Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nietków: Mamy problem! Wieś terroryzuje garstka młodocianych smyków

Artur Matyszczyk 0 68 324 88 20 [email protected]
fot. Paweł Janczaruk
Demolują co popadnie. Mieszkańcy boją się. Część twierdzi, że to wina słabej oferty kulturalnej i rozrywkowej w gminie.

Jan Hojsak mieszka w Nietkowie. Jest właścicielem przystani kajakowej na kanale Odry. Mężczyzna boleśnie odczuł niszczycielską działalność bandy wyrostków. Łobuzy kilka razy już wzięli się za jego przystań. - To jest poważny problem - grzmi Hojsak. - Mam żal do władz, bo go lekceważą. A przecież taka gmina, jakiej młodzieży chowanie.

Klub nie działa

Zdaniem nietkowianina winę za taką sytuacje ponosi także Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury. - U nas nie ma żadnych ciekawych zajęć. Klub we wsi praktycznie nie działa. Dyrektorka ośrodka kultury trzy lata temu, zaraz po objęciu stanowiska, wiele naobiecywała. Ale tak naprawdę, nic ze swojego programu nie zrealizowała. A to właśnie brak rozrywek kulturalnych sprawia, że młodzi się nudzą. W konsekwencji niszczą nasze wspólne mienie.

Hojsak nie jest w swych opiniach odosobniony. Inni również dostrzegają rosnący problem rozwydrzonej młodzieży. Nie wszyscy jednak winą obarczają urzędników. - Problem w tym, że z więzienia wyszło kilku młodych mężczyzn. Oni są prowodyrami. Ciągną za sobą nastolatków - uważa jedna z mieszkanek, która w strachu o własne zdrowie prosi o anonimowość.

Nietkowianie o problemie niechętnie się wypowiadają. Boją się. Pokazują zdemolowane przystanki, zniszczone place zabaw, połamane sztachety prywatnych płotów. Jak na zarzuty o brak rozrywek kulturalnych odpowiada szefowa MGOK-u? - Z deklaracji się nie wycofuję.

Odkąd jestem dyrektorką, powstało wiele grup tanecznych dla młodzieży, także artystycznych. Niestety, instytucja kulturalna nie jest od tego, żeby wychowywać. My młodym ludziom wychodzimy naprzeciw. Pomagamy w realizowaniu pasji, bo drzwi u nas są zawsze otwarte - zapewnia Jolanta Matuszkiewicz.

Analizujemy każdy sygnał

W sprawę po groźnych incydentach zaangażowała się policja. - Monitorujemy problem. Omawiamy go z mieszkańcami - relacjonował na ostatnim zebraniu wiejskim dzielnicowy Arkadiusz Wypychowski.

- Rozumiem, że mieszkańcy nie czują się bezpiecznie, ale my naprawdę analizujemy każdy sygnał. Prowadzimy jednoosobowe patrole. Wiem, że już po wspomnianych aktach dewastacji były skierowane wnioski do sądu.

Problem zauważają także władze gminy. Burmistrz Piotr Iwanus podkreśla jednak, że sam nie opanuje sytuacji. Potrzebuje współpracy ze strony mieszkańców. - Ludzie muszą zgłaszać nam przypadki łamania prawa. Wtedy i ja mogę naciskać na komendanta miejskiego policji w Zielonej Górze, żeby większe siły kierował do naszej gminy - zauważa burmistrz.

Są nadzieje na to, że bezpieczeństwo się poprawi. Jak się dowiedzieliśmy w czwartek, funkcjonariusze namierzyli sprawców skandalicznej demolki urządzeń na placu zabaw, który mieszkańcy zrobili w czynie społecznym. Sprawa trafiła do sądu. - Dobrze, że są winni. Ale wina winą, a ja liczę, że sąd wysłucha naszych racji i zobowiąże sprawców do odbudowy urządzeń - nie ukrywa Iwanus.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska