. Zdobyto ją dopiero w 1983 r. To dla alpinisty prawdziwe wyzwanie. Poza tym Layla leży po drodze wiodącej na K2 (8.611 m n.p.m.) - drugi co do wysokości i piekielnie trudny szczyt.

- O alpinistach mówi się, że bez sensu ryzykują życie. Co ty na to?- Kiedy się stosuje zasady, jakich człowiek się nauczył na kursie taternickim, to ryzyko nie jest takie duże. Zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego - lawina, załamanie pogody, ale w rzeczywistości wspinaczka nie jest aż tak niebezpieczna, jak o niej sądzi ten, kto jej nie uprawia. Przecież nie ma alternatywy: wejście na szczyt albo śmierć. Nikt z nas nie jest samobójcą, życie kochamy jak każdy. Może właśnie z powodu tej zachłanności na życie jeździmy w góry?

- Wrócisz jeszcze na Laylę?- Nie sądzę, są przecież inne góry do zdobycia.

-Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska