Pana Mieczysława po raz pierwszy odwiedziliśmy w styczniu tego roku w starym mieszkaniu. Jest niepełnosprawny, ma różne schorzenia. Narzekał, prosił o pomoc. - Cierpię. Nerwy mi puszczają, jestem sfrustrowany - mówił. Przyjął nas w swoim dziesięciometrowym mieszkaniu w dawnym hotelowcu przy ul. Merkurego, dziś już likwidowanym. Miał pokoik, w którym trudno się było obrócić. Przedpokoik oraz ubikację z umywalką. Warunki do życia były fatalne, z tego typu schorzeniami nie powinien tak mieszkać. Dlatego od lat starał się o inne lokum, a różni dobrzy ludzie mu w tym pomagali.
Jego dokumenty - podanie o mieszkanie - czekały w urzędzie od 15 lat, aż pożółkły. Myślał, że się już nie doczeka zmiany na lepsze.
Tym bardziej, że jego sytuacja życiowa była skomplikowana. Co prawda regularnie płacił czynsz - 216 zł na miesiąc - i nie zalegał Zakładowi Gospodarki Mieszkaniowej jak jego wielu sąsiadów. Lecz tak się składało, że był zameldowany w gminie Grębocice. To był problem. Mimo to od lat mieszkał w Głogowie i pomagało mu kilka głogowskich instytucji: Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej wstawił się za nim u prezydenta. Pomagał mu także radny powiatowy Jeremi Hołownia. Prezydent mieszkanie obiecywał.
I w końcu obietnicy dotrzymał. Pan Adamus kilka miesięcy temu dostał klucze do nowego domu. Już wtedy obiecał, że jak tylko się urządzi, to nas zaprosi. I zaprosił. Byliśmy u niego dzisiaj.
Otrzymał mieszkanie socjalne w nowym budynku przy ul. Folwarcznej. Pisaliśmy o tym, że to bardzo ładny budynek, że wszyscy jego lokatorzy są zadowoleni. Zadowolony jest także M. Adamus.
- Jak dostałem klucze do rąk, to nie mogłem się otrząsnąć - opowiada. - Moi nowi sąsiedzi się cieszyli, a ja siedziałem na ławce i rozmyślałem. Nie mogłem zrozumieć, co się stało. Dopiero dziś do mnie dociera, jakie spotkało mnie szczęście.
Już się urządził, bardzo ładnie mieszka. Do jego mieszkania wchodzi się osobnym wejściem, z boku budynku. Mieszka jakby trochę na uboczu, ma ciszę i spokój. Jego gospodarstwo to mały pokoik z aneksem kuchennym. Jest także przedpokój i spora łazienka z ubikacją. Tak to można żyć. W sumie ponad 19 metrów kwadratowych. Wszystko schludnie urządzone.
Pan Adamus nie ukrywa, że wielu ludzi mu pomogło. Urzędników, znajomych, obcych. Ma nowe meble, telewizor, kolorowe firanki. Właśnie dzięki nim, bo on sam ma nie za wysokiej renty. - Firanki poszyły mi znajome panie, telewizor dostałem od takiej pani z osiedla Kopernik. Kupiła sobie nowy, plazmowy, a mnie podarowała ten, który nie był jej już potrzebny - opowiada. O pozostałych darczyńcach nie chce mówić, bo woleliby zostać anonimowi.
- Do tej pory nie mogę uwierzyć, że mieszkam tu, a nie w jakiejś norze - mówi. Ma do niego przyjść komisja z MOPS, żeby sprawdzić, jak sobie radzi. Nam się wydało, że bardzo dobrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?