Anna i Gracjan Stelmaszykowie na świąteczne obroty wchodzą już od połowy listopada.
- Wtedy kupujemy prezenty, bo mamy liczną rodzinę - tłumaczy pani Ania. Gdyby zostawili wszystko na ostatnią chwilę, nie zdążyliby, bo prowadzą sklep. Gdy na wystawie powieszą bombki i łańcuchy, a telewizja zaczyna puszczać mikołajkowe reklamy - to dla nich znak początku handlowych żniw.
Może nie takich, jak sugerują niektórzy ekonomiści - że w czasie ostatnich przedświątecznych tygodni wyrabia się w sklepach połowę rocznego przychodu, ale nie narzekają. W tym roku w ich sklepie tradycyjnie największą popularnością cieszą się rzeczy reklamowane w TV. Sami swojemu dziecku też kupią znanego z ekranu kotka jak żywego, uczącą się lalkę i grę komputerową.
Przepis sprzed 90 lat
Zielonogórzanie w większości są jednak tradycjonalistami i przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają tydzień, góra dwa przed Wigilią. Jak Agata Imańska - Flasza z mężem Piotrem i córcią Julką. Przez miniony tydzień sprzątali. Następny zejdzie im, jak mówią, na próżniactwie zakupowym, ale i duchowej refleksji na rekolekcjach.
Przygotowaniem potraw dzielą się z mamą pani Agaty. Do niej należy wypiek ciast - ciemnego placka z bakaliami, sernika i makowca. Bo pierniki są już od dwóch tygodni. Robione według przepisu, który jest w rodzinie od ponad 90 lat!
- Dla mnie to smak dzieciństwa i zawsze jestem bardzo wzruszona, gdy je piekę pod okiem babci Klary. To ona dała mi ten przepis, potem ja przekażę go córce - opowiada pani Agata. Na Wigilii będzie 15 osób. Plus Gwiazdor. W tej roli, odpowiednio ucharakteryzowana, wystąpi... ona sama.
Gotowanie dla ducha
ILE WYDAJEMY NA ŚWIĘTA?
(średni koszt wskazywany przez zielonogórzan)
Iza Kaczmarek z siostrą Anną oraz mężami Jackiem i Łukaszem pamiętają z dzieciństwa czasy, gdy Dziennik informował, że do portu zawinął już statek z kubańskimi pomarańczami. To był najpewniejszy znak, że zbliżają się święta. Dziś takim symbolem stały się dla nich kruche ciasteczka. Pieką je wspólnie już trzeci rok. Ich córeczki Amelka i Julka bardzo czekają na tę chwilę, gdy ze spiżarki wyciągane są foremki: gwiazdki, bałwanki i aniołki.
Mężowie łupią orzechy. Panie zagniatają ciasto. Dziewczynki pędzlują je białkiem i posypują cukrem. Jest śmiech, wygłupy, bycie razem. To przeżycie kulinarne, ale i bez przesady można powiedzieć, że również duchowe. Warte powtórzenia - w tę niedzielę.
- Bo z trzech pudeł pierników, połowę już zjedliśmy... - śmieje się p. Iza. Prezenty już kupiła, by uniknąć gigantycznych kolejek i szukania czegokolwiek na ostatnią chwilę. A zresztą i tak nie miałaby na to czasu, bo pracuje w usługach, nawet w Wigilię. Święta to teraz jej dyżurny temat rozmów z klientkami. Panie mówią, że z gotowych rzeczy kupują tylko pracochłonne potrawy - uszka i pierogi. Resztę robią same, bo wielkie gotowanie to także część bożonarodzeniowej tradycji. Pani Iza upiecze ciasta. Siostra oraz mama Halina i ciocia Gosia zadbają o resztę potraw. Ile? Oczywiście 12!
Na tradycyjną modłę
Antonina Ambrożewicz - Sawczuk z Raculi świąteczne przygotowania rozpocznie w tym tygodniu. Nie martwi się, że nie trafi w kulinarne gusta. Bo od lat podaje na wigilijną wieczerzę to samo.
- Rybę po grecku, uszka własnoręcznie lepione, barszcz czerwony - wylicza. A po jedzeniu postnym, już w święta, na stół wjadą gołąbki, bigos, kiełbasa biała, karkówka, śledzie i sałatka warzywna.
- Za modą nie idę, nowości nie wprowadzam. Bo te wymysły nie za bardzo smakują. Ja jestem gospodyni od wielu lat i trzymam się tego co tradycyjne, to znaczy i smaczne - tłumaczy.
Dla Magdaleny Pilarczyk to będzie jej pierwsza Wigilia w roli żony. Ślub z Jędrzejem wzięła w lipcu, prawie dokładnie w 9. urodziny ich syna Karola. Zamiast przyjęcia była podroż poślubna na Kubę wykupiona przez internet. Świąteczne prezenty też zamówiła klikając myszką. Do sprzątania weźmie panią, która za 120 zł umyje i okna. Ciasta zamówi w cukierni.
- Ale na tym koniec nowoczesności! - zapowiada. - Czytałam, że w Warszawie są firmy kompleksowo organizujące Wigilię, łącznie z ubraniem choinki, ale co to, to nie. Święta trzeba robić samemu, wtedy inaczej smakują.
W wigilijny poniedziałek bierze wolne. Z synem zagniecie masę solną i będzie lepić ozdoby na choinkę. Koniecznie żywą. Potem zarządzi próbę przed tradycyjnym domowym konkursem na najładniej zaśpiewaną kolędę. Może choć w tym roku nie wygra dziadek Zbyszek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?