Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nim podpiszesz umowę, wczęsniej dokładnie ją przeczytaj

Czesław Wachnik
Rys. Tomasz Wilczkiewicz
Jak wynika z danych firm ubezpieczeniowych, obecnie prawie co czwarty wniosek o odszkodowanie, składają nie sami poszkodowani ale występujące w ich imieniu specjalistyczne firmy czy kancelarie prawnicze.

Nie podpisujmy umowy w szpitalu

Oznacza to, że niekiedy nawet połowa odszkodowania, nie trafia do kieszeni poszkodowanego w wypadku czy jego rodziny, ale pośredników. Tylko w czasie ostatnich dwóch miesięcy wakacji na polskich drogach zginęło prawie 1000 osób a prawie 12 tys. zostało rannych.

Można zatem przypuszczać, że do rodzin zabitych czy osób rannych, z których wielu leży w szpitalach, zgłoszą się przedstawiciele agencji specjalistycznych czy kancelarii prawniczych. Ich zadaniem jest uzyskanie od ubezpieczyciela, głównie z polisy OC sprawcy, godziwego odszkodowania. I nie byłoby w tym nic nagannego, bo odszkodowania poszkodowanym się należą, gdyby nie prowizje pośredników czy też wynagrodzenia kancelarii. A także inne pułapki, jakie znajdują się w umowach.

Z informacji jakie do nas docierają, wynika, że marże kancelarii prawniczych, które występują o odszkodowania dochodzą do 40 a niekiedy nawet 50 procent sumy, jaką zgodził się wypłacić ubezpieczyciel. A więc zamiast np. 100 tys. zł, poszkodowany dostaje tylko 40-50 tys. zł. Taka suma nie zawsze wystarcza na koszty leczenia, rehabilitacji czy zakup niezbędnego sprzętu. Już prowizja w wysokości 25 czy też 30 procent powinna w nas wzbudzić wątpliwość, czy taką umowę powinniśmy podpisać.

Co więcej, bardzo często zdarza się, że kancelarie obiecują uzyskanie renty wypadkowej, ale później okazuje się, że podpisały z ubezpieczycielem ugodę, by szybko dostać prowizję z wypłaconego odszkodowania. A wtedy otrzymanie renty jest niemal wykluczone.

Co zatem robić, by nie dać się oszukać? Tak oszukać. Bo nie można inaczej nazwać prowizji w wysokości 50 proc. sumy odszkodowania. Po pierwsze i najważniejsze, nie podpisujmy umowy z żadną firma czy jej pośrednikiem, gdy jesteśmy jeszcze w szoku powypadkowym. Wtedy najłatwiej o pomyłkę, wtedy też najszybciej zostaniemy oszukani. Nas boli ręka czy noga, mamy zabandażowaną klatkę piersiową, jesteśmy na lekach przeciwbólowych, a nam podsuwają do podpisania umowę. W żadnym wypadku jej nie podpisujmy w placówkach służby zdrowia.

Jesteśmy namawiani, poinformujmy rodzinę

Jeśli dzieje się to w szpitalu, poinformujmy o tym rodzinę, by ta z kolei poinformowała kierownictwo szpitala. Adrianna Wilczyńska, rzecznik prasowa szpitala w Zielonej Górze powiedziała nam: - Już przed kilku laty dyrektor szpitala wydał bezwzględny zakaz prowadzenia działalności, w zakresie dotyczącym firm ubezpieczeniowych w jakiejkolwiek postaci. To oznacza, że ajenci nie mogą wchodzić do szpitala i nagabywać pacjentów.

Co więcej, nasze pielęgniarki złożyły dobrowolnie oświadczenia, że nie współpracują z firmami. Gdyby jednak pacjenta nagabywała pielęgniarka w kwestii podpisywania jakiejkolwiek umowy, to proszę pamiętać, że na mundurkach personelu, znajduje się nazwisko. Prosimy o zapamiętanie takiego nazwiska i złożenie skargi. Na pewno zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe.
Co zatem powinniśmy robić, jak się zabezpieczyć, by nie dać się oszukać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska