"Musisz zastraszyć Jana Kowalskiego", "masz zeznać, że to nie ja zrobiłem", "wszystko będzie dobrze" - to wszystko potrafią rękami "powiedzieć" ludzie, na migi porozumiewający się z więźniami zatrzymanymi w areszcie śledczym.
To jest łamanie prawa
- Najgorzej jest nocą. Po ciemku gestów nie widać. Ci ludzie wydzierają się w niebogłosy, nie dając nam spać. Czy to się wreszcie skończy? - złoszczą się mieszkańcy z okolic aresztu.
Porozumiewający na migi i krzyczący nie dość, że im przeszkadzają, to jeszcze łamią prawo. - Osoby są aresztowane tymczasowo właśnie po to, żeby nie mogły się kontaktować ze światem zewnętrznym. Komunikowanie się z więźniami jest niezgodne z prawem - nie pozostawia złudzeń rzecznik prasowy zielonogórskiej prokuratury Kazimierz Rubaszewski.
Jego zdaniem ludzie pojawiający się w okolicach aresztu, to problem dyrekcji placówki. - To ona bowiem odpowiada za reżim odbywania kar i tymczasowego aresztowania - mówi.
Specjalne przesłony
Rzecznik prasowy aresztu zapewnia, że pracownicy zakładu zrobią wszystko, żeby wyeliminować nielegalny proceder.
- Problem rzeczywiście jest. Dlatego w najbliższym czasie planujemy podczas remontu elewacji zamontowanie na oknach specjalnych przesłon, które uniemożliwią kontakt z otoczeniem. Poza tym za każdym razem, kiedy widzimy przed budynkiem machające osoby, dzwonimy na policję. To co dzieję się poza zakładem, leży w gestii funkcjonariuszy - wyjaśnia Artur Kulik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?