Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa Sól: Taniec to ich wielka miłość

Daniel Lesiewicz [email protected]
Na turnieju "Wieczystego” w tańcach latynoamerykańskich Państwo Zofia Hasik i Jan Nowak wytańczyli złoto.
Na turnieju "Wieczystego” w tańcach latynoamerykańskich Państwo Zofia Hasik i Jan Nowak wytańczyli złoto. fot. Archiwum rodzinne
Już od trzech lat taniec wyznacza ich rytm życia. Jak sami mówią, daje im mnóstwo pozytywnej energii. - Człowiek na parkiecie wszystko wyskacze, wykrzyczy i nabiera innego spojrzenia na świat - przekonują Zofia Hasik i Jan Nowak.

Zofia Hasik codziennie przyjmuje dziesiątki pacjentów. Jan Nowak prowadzi własną działalność. Mają za sobą ponad pięćdziesiąt lat życia, ale są niezwykle aktywni zawodowo. W domu spotykają się około 18.00. Wtedy zapominają o codzienności i bez reszty oddają się swojej pasji, czyli tańcowi towarzyskiemu.

Wszytko zaczęło się trzy lata temu. - Moim marzeniem było nauczyć się tanga. Scena z filmu "Zapach kobiety" po prostu mnie rozłożyła. Kiedyś na witrynie sklepu zobaczyłem ogłoszenie o kursie tańca towarzyskiego dla dorosłych. To był koniec 2007 roku - wspomina pan Jan.

Ich pierwsza wizyta w klubie "Jedynka-Urban" zakończyła się szybko. - Kiedy trenerka zobaczyła, że jesteśmy naturszczykami w tańcu, powiedziała, że szkoda teraz czasu, ponieważ nie nadrobimy zaległości w stosunku do grupy ćwiczącej od września. Zaproponowała, żeby przyjść za miesiąc, kiedy rozpocznie się nauka od podstaw. Ponownie pojawiliśmy się tam w lutym 2008 roku. Zajęcia trwały po półtorej godziny tygodniowo, raz chodziliśmy, raz nie, ale spodobało nam się - opowiadają o początkach małżonkowie.

Już wcześniej starali się znaleźć jakieś wspólne hobby. Próbowali z nartami, ale nie wyszło. Taniec okazał się strzałem w dziesiątkę. - Teraz mamy zajęcie, o którym możemy rozmawiać bez końca - mówi Jan.

Przełomem w ich przygodzie okazała się zabawa sylwestrowa, na której złożyli deklarację udziału w ogólnopolskim turnieju tańca organizowanym w Nowej Soli.

- Wydawało nam się, że jesteśmy dobrze przygotowani, ale... Myśleliśmy, że raz zatańczymy i na tym skończy się nasza turniejowa przygoda. Nadszedł czas zawodów i wtedy mąż po raz pierwszy w życiu zobaczył ciemność - żartuje pani Zofia. Kiedy rozległa się muzyka, jej partner stał jak zaczarowany. - Ja po prostu w ogóle nie słyszałem, co leci z głośników... - z uśmiechem opowiada pan Jan. - Nie spodziewałem się, że człowieka tak może sparaliżować. A najgorsze było dla mnie to, że we krwi mam sport, jako junior zdobyłem wicemistrzostwo Polski w pływaniu, byłem w kadrze narodowej pięcioboistów. Dla mnie turniej to pszczółka, myślałem... W końcu szczęśliwie ruszyli do tańca.

Od tego się zaczęło. Już po dwóch tygodniach wystartowali w kolejnym turnieju i potem w następnych. - Dostawaliśmy straszliwe baty, zawsze wiedzieliśmy, ile par uczestniczyło w turnieju, ponieważ mieliśmy ostatnie miejsce. Ale nie to było dla nas najważniejsze - podkreśla pani doktor.

W 2010 roku zaczęli iść szlakiem pierwszych turniejów. Po raz drugi było lepiej, ale wiązało się to również z ciężką pracą. W domu jedną ze ścian wykleili lustrami, by widzieć się w tańcu, tam też pozwolili sobie na prywatne lekcje.

I wreszcie nadszedł styczeń 2011 i II Turniej o Puchar prof. Marcina Wieczystego. - To niezwykle prestiżowy turniej organizowany od kilkudziesięciu lat dla młodzieży w Krakowie. Dopiero od zeszłego roku zdecydowano się, w Nowym Targu, przygotować taką rywalizację dla seniorów.
Małżonkowie reprezentowali tam nasze miasto i klub i odnieśli wielki sukces. Przy międzynarodowej obsadzie, to jedyna polska para w tańcach standardowych w kategorii start i open, która stanęła na podium. Dwa pierwsze miejsca zajęły pary czeskie. W tańcach latynoamerykańskich byli za to bezkonkurencyjni i zajęli pierwsze miejsce - informuje ich trenerka, Aleksandra Urban.

Oni sami oczywiście są dumni ze swojego sukcesu, ale pamiętają przede wszystkim atmosferę tego turnieju. - "Wieczysty" jest świętem tańca. Tam ludzie na parkiecie spełniają swoją pasję - podkreślają.
- Przepiękne było zakończenie. Jako najstarsza grupa +55 kończyliśmy blok tańców łacińskich jive'em. Występ dobiegł końca. I nagle puszczono piosenkę "Ja mam dwadzieścia lat", wszyscy, niezależnie od stroju, zaczęli tańczyć a publiczność śpiewać, coś niesamowitego, do dziś mam gęsią skórę - pan Nowak wciąż pełen jest emocji.

Te sukcesy dały im awans w hierarchii tanecznej.
- W tańcach standardowych przeszliśmy do klasy open, w której startują zawodnicy posiadający klasy taneczne, a przygodę z tańcem rozpoczęli już wiele lat temu - mówią.

- Nie ukrywamy, że taniec stał się dla nas leitmotivem, który nie pozwoli nam się zestarzeć, mobilizuje on nas do tego, by robić rzeczy, których nie zdążyliśmy zrobić wcześniej - podkreśla pani Zofia. - Daje on niezwykle pozytywne emocje, człowiek na parkiecie wszystko wyskacze, wykrzyczy i nabiera innego spojrzenia na świat - przekonuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska