Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepewność sojuszników USA przed rokowaniami z Rosją

Grzegorz Kuczyński
Biden i Putin spotkali się w Genewie w ub.r. Tym razem będą tam rozmawiać ich przedstawiciele
Biden i Putin spotkali się w Genewie w ub.r. Tym razem będą tam rozmawiać ich przedstawiciele KREMLIN.RU
Do rozpoczęcia rozmów decydujących o wojnie i pokoju w Europie zostało kilkadziesiąt godzin, a wciąż nie wiadomo do końca, jaką strategię negocjacji z Rosją przyjęły Stany Zjednoczone. Choć dojdzie też do posiedzenia Rady NATO-Rosja, to nie ma wątpliwości, że kluczowe będą rokowania amerykańsko-rosyjskie w Genewie.

Od czasu ostatniej rozmowy telefonicznej Joe Bidena z Władimirem Putinem zachodni dyplomaci intensywnie się konsultowali, uspokajano jednocześnie Ukrainę, ale jednocześnie za oceanem dyskutowano, jak dalece można ustąpić Moskwie. Bo sygnały płynące zza oceanu nie pozostawiają wątpliwości, że pewne punkty z długiej (i nadzwyczaj bezczelnej) listy żądań rosyjskich mogą okazać się w jakimś stopniu akceptowalne dla USA. Jednocześnie Blinken z Bidenem i Price z Psaki zapewniali, że niektóre „gwarancja bezpieczeństwa” oczekiwane przez Kreml są absolutnie nie do przyjęcia, a nawet nie do negocjacji. Jak choćby kwestia ograniczenia potencjału militarnego i aktywności ćwiczebnej NATO na wschodniej flance Sojuszu.

Sensacja, dementi, wątpliwości

Tymczasem w piątek, nieco ponad dwie doby przed rozpoczęciem rozmów w Genewie, pojawiły się w amerykańskich mediach doniesienia, że jednak ekipa Bidena myśli o takiej redukcji. Choć oczywiście pod wieloma różnymi warunkami. Ta informacja wywołała duże poruszenie wśród sojuszników USA, zwłaszcza tych z flanki. Polska czy Estonia mają prawo pytać: o co chodzi? Szczególnie że niepokojąca informacja pojawiła się niemal równocześnie z konferencją Jensa Stoltenberga, który zapowiedział bardzo twarde stanowisko NATO (a więc i Amerykanów) w rozmowach z Rosją. Po kilku godzinach Departament Stanu zdementował informację nie tylko o planowanej redukcji sił w Polsce, ale też w ogóle, że miałaby ta kwestia stawać w rozmowach z Rosją.

Nawet jeśli to prawda, to jednak takie zamieszanie informacyjne tuż przed rokowaniami, nie najlepiej świadczy o obecnej administracji USA. Wydaje się, że coś jednak musi być na rzeczy w sprawie ewentualnej redukcji zaangażowania wojskowego NATO na wschodniej flance. Przypomina się sytuacja z początku grudnia, gdy w pierwszym publicznym komentarzu po rozmowie telefonicznej z Putinem, Biden powiedział, że szykowane jest spotkanie przedstawicieli pięciu krajów NATO z Rosją, aby rozmawiać o „deeskalacji” w Europie Wschodniej. Wywołało to burzę (prawdopodobnie Biden miał na myśli, oprócz USA, Francję, Niemcy, Wielką Brytanię i Włochy, bo to z ich liderami konsultował się przed rozmową z przywódcą Rosji), którą musiała uciszyć rzeczniczka Białego Domu. Na dodatek wypowiedź Jen Psaki była kuriozalna, bo sugerująca, że Biden nie wiedział, co mówi. W obliczu licznych kąśliwych komentarzy na temat stanu jego zdrowia i podeszłego wieku, nie było to zbyt szczęśliwe. Ale to nie pierwszy przypadek, gdy z okolica Białego Domu płyną sprzeczne sygnały dotyczące polityki wobec Rosji. Co niestety musi mieć też wpływ na europejskich sojuszników z NATO.

USA i NATO jednym głosem

W piątek 7 stycznia zarówno USA, jak i NATO, poinformowały o czym i jak zamierzają rozmawiać z Rosją w serii spotkania w nadchodzącym tygodniu. Anthony Blinken powiedział, że strona amerykańska chce się skupić na tym, jak zredukować ryzyko wojenne w Europie, zwiększyć transparentność, zmniejszyć zagrożenia zarówno atomowe, jak i konwencjonalne. Sekretarz stanu mówi, że USA są gotowe wysłuchać „uzasadnionych obaw” Rosji i na nie odpowiedzieć, ale tylko wtedy, gdy Rosjanie to samo będą gotowi zrobić w stosunku do Zachodu. Ważne, że Blinken powtórzył, iż USA nie będą rozmawiać o bezpieczeństwie w Europie bez Europy i o Ukrainie bez Ukrainy. Raz jeszcze odrzucił rosyjskie żądania dotyczące zobowiązania się NATO do wstrzymania rozszerzania Sojuszu o nowe kraje.

To, co niepokojące, i co pojawiło się zarówno w wypowiedzi Blinkena, jak też Stoltenberga, to potwierdzenie pojawiającej się już wcześniej wśród ekspertów tezy, że Putin specjalnie stawia tak wysokie i nierealne żądania, żeby – gdy Zachód je odrzuci – mieć pretekst do ataku na Ukrainę. Potwierdził to sekretarz generalny NATO. Podczas piątkowego spotkania (w trybie wideokonferencji) ministrów spraw zagranicznych krajów członkowskich Sojuszu Norweg dopuścił możliwość fiaska rozmów z Rosją i w efekcie ataku Putina na Ukrainę. Wszak wciąż Rosja wzmacnia wojska wokół Ukrainy i wciąż prowadzi bardzo agresywną i roszczeniową narrację wobec Zachodu. Podczas piątkowego spotkania szefowie dyplomacji wszystkich krajów NATO potwierdzili jednolite stanowisko Sojuszu wobec działań Rosji i zagrożenia atakiem na Ukrainę. Zresztą także w piątek Blinken zadzwonił do szefa ukraińskiej dyplomacji. Zapewnił o pełnym poparciu dla Ukrainy. Jak skomentował rozmowę Dmytro Kułeba, rozmowa potwierdziła solidarność NATO z Kijowem i mobilizację dyplomatyczną przed rozmowami z Rosją.

Problem nr 2

Przed startem rokowań, obok obaw o zbyt miękką postawę USA, drugim problemem są pewne nieporozumienia między Waszyngtonem a niektórymi sojusznikami europejskimi. Dokładniej zaś chodzi o Paryż, który właśnie objął prezydencję w UE. I tradycyjnie już, nie podoba mu się dominująca pozycja USA. Szef dyplomacji Jean-Yves Le Drian oznajmił, że Putin próbuje ominąć UE, rozmawiając o Ukrainie bezpośrednio ze Stanami Zjednoczonymi. Wezwanie do „ścisłej koordynacji między krajami europejskimi przed planowanymi rozmowami z Rosją w różnych formatach w nadchodzącym tygodniu” to tak naprawdę nic innego jak próba rozbijania jedności stanowiska Zachodu wobec Moskwy poprzez dzielenie na USA i Europę. Także Ursula von der Leyen oznajmiła podczas wizyty w Paryżu, że ewentualne porozumienie USA i Rosji ws. uregulowania sytuacji wokół Ukrainy nie może być wypracowane bez udziału UE.

Problem w tym, że ani UE, ani jej dwaj główni gracze, czyli Niemcy i Francja (w ramach formatu normandzkiego) niczego przez siedem lat nie osiągnęli, jeśli chodzi o zakończenie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Być może dlatego, że dla Putina jedynym poważnym partnerem do rozmowy są Stany Zjednoczone. Czy na tyle poważnym, by zmusić Rosję do cofnięcia? 10 stycznia w Genewie odbędą się dwustronne rozmowy USA-Rosja. Stronie amerykańskiej przewodzić ma zastępczyni sekretarza stanu Wendy Sherman, zaś rosyjskiej wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow. 12 stycznia w Brukseli odbędzie się posiedzenie Rady NATO-Rosja. Moskwę ma reprezentować wiceminister spraw zagranicznych Aleksandr Głuszko oraz wysoko postawieni generałowie. Wreszcie, 13 stycznia w Wiedniu ma dojść do rozmów w ramach OBWE, której to Organizacji, warto przypomnieć, przewodzi od początku tego roku Polska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Niepewność sojuszników USA przed rokowaniami z Rosją - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska