Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie powie, że Protasiewicz odpuszcza

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Kapitan Falubazu Zielona Góra Piotr Protasiewicz od lat jest w dobrej formie fizycznej
Kapitan Falubazu Zielona Góra Piotr Protasiewicz od lat jest w dobrej formie fizycznej fot. Tomasz Gawałkiewicz
- Oczekiwania miałem znacznie większe. Dlatego ostro się przygotowuję z naciskiem na sprzęt, którego jest naprawdę dużo - kapitan Falubazu Piotr Protasiewicz mówi o przygotowaniach do przyszłego sezonu.

- Rozmawiamy w Lubsku, gdzie na pierwsze spotkanie z Falubazem przyszło ponad 300 kibiców. Zaskoczony?
- Super. Niebawem mamy kolejne spotkania, bo to cykl. Z tego co wiem jedziemy do Kargowej i Żar, a później jeszcze wizyty w szkołach. O dziwo, dostałem nawet zaproszenie do jednej z bydgoskich. Bardzo mnie zaskoczyło, bo mieszkam w Zielonej Górze, ale oczywiście zamierzam się tam pokazać.

Zobacz też: Falubaz Zielona Góra 2011 z Jonssonem i Davidssonem, bez Lindgrena i Zengoty?

- Jako jeden z ostatnich kręcił pan kółka przy Wrocławskiej. Co pan teraz robi?
- Chciałem pojeździć, potestować, bo wiosną jest troszkę problem. Po przerwie nie ma tego czucia sprzętu i trzeba czasu aż się człowiek wjeździ i wszystko poukłada. Sprawa tłumików trochę komplikuje sprawę, a ja mam bardzo ambitne plany na przyszły rok. Końcówka minionego sezonu i dobry występ w Grand Prix dały mi kopniaka. Wcześniej nie było źle, ale trudno też powiedzieć, że rewelacyjnie. Oczekiwania miałem znacznie większe. Dlatego ostro się przygotowuję z naciskiem na sprzęt, którego jest naprawdę dużo. Mam nadzieję, że nie przesadziłem. Cały czas jestem w kontakcie z mechanikami, byłem z silnikami na hamowniach... Szukam, bo nie chciałbym przespać okresu zimowego.

Zobacz też: Przebudowa toru żużlowego w Zielonej Górze (zobacz aktualne zdjęcia i wideo)

- Trenuje pan już ostro w hali?
- Na razie zrobiłem sobie rozruch. Mając 20 lat człowiek potrzebuje mniej treningu. Teraz muszę się ruszać i być w gazie cały czas. Nie można odłożyć wszystkiego do stycznia, później nagle się obudzić i oczekiwać, że będzie OK. Jestem od lat w dobrej formie fizycznej, ale ćwiczę, bo lubię. Wyniki moich testów wydolnościowych są jednymi z lepszych w Polsce. Nie ma z tym problemów, ale ja wiem, że muszę pracować.

- Brał pan udział w projektowaniu przebudowy zielonogórskiego toru. Zastanawialiśmy się, jak on właściwie będzie wyglądał?
- Nie przeceniajmy znaczenia tych prac, bo nie będzie jakiś wielkich zmian. Kosmetyczne i prawie niezauważalne jeśli chodzi o geometrię. Po prostu kąt nachylenia nawierzchni od ogrodzenia do krawężnika musi być zdecydowanie większy i równy na całej szerokości, a nie nagle przełamany. Przebudowa ma ułatwić walkę, co nie znaczy, że to my będziemy wygrywali więcej meczów. Każdy kij ma dwa końce. Po lepszych startach możemy być wyprzedzani. Ale powiedzmy sobie szczerze, że jesteśmy drużyną, która od trzech lat zdobywa medale i nie możemy się zasłaniać, korzystać "z furtek" czy kombinować. Musi być walka, bo to kręci fanów. To pod nich, a nie zawodników jest ta przebudowa.

- Ile czasu będzie pan potrzebował przed sezonem, żeby powiedzieć: znam swój domowy tor lepiej od rywali?
- Oczywiście nie bierzemy pod uwagę sytuacji analogicznej do tej z minionego sezonu, czyli że pierwszy raz wyjeżdżamy w maju. Jeśli założymy, że startujemy w pierwszej połowie marca, to miesiąc zajęć na dobrze przygotowanym torze na pewno wystarczy. Powinniśmy być krok z przodu. Ale ta geometria nie utrudni, a ułatwi jazdę przeciwnikom, będzie więcej dogodnych ścieżek. Powtarzam, chodzi o zwiększenie dynamiki zawodów. Ma być ciekawiej dla kibiców. Jeśli nawet przegramy po superwalce z bardzo dobrą drużyną, a zostawimy serce na torze, fani szybciej wybaczą niż jeśli przejdziemy obok zawodów... Bo nie wygrywamy startów i jedziemy gęsiego.

- Jeszcze niedawno miał pan status "dojeżdżającego" i żył na dwa domy. Czy wraca pan na stałe do Zielonej Góry?
- Pozmieniało się, bo córka chodzi do szkoły, a syn do przedszkola w Zielonej Górze. Dlatego od kilku tygodni jesteśmy tu na stałe. Nie było z tym większego problemu, bo kontakt trwał nieprzerwanie od urodzenia.

- Zostanie pan w Falubazie do emerytury?
- Chciałbym na najwyższym poziomie wypełnić kontrakt, który jest ważny do 2015 roku. Mam jeszcze kilka ambitnych celów. Nie zawsze mi wychodzi, ale nikt mi nie powie, że odpuszczam...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska