Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa Sól: Cenzurka dla Wadima Tyszkiewicza

Redakcja
Wadim Tyszkiewicz, prezydent: - W mieście nie jest źle, ale nie jest też całkiem dobrze. Ale pamiętajmy, że w Nowej Soli jeszcze osiem lat temu było naprawdę źle. Sukcesywnie podnosimy się z kolan. Startowaliśmy z bardzo niskiego pułapu, kiedy miasto było w zapaści.
Wadim Tyszkiewicz, prezydent: - W mieście nie jest źle, ale nie jest też całkiem dobrze. Ale pamiętajmy, że w Nowej Soli jeszcze osiem lat temu było naprawdę źle. Sukcesywnie podnosimy się z kolan. Startowaliśmy z bardzo niskiego pułapu, kiedy miasto było w zapaści.
Tyszkiewicz to prezydent kuty na cztery kopyta. W kampanii mówił: - Obiecuj tyle ile możesz dać, a dawaj więcej niż obiecałeś.

A kiedy wygrał, odpowiadał rozbrajająco: - Przecież niczego nie obiecywałem.

Tyszkiewicza i jego ekipy nie da się ocenić w kontekście dwóch lat kadencji. Bo dwa lata temu prezydent nie musiał w kampanii wyborczej kiwnąć palcem, by wygrać z ponad 80-procentowym poparciem. Wystarczyło, że dał sobie zrobić zdjęcie i wydrukował swe nazwisko na kilku plakatach. Jego fota w towarzystwie kandydatów do rady miasta z komitetu wyborczego o nazwie - jakże by inaczej - "Wadim Tyszkiewicz" oraz hasło "siła kontynuacji" - stanowiły przepustkę do rady miasta. Podobnie jak 18 lat temu zdjęcie z Wałęsą dawało pewny mandat poselski.

Ja się staram

Na Tyszkiewicza trzeba więc spojrzeć przez pryzmat sześciu lat rządów i obietnic z kampanii 2002 r. Wtedy na tle swych siermiężnych rywali operujących biurokratycznym żargonem, Tyszkiewicz zabłysnął sprawną i chwytliwą retoryką: - Mniej polityki, więcej rozsądku! - wołał z charakterystycznym dla siebie emocjonalnym zaangażowaniem. - Chcę ściągać inwestorów! Będą fabryki, będą miejsca pracy!

I to była w zasadzie jedyna konkretna obietnica, jaką poczynił. - Zawsze hołduję zasadzie: obiecuj tyle, ile możesz dać, a dawaj więcej niż obiecałeś - podkreślał. Prezydent zbierał za to oklaski na wiecach i debatach, bo to brzmiało realistycznie, a jednocześnie... obiecująco.

Ale po wyborach, Tyszkiewicz zaczął się asekurować: - Przecież ja niczego nie obiecywałem, poza tym, że będę się starał robić wszystko, by było lepiej. I ja się staram - mówił w jednym z wywiadów.

Rada pomaga

Te starania trwały prawie trzy i pół roku pierwszej kadencji. I na sam jej koniec, w wymarzonym dla prezydenta momencie nadszedł sukces: w strefie ekonomicznej postanowili się ulokować Japończycy z firmy Funai. Błyskawicznie wybudowali fabrykę telewizorów, a za nimi zaczęli pchać się do strefy kolejni inwestorzy. Tyszkiewiczowi wystarczyło ukuć hasło "siła kontynuacji" i w cuglach wygrać wybory. Miasto ożyło, bezrobocie spadło i dziś w Nowej Soli trudno znaleźć mieszkańca, który narzekałby na prezydenta.

W pierwszej kadencji magistrat prowadził jeszcze wojenkę podjazdową z radą miasta, zdominowaną przez wrogą Tyszkiewiczowi lewicę. Prezydent w kółko powtarzał, że rada przeszkadza, że rzuca mu kłody pod nogi. W 2006 r. komitet wyborczy "Wadim Tyszkiewicz" wespół z komitetem PO dostały od wyborców komfort rządzenia. I od tego czasu szefowie rady powtarzają: - Jesteśmy po to, żeby wspomagać pomysły pana prezydenta.

Poślizg na basenie

Lecz Tyszkiewicz musi pamiętać, że taka spolegliwa rada to kij, który ma dwa końce. Bo w poprzedniej kadencji mógł mówić: "chciałem, ale radni mi przeszkadzali". A teraz winy za swoje ewentualne porażki, nie może zwalać na swoich radnych.

Czy takie porażki będą? Oby nie. Choć na horyzoncie widać, że sztandarowy pomysł prezydenta - budowy basenu miejskiego - może spalić na panewce. Miasto chciało zdobyć na to pieniądze ze sprzedaży ziemi pod hipermarket przy trasie S3, ale wystawiło ją na sprzedaż akurat w momencie, gdy inwestorom i deweloperom krach bankowy zajrzał w oczy. Na ziemię nie ma na razie chętnych. Jeśli więc dopatrywać się tu winy Tyszkiewicza, to w tym, że trochę za długo zwlekał ze sprzedażą gruntu. Ale cóż... kryzysu nie przewidzieli nawet Bush, Sarkozy i Merkel razem wzięci.

Tyszkiewicz zawsze powtarzał: najpierw fabryki, potem hipermarkety. I trzeba przyznać, że pod tym względem słowa dotrzymał. Fabryki są. A hipermarkety? Bez nich miasto nie upadnie.

Michał Iwanowski
0 68 324 88 12
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska