Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niektóre gorzowskie windy są naprawdę stare

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
Artur Obrębski przez 20 lat jeździł starą windą. Teraz mieszka w domu jednorodzinnym. Ale gdy odwiedza rodziców z ul. Batalionów Chłopskich, znowu ma okazję się przejechać. - Te nowe windy są ciche, wygodne i estetyczne - przyznaje.
Artur Obrębski przez 20 lat jeździł starą windą. Teraz mieszka w domu jednorodzinnym. Ale gdy odwiedza rodziców z ul. Batalionów Chłopskich, znowu ma okazję się przejechać. - Te nowe windy są ciche, wygodne i estetyczne - przyznaje. fot. Krzysztof Tomicz
Samochód, który ma 25 lat, może być zarejestrowany jako zabytek. Jak więc nazwać windę, której napęd ma... 40 lat? Prezesi spółdzielni mieszkaniowych zapewniają: - Spokojnie, pomimo wieku nasze dźwigi są w dobrym stanie. My sprawdziliśmy, jak się nimi jeździ.

Jeszcze niedawno głośno było o obowiązkowych wymianach wszystkich dźwigów, które mają powyżej 20 lat. Ostatecznie okazało się, że spółdzielnie jednak nie będą musiały tego robić, bo to, co odtrąbiono jako unijne zarządzenie, okazało się tylko pobożnym życzeniem.

Tymczasem średnia wieku gorzowskich wind nie powala na kolana.

Nasze staruszki się trzymają

Gorzowska Spółdzielnia Mieszkaniowa ma 22 urządzenia. Najstarszy mechanizm liczy sobie... 40 lat! Reszta ma grubo powyżej 20 lat. Są tylko dwa wyjątki. - Trzy lata temu za 260 tys. zł wymieniliśmy dwie windy. Ile to dla nas 260 tys. zł? Jedna czwarta całego, rocznego budżetu remontowego całej spółdzielni - wylicza prezes Kazimierz Czajka.

Czy wiek maszyn nie jest zagrożeniem dla mieszkańców? - Absolutnie. Co rok przechodzą rygorystyczne przeglądy Urzędu Dozoru Technicznego, na bieżąco naprawiamy wszelkie usterki - zapewnia K. Czajka.

Jedziemy na Gwiaździstą przejechać się tymi zabytkami. Wsiadamy do windy w budynku nr 6. W środku mało elegancko. Podłoga ze starej wykładziny, lustro podrapane czymś ostrym, napisy, na suficie ktoś - pewnie zapalniczką - osmalił zabezpieczenie jednej z lampek. Start jest powolny, kolejne piętra pokonujemy w żółwim tempie. Dosiada się starsza pani w ciemnej czapce. Ma koło 60. - Zacina się czasami? - pytamy. - Tak, dwie niedziele temu człowiek utknął - mówi. Na dole wsiada Janusz Brudziak. Odwiedza znajomego. - Bać się nie boję, ale przy każdym szarpnięciu czuję się nieswojo - przyznaje.

Prezes Czajka z uśmiechem: - Stan kabiny to nie stan dźwigu. Nie ma się czego obawiać.

Wandal idzie po rozum do głowy

Spółdzielnia Staszica ma aż 141 dźwigów. Najstarsze z 1975 r., najnowsze z 1982 r. Gdyby wymiana maszyn była obowiązkowa, tylko w tej dzielnicy trzeba by wydać na ten cel... ponad 18 mln zł! - A przecież wszystkie windy są w dobrym stanie. Przechodzą badania, są naprawiane na bieżąco, mieszkańcy się nie skarżą. Wiek mechanizmu nie jest najważniejszy. Liczy się to, czy jest odpowiednio serwisowany i pielęgnowany - wykłada Bernard Trafis, który w spółdzielni odpowiada za sprawy techniczne.

Romana Przegrodzkiego spotykamy w wieżowcu przy ul. Marcinkowskiego. Nie narzeka na windy. - Jaki blok, taki dźwig. Może nie są najładniejsze, ale jeżdżą. Jeszcze nigdy się nie zaciąłem, może trochę drży w czasie jazdy, ale można się przyzwyczaić - mówi. Narzeka na wandali. W spółdzielni też narzekają. Ale mniej niż kiedyś. - Chuligaństwo jest, ale się uspokoiło. Widać wandale poszli po rozum do głowy i zrozumieli, że jak rozwalą windę, to też będą chodzić na górę piechotą - mówi B. Trafis.

Wandale z Dolinek jeszcze na to nie wpadli. Winda w bloku przy Placu Staromiejskim 3 mogłaby grać w horrorach. Pomazana od podłogi po sufit, czarna od mazaków. Wyzwiska, wyznania miłości, esy-floresy. - Ale stan techniczny bez zarzutu - zastrzega Krzysztof Szymański ze spółdzielni Dolinki. To fachowiec, działa w Centrum Bezpieczeństwa Technicznego (specjalne forum, w którym udzielają się specjaliści z różnych dziedzin, a które zajmuje się m.in. tematyką wind).
Mówi, że na Dolinkach jest 99 dźwigów. Wszystkie przeszły testy dozoru technicznego. - W całym kraju jest około 71 tys. dźwigów. Gdyby patrzeć tylko na wiek, należałoby wymienić 40 tys. z nich. Każda wymiana to jakieś 150 tys. zł. To olbrzymie koszty! Nie do udźwignięcia - mówi K. Szymański.

Od tego nie uciekniemy

Jednak wiceprezes spółdzielni Górczyn Zenon Tchórzewski nie ma złudzeń: - Nie unikniemy remontów kapitalnych. Bieżące naprawy nie mogą trwać wiecznie.
Na Górczynie mają 100 maszyn. Najstarsze z 1973 r. Są po remontach, chodzą prawie jak nowe. Co znaczy ,,prawie'', widać w świeżutkich wieżowcach przy Batalionów Chłopskich albo Obrońców Pokoju. Wszystko w metalu, chodzi ciuchutko, na każdym piętrze automatyczne drzwi, panel z przyciskami przypomina tablicę rozdzielczą statku kosmicznego.

Ale takie szpanerskie maszyny to cały czas wyjątki pośród ponad 900 zabytków (tyle jest w Gorzowie wind). - Wszystkie przeszły nasze testy, nie dopatrzyliśmy się groźnych dla pasażerów wad czy usterek. Ale prawdą jest, że wiek robi swoje. Nawet najlepsze naprawy nie odmłodzą mechanizmu - mówi Wojciech Miedzianowski z Urzędu Dozoru Technicznego.

Dodaje, że trwają prace nad nowymi przepisami w sprawie dźwigów. Chodzi o to, by wszystkie miały m.in. drzwi wewnętrzne (jak te w nowych blokach). To by oznaczało, że trzeba wymienić kilkadziesiąt tysięcy urządzeń w całym kraju. U nas - przynajmniej kilkaset.

Kto za to zapłaci? Ci, którzy nimi jeżdżą. Kiedy? W najgorszym wypadku w ciągu pięciu lat. W najlepszym - w ciągu 15.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska