Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niesamowity mecz na Anfield! Liverpool po szaleńczej pogoni wyeliminował Borussię!

Bartłomiej Stachnik
Jon Super
Hit Ligi Europy nie zawiódł. Piłkarze Borussii i Liverpoolu zaserwowali na Anfield fantastyczne widowisko, które zakończyło się niesamowitym zwrotem akcji. Chociaż goście prowadzili już 2:0 i 3:1, to "The Reds" zdołali doprowadzić do wyrównania, a w doliczonym czasie gry zdobyli zwycięską bramkę. Liverpool zagra w półfinale Ligi Europy!

Cóż to był za mecz, murowany kandydat do spotkania sezonu. Tempo obłędne. Za wydarzeniami nie dało się nadążyć na żywo, a cóż dopiero mówić o próbie zmieszczenia ich w kilku akapitach. O samych golach, a niektóre były prawdziwymi arcydziełami, można by napisać kilka stron. Ten mecz po prostu trzeba obejrzeć, a czytanie o nim nie odda nawet części jego świetności. Do tego przyniósł niesamowitą historię. Kilka razy wydawało się, że Liverpool już się nie podniesie, a on wytrwale dążył do celu i w 91. minucie strzelił gola na wagę awansu.

„Atak! Atak! Atak!” zapowiadał przed meczem Thomas Tuchel, ale chyba nawet on nie podejrzewał, że wystarczy 9 minut, a jego zespół będzie już prowadził dwiema bramkami. Na początku meczu Borussia panowała na boisku absolutnie, nie pozwalając Liverpoolowi nawet na chwilę odetchnąć. Gospodarze nie tylko nie potrafili odpowiedzieć choćby jedną składną akcją, ale nie umieli w ogóle odeprzeć pressingu przeciwnika i dłużej utrzymać się przy piłce. Wyglądało to tak, jakby mieli ją przy nodze tylko po to, aby ułamek sekundy później ją stracić.

Stąd dwa błyskawicznie przeprowadzone ataki, dwa razy fatalne ustawienie Sakho w obronie i Liverpool potrzebował już trzech bramek, aby awansować do półfinału. Myliłby się jednak ten, który na tym etapie postawiłby krzyżyk na drużynie prowadzonej przez Kloppa. Minęło 17 długich minut zanim się przebudziła, ale w końcu tego dokonała i zaczęła stwarzać zagrożenie pod bramką Weidenfellera.

Swoje okazje mieli Origi, Moreno czy Coutinho, ale okresu przewagi gospodarze nie wykorzystali. Strzały najczęściej lądowały ponad bramką, albo kończyły się rzutem różnym, które Liverpool wykonywał tragicznie. Niech sam za siebie mówi fakt, że chociaż oddali w pierwszej połowie dziewięć strzałów (przy dziesięciu Borussii), żaden nie był celny (przy pięciu Borussii). A zespół z Dortmundu co prawda oddał inicjatywę, ale nie zrezygnował zupełnie z ataków i kilka razy mógł podwyższyć prowadzenie. Piorunujące kontry były nawet groźniejsze niż znacznie częstsze próby Liverpoolu po drugiej stronie boiska.

Druga część spotkania zaczęła się dla gospodarzy idealnie i pozwoliła im zacząć marzyć o awansie. Świetne prostopadłe podanie na bramkę zamienił Origi, jeden z lepszych piłkarzy na boisku. Borussia odpowiedziała jednak już po dziewięciu minutach, gdy sprawy w swoje ręce wziął Matts Hummels. Najpierw uspokajał swoich kolegów, którzy po zmianie stron wyglądali trochę pogubieni, a później popisał się genialną asystą. Podopieczni Kloppa znów potrzebowali trzech bramek, aby osiągnąć półfinał i wydawało się, że już nie będą w stanie się podnieść.

Bardziej mylnego wrażenia nie można było mieć. Nie minęło kolejne dziesięć minut, a przepięknego gola strzałem zza pola karnego zdobył Coutinho. Od tego czasu gracze prowadzeni przez Tuchela właściwie przestali na boisku istnieć. Liverpool wygrywał każdą przebitkę, co chwilę odzyskiwał piłkę i z niezwykłym uporem dążył w kierunku bramki Weidenfellera.

Upragnione gole strzelali ci, których najmniej można by o to podejrzewać - w 77. minucie Sakho (nie trafiał od 2,5 roku) oraz już w doliczonym czasie gry Lovren (nie trafiał 2 lata). Na dodatek po stałych fragmentach gry, które przez cały mecz szły gospodarzom słabo lub bardzo słabo. Po golu dającym awans Klopp, zazwyczaj wulkan emocji, wyrzucający je z siebie bez chwili zastanowienia, stanął jak wryty. Jak gdyby nie wierzył w to, co właśnie się stało, jakby na chwilę zapomniał, że jest trenerem Liverpoolu i po prostu zachwycił się pięknem piłki nożnej.

Lepszej reklamy Ligi Europy, niż ten mecz, już chyba nie obejrzymy. Szkoda tylko, że to nie był finał. I że niestety w dalszej części zobaczymy tylko jedną z tych dwóch drużyn. Borussia musi zadowolić się pochwałami za współtworzenie wielkiego widowiska - stanowczo niewspółmierna do zasług nagroda.

Polskie chwile chwały w Lidze Europy. Pamiętasz te mecze? [TOP10]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niesamowity mecz na Anfield! Liverpool po szaleńczej pogoni wyeliminował Borussię! - Gol24

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska