Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nie złamałem prawa" - zarzeka się Greń, którego policja zatrzymała za handel biletami przed meczem Irlandia-Polska (wideo)

(m.korn), źródło: AIP, TVN24/x-news
Z dokumentów wstępnych wynika, że Kazimierz Greń przyznał się do handlowania biletami, ale otrzymał od sądu tylko pouczenie.
Z dokumentów wstępnych wynika, że Kazimierz Greń przyznał się do handlowania biletami, ale otrzymał od sądu tylko pouczenie. Wojciech Barczyński/Polskapresse
Irlandzka policja zatrzymała Kazimierza Grenia w niedzielę, 29 marca przed spotkaniem Irlandia - Polska, jak sprzedawał bilety na mecz. W Polskę poszła wieść, że Greń handlował biletami na mecz reprezentacji, a policja nakryła go na gorącym uczynku. Internet huczy od komentarzy. - Jeśli ktoś uwierzył w rewelacje irlandzkiej gazety, to mógł pomyśleć, że mi odbiło - mówi Greń.

Ludzie pomyśleli, że chciał pan zarobić łatwe pieniądze.
- Zarobić? Na czym? Na dwunastu biletach. Gdybym chciał zarobić, wziąłbym nie dwanaście, a sto dwadzieścia. Tyle że nie wystawiałbym się na cel, szczególnie teraz, gdy każdy może zrobić film telefonem i wrzucić go do internetu. Jest jeszcze pytanie. Po jakie licho miałbym to wszystko robić. Mnie naprawdę starcza do pierwszego.

No to jak pan się w to wszystko wpakował?
- Przed meczami reprezentacji dzwonią do mnie ludzie. Jak mogę, to pomagam im z biletami. Przed meczem Polski z Irlandią Paweł Siarkiewicz, znajomy z Warszawy, poprosił, abym załatwił bilety dla jego polskich znajomych w Irlandii. Bilety zostały zakupione przez podkarpacki związek, założyłem swoje pieniądze, a na miejscu miałem odebrać po 50 euro.

Co się działo pod stadionem?
- Czekałem na znajomych od Pawła. Spóźniali się. Nie miałem w ręku biletów. Jak się jednak później okazało, wszedłem metr czy dwa na prywatną posesję. Nie wiem, może ktoś pomyślał, że złodziej obserwuje dom.

Pojawiła się policja.
- Poprosili mnie o paszport. Nie miałem go, zostawiłem w hotelu. Trzeba było opróżnić kieszenie, więc wyciągnąłem także bilety. Wyjaśniłem kim jestem, ale to nie wystarczyło. Trafiłem na komisarariat. Zatrzymano mi komórkę, mój angielski jest słaby, ale pojawił się adwokat. Poprosiłem, aby zadzwoniono do ludzi, którzy czekają na bilety. Wykonano telefon, wszystko się potwierdziło, ale prawo w Irlandii jest takie, że jeśli policja cię zatrzyma, to o tym, co dalej rozstrzyga sąd. Dlatego musiałem zostać zatrzymany do rana.

Jak wyglądała rozprawa?
- Trwała chyba z dziesięć minut. Nawet nie musiałem zabierać głosu. Sędzia odrzucił wszystkie zarzuty, dostałem worek ze swoimi rzeczami i byłem wolny.

Irlandzka gazeta donosiła, że przyznał się pan do zarzutów.
Tak, pisali też, że byłem członkiem delegacji PZPN-u, co jest nieprawdą. Pojawiła się nawet taka bzdura, że stałem przed policją z podniesionymi rękami. A co do tego przyznania, to kompletny wymysł. Jeśli ktoś się do czegoś przyznaje, to nie może zostać uniewinniony. Dostaje chociaż grzywnę. Do niczego się przyznałem, bo nie złamałem prawa.

Pewien kawał kończy się tak "wiesz stary, może i jesteś niewinny, ale niesmak pozostał".
- Dziennikarz z telewizji też mi powiedział coś w tym stylu. Co mogę dodać. Ludzie czasem są stawiani w idiotycznej sytuacji i muszą tłumaczyć, że nie mają garba. Tym razem trafiło na mnie.

Przeczytaj też:Boniek o rewanżowych meczach EURO 2016: "W tym roku postarzejemy się o kilka lat" (wideo)

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska